Powrót do miasta zdrady – historia Weroniki

Rosół bulgotał na kuchence, a ja, Weronika Nowak, stałam nieruchomo przed oknem, patrząc na szare niebo nad moim rodzinnym miastem. W powietrzu czuć było zapach gotującego się mięsa i warzyw, ale ja nie czułam nic – tylko ciężar w piersi. Telefon zapiszczał krótko, jakby nie chciał przeszkadzać, ale wiadomość od Kasi była jak uderzenie w twarz: „Przyjdź do kawiarni, musimy porozmawiać.” Sucho, bez emotikonów, bez czułości. Próbowałam oddzwonić, ale nie odebrała. Znałam ją zbyt dobrze – jeśli Kasia pisała w taki sposób, coś się stało. Coś poważnego.

Wyłączyłam gaz, rzuciłam fartuch na krzesło i pobiegłam do sypialni. Przebrałam się w pośpiechu – dżinsy, sweter, płaszcz. W lustrze zobaczyłam swoje odbicie: zmęczone oczy, lekko rozmazany makijaż. „Weronika, ogarnij się” – szepnęłam do siebie. Ale jak się ogarnąć, kiedy wracasz do miasta, które cię zdradziło?

Dwa lata temu uciekłam stąd z roztrzaskanym sercem. Mój narzeczony, Michał, zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką – wtedy jeszcze myślałam, że to Kasia. Plotki rozchodziły się po mieście szybciej niż dym z komina. Moja matka płakała po nocach, ojciec milczał przy stole. Ja spakowałam walizkę i wyjechałam do Warszawy. Próbowałam tam zacząć od nowa – nowa praca, nowi ludzie, nowe życie. Ale przeszłość zawsze znajdzie sposób, żeby cię dogonić.

Kawiarnia „Pod Lipą” była prawie pusta. Kasia siedziała przy oknie, bawiąc się łyżeczką w filiżance kawy. Miała na sobie ten sam zielony płaszcz co zawsze i włosy związane w niedbały kok. Gdy mnie zobaczyła, jej twarz stężała.

– Cześć – powiedziałam cicho, siadając naprzeciwko niej.

– Cześć – odpowiedziała równie cicho. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.

– Co się stało? – zapytałam w końcu.

Kasia spuściła wzrok.

– Muszę ci coś powiedzieć… coś ważnego. I wiem, że możesz mnie znienawidzić.

Poczułam zimny dreszcz na plecach.

– To o Michale? – zapytałam ostrożnie.

Kasia pokiwała głową.

– Weronika… to nie ja byłam wtedy z Michałem. To była Anka. Ale pozwoliłam wszystkim myśleć inaczej. Nie miałam odwagi ci powiedzieć prawdy. Bałam się… bałam się stracić ciebie jako przyjaciółkę.

Zatkało mnie. Przez dwa lata żyłam w przekonaniu, że to ona mnie zdradziła. Nienawidziłam jej w myślach, przeklinałam każdej nocy przed snem. A ona siedziała teraz przede mną i płakała.

– Dlaczego? – wyszeptałam.

– Bo Anka… ona była wtedy w ciąży z Michałem. I poprosiła mnie o milczenie. A ja… byłam tchórzem.

W głowie mi szumiało. Wspomnienia wracały falami: wieczory spędzone z Kasią na ławce pod blokiem, nasze sekrety, śmiechy i łzy. I nagle wszystko runęło przez jedno kłamstwo.

– Wiesz, co przeszłam przez te dwa lata? – zapytałam drżącym głosem. – Wiesz, ile razy chciałam do ciebie zadzwonić? Ile razy chciałam wrócić?

Kasia tylko płakała.

– Przepraszam… naprawdę przepraszam…

Siedziałyśmy tak długo w ciszy. Ludzie przychodzili i wychodzili z kawiarni, a ja czułam się jakby czas stanął w miejscu. W końcu wstałam.

– Muszę pomyśleć – powiedziałam sztywno i wyszłam na ulicę.

Miasto było takie samo jak zawsze: stare kamienice, dzieci bawiące się na placu zabaw, zapach piekarni na rogu. Ale dla mnie wszystko było inne. Każdy zakątek przypominał mi o bólu i zdradzie.

Wróciłam do domu rodziców późnym wieczorem. Mama siedziała przy stole z kubkiem herbaty.

– Byłaś u Kasi? – zapytała cicho.

Skinęłam głową.

– I co?

– Okazało się… że to nie ona mnie zdradziła.

Mama westchnęła ciężko.

– Wiesz, Weronika… ludzie popełniają błędy. Ale czasem trzeba im wybaczyć, żeby samemu móc iść dalej.

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o wszystkim: o Michale, o Kasi, o Ance i o sobie sprzed dwóch lat. Czy byłam wtedy szczęśliwa? Czy naprawdę znałam tych ludzi?

Następnego dnia poszłam do parku nad rzeką. Kasia już tam była – siedziała na ławce i patrzyła w wodę.

– Przyszłaś… – powiedziała zaskoczona.

Usiadłam obok niej.

– Chcę wiedzieć wszystko – powiedziałam stanowczo. – Całą prawdę.

I Kasia opowiedziała mi wszystko: o tym, jak Anka zakochała się w Michale, jak on nie potrafił wybrać między nami trzema; jak plotki rozchodziły się po mieście; jak ona sama czuła się winna każdego dnia przez te dwa lata.

Słuchałam jej w milczeniu. Na końcu poczułam ulgę – prawda bolała mniej niż kłamstwo.

– Nie wiem jeszcze, czy potrafię ci wybaczyć – powiedziałam szczerze. – Ale chcę spróbować.

Kasia uśmiechnęła się przez łzy.

Wróciłam do domu z poczuciem dziwnej lekkości. Może to był początek nowego rozdziału? Może czasem trzeba wrócić do miejsca zdrady, żeby odnaleźć siebie?

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy przeszłość zawsze będzie nas ścigać? Może to właśnie odwaga do przebaczenia pozwala nam być wolnymi.