Kiedy świat staje na głowie: Moja mama i były przeciwko mnie

– Iwona, nie przesadzaj, Daniel naprawdę chce dobrze dla Ani – głos mojej mamy rozbrzmiewał w kuchni, a ja czułam, jak zaciska mi się gardło. Stałam oparta o blat, z kubkiem zimnej już kawy w dłoni, próbując powstrzymać łzy. – Mamo, on mnie zostawił! Zostawił nas! – wykrztusiłam w końcu, patrząc na nią z niedowierzaniem. – A teraz ty… Ty stajesz po jego stronie?

Moja mama wzruszyła ramionami, jakby to wszystko było drobiazgiem. – Iwona, nie chodzi o strony. Chodzi o Anię. Ona potrzebuje ojca. I stabilizacji. Ty jesteś taka roztrzęsiona ostatnio… – Jej słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Bo przecież wiedziała, przez co przechodzę. Wiedziała, jak bardzo walczyłam o to małżeństwo, jak bardzo chciałam, żeby Ania miała pełną rodzinę.

A Daniel? On chyba nigdy nie zrozumiał, co znaczy być odpowiedzialnym. Kiedy odszedł pół roku temu, zostawiając mnie z Anią i kredytem na mieszkanie w centrum Krakowa, myślałam, że już gorzej być nie może. Ale wtedy zaczęły się wizyty mojej mamy. Najpierw przychodziła pomagać z Anią – gotowała obiady, odbierała ją z przedszkola. Byłam wdzięczna. Ale potem zaczęła coraz częściej rozmawiać z Danielem. Najpierw przez telefon, potem spotykali się na kawie „dla dobra Ani”.

Z czasem zauważyłam, że Ania coraz częściej mówi o tacie i babci razem. – Mama, a tata powiedział babci, że ja lubię rysować kotki! – opowiadała mi z entuzjazmem. Czułam się wykluczona z własnej rodziny. Jakby oni troje stworzyli nowy świat, do którego nie miałam wstępu.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy i usłyszałam śmiech dochodzący z salonu. Weszłam cicho i zobaczyłam ich razem: moja mama, Daniel i Ania siedzieli na podłodze, układając puzzle. Przez chwilę stałam w progu, nie mogąc się odezwać. To był obrazek szczęśliwej rodziny – tylko beze mnie.

– O, mama wróciła! – Ania podbiegła do mnie z uśmiechem. Daniel podniósł wzrok i skinął głową.

– Cześć Iwona – powiedział spokojnie. – Wpadłem tylko na chwilę.

– Na chwilę? – powtórzyłam z goryczą. – Ostatnio jesteś tu częściej niż przez ostatnie dwa lata naszego małżeństwa.

Mama spojrzała na mnie karcąco. – Iwona, nie zaczynaj.

Nie zaczynaj? Czy to ja byłam problemem? Czy to ja rozwaliłam tę rodzinę?

Wieczorem próbowałam porozmawiać z mamą. – Czemu to robisz? Czemu rozmawiasz z nim za moimi plecami?

Westchnęła ciężko. – Bo ty nie potrafisz się dogadać z Danielem. A Ania potrzebuje obojga rodziców.

– Ale nie potrzebuje babci, która knuje za moimi plecami! – wybuchłam.

Zapanowała cisza. Mama spojrzała na mnie ze smutkiem i wyszła z pokoju.

Zostałam sama ze swoimi myślami i poczuciem zdrady. Przez kolejne dni czułam się coraz bardziej osamotniona. W pracy nie mogłam się skupić, w domu czułam się jak intruz. Nawet Ania zaczęła być bardziej zamknięta w sobie.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę mojej mamy przez telefon:

– Tak, Danielu… Tak, wiem… Ona jest bardzo spięta ostatnio… Może powinniśmy pomyśleć o tym, żeby Ania spędzała więcej czasu u ciebie?

Zamarłam. Czy oni naprawdę planowali odebrać mi córkę?

Następnego dnia Daniel przyszedł do mnie z poważną miną.

– Iwona, musimy porozmawiać o Ani – zaczął ostrożnie.

– O czym tu rozmawiać? Chcesz ją zabrać? – zapytałam drżącym głosem.

– Nie chcę ci jej zabierać – odpowiedział spokojnie. – Ale widzę, że jesteś zmęczona. Może powinnaś odpocząć? Mama mówiła…

– Mama mówiła! – przerwałam mu roztrzęsiona. – Czy wy wszyscy rozmawiacie o mnie za moimi plecami? Czy ja się jeszcze liczę?

Daniel spuścił wzrok.

– Chcemy tylko dobrze dla Ani.

Te słowa słyszałam już tyle razy, że miałam ochotę krzyczeć.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Czy naprawdę byłam taką złą matką? Czy moja mama miała rację? Czy Daniel był lepszym rodzicem?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Anią.

– Kochanie, czy chciałabyś spędzać więcej czasu z tatą?

Ania spojrzała na mnie niepewnie.

– Lubię być z tobą i z tatą… Ale czasem się boję, że jak jestem u taty, to ty będziesz smutna.

Serce mi pękło.

– Nie musisz się martwić o mnie – powiedziałam cicho i przytuliłam ją mocno.

Wtedy zrozumiałam: cała ta walka o Anię sprawiła, że zapomniałam o jej uczuciach. Skupiłam się na własnym bólu i zdradzie ze strony najbliższych.

Ale czy to usprawiedliwia ich zachowanie? Czy naprawdę mieli prawo decydować za moimi plecami?

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na bawiącą się Anię w ogrodzie z babcią i Danielem. Z jednej strony czuję ulgę, że ma wokół siebie ludzi, którzy ją kochają. Z drugiej strony nie mogę pozbyć się uczucia osamotnienia i zdrady.

Czy można odbudować zaufanie do własnej matki? Czy można wybaczyć byłemu mężowi? A może czas nauczyć się żyć tylko dla siebie?

Czasem zastanawiam się: czy to ja jestem problemem w tej rodzinie? Czy może po prostu świat wokół mnie zmienił się tak bardzo, że już go nie poznaję?