„Odchodzę” – powiedziała matka. „Ona nie pozwoli nam żyć w spokoju”. Historia rodzinnego rozłamu, który zmienił wszystko.

– Odchodzę – powiedziała matka, jej głos był zimny jak lód. – Ona nie pozwoli nam żyć w spokoju.

W tej chwili czas się zatrzymał. Siedzieliśmy przy stole w moim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie: ja, moja żona Kasia i mama, Danuta. Kasia zbladła, jej dłonie zaczęły drżeć. Mama patrzyła na mnie z wyrzutem, jakby czekała, aż powiem coś, co odwróci bieg wydarzeń. Ale ja milczałem. W głowie miałem tylko jedno pytanie: jak do tego doszło?

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że wszystko się ułoży. Po ślubie z Kasią mama była chłodna, ale starała się zachować pozory. Jednak od kiedy zamieszkaliśmy razem – bo mama nie chciała zostać sama po śmierci taty – napięcie rosło z dnia na dzień. Każdy drobiazg stawał się zarzewiem konfliktu: sposób, w jaki Kasia gotuje zupę, to, że nie prasuje moich koszul tak „jak trzeba”, nawet to, jak rozmawia przez telefon z koleżankami.

Pamiętam pierwszy poważny wybuch. Była sobota, Kasia robiła pierogi na obiad. Mama weszła do kuchni i zaczęła komentować:
– Ty nawet ciasta dobrze nie umiesz wyrobić. Zobacz, jakie twarde! Mój syn zawsze lubił miękkie pierogi.
Kasia zacisnęła zęby i nic nie powiedziała. Po obiedzie zamknęła się w łazience i płakała. Próbowałem ją pocieszyć, ale czułem się bezradny.

Z czasem było tylko gorzej. Mama coraz częściej krytykowała Kasię przy mnie, a kiedy próbowałem ją bronić, mówiła:
– Ty już nie jesteś moim synem. Ona cię całkiem omotała.

W pracy byłem rozkojarzony, koledzy pytali, czy wszystko u mnie w porządku. Nie spałem po nocach. Kasia zaczęła sugerować, że powinniśmy się wyprowadzić, ale nie miałem serca zostawić mamy samej. Przecież po śmierci taty była taka samotna…

Pewnego wieczoru wróciłem do domu i usłyszałem podniesione głosy. Mama krzyczała:
– Gdzie ty znalazłeś taką nieatrakcyjną dziewczynę? Nawet nie potrafi zadbać o dom!
Kasia wybiegła z kuchni, twarz miała czerwoną od łez i upokorzenia. Zatrzasnęła za sobą drzwi do sypialni.

Stanąłem naprzeciw mamy.
– Mamo, przestań! – powiedziałem drżącym głosem.
– Nie będziesz mnie uciszał we własnym domu! – odpowiedziała ostro.

Wtedy pierwszy raz pomyślałem: może rzeczywiście powinniśmy się wyprowadzić. Ale jak zostawić mamę samą?

Przez kolejne tygodnie atmosfera była coraz bardziej napięta. Mama przestała rozmawiać z Kasią, a mnie traktowała jak powietrze. W domu panowała cisza, którą można było kroić nożem.

Aż nadszedł ten dzień – niedzielny obiad, który miał być próbą pojednania. Mama przyszła do stołu w swoim najlepszym swetrze, Kasia przygotowała rosół według przepisu mamy. Przez chwilę wydawało się, że wszystko będzie dobrze.

Ale wtedy mama spojrzała na Kasię i powiedziała:
– Wiesz co? Ty nigdy nie będziesz dla mojego syna wystarczająco dobra.
Kasia pobladła i wybiegła z pokoju.

Zostałem sam z mamą przy stole.
– Dlaczego to robisz? – zapytałem cicho.
– Bo widzę, jak cierpisz przez nią – odpowiedziała bez mrugnięcia okiem.
– To nieprawda…
– Ona cię odciąga ode mnie! Zawsze byliśmy razem…

Wtedy zrozumiałem: mama nie potrafi pogodzić się z tym, że dorosłem i mam własne życie. Ale czy to znaczy, że muszę wybierać?

Kasia spakowała się tego samego wieczoru.
– Nie mogę tu dłużej mieszkać – powiedziała przez łzy. – Albo ona, albo ja.
Patrzyłem na nią bezradnie. Kochałem ją, ale czułem się rozdarty na pół.

Mama weszła do pokoju i rzuciła:
– Odchodzę. Ona nie pozwoli nam żyć w spokoju.

I wyszła, trzaskając drzwiami.

Przez kilka dni mieszkałem sam. Dzwoniłem do mamy – nie odbierała. Kasia wynajęła pokój u koleżanki i też nie chciała ze mną rozmawiać.

Siedziałem wieczorami w pustym mieszkaniu i zastanawiałem się: gdzie popełniłem błąd? Czy powinienem był wcześniej postawić granice? Czy można pogodzić dwie najważniejsze osoby w swoim życiu?

Po tygodniu zadzwonił telefon. To była mama.
– Synku… tęsknię za tobą – powiedziała cicho.
– Mamo… ja też tęsknię. Ale musisz zaakceptować Kasię.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Nie wiem, czy potrafię – wyszeptała.

Spotkałem się z Kasią w kawiarni na Powiślu.
– Kocham cię – powiedziałem jej prosto w oczy. – Ale nie mogę zostawić mamy samej.
Kasia spojrzała na mnie ze smutkiem:
– A ja nie mogę żyć w ciągłym konflikcie.

Dziś mija pół roku od tamtych wydarzeń. Mama mieszka sama, rzadko się widujemy. Kasia wróciła do mnie, ale nasz związek już nigdy nie był taki sam. Czasem patrzę na nią i widzę cień smutku w jej oczach. Czasem dzwonię do mamy i słyszę żal w jej głosie.

Czy można być dobrym synem i dobrym mężem jednocześnie? Czy zawsze musimy wybierać między miłością a lojalnością?

A może to ja po prostu za późno dorosłem do tego wyboru?