Upadek iluzji: Historia Magdy z Wrocławia
Drzwi trzasnęły tak głośno, że aż podskoczyłam. W korytarzu rozległ się krzyk mojej matki: — Magda, wracaj tu natychmiast! — ale ja już biegłam po schodach, z walącym sercem i łzami w oczach. To był ten moment, kiedy wszystko się rozpadło. Miałam dwadzieścia dziewięć lat, własną rodzinę, dwójkę dzieci i męża, którego kochałam od liceum. A jednak w jednej chwili poczułam się jak zagubiona nastolatka, której świat właśnie się zawalił.
Mój mąż, Paweł, siedział w kuchni z głową w dłoniach. Ostatnie tygodnie były dla nas piekłem. Najpierw ta nagła choroba mojej mamy — rak, o którym dowiedzieliśmy się za późno. Potem kłótnie o pieniądze, bo tata stracił pracę w fabryce, a ja musiałam przejąć większość wydatków. Paweł pracował jako informatyk, ale jego firma właśnie ogłosiła upadłość. Nasze oszczędności topniały z każdym dniem.
Wszystko zaczęło się psuć, kiedy mama trafiła do szpitala. Tata przestał wracać do domu na noc. Tłumaczył się dyżurami u kolegi, ale ja czułam, że coś jest nie tak. Pewnej nocy, kiedy wróciłam od mamy, zastałam go pijanego na kanapie. — Co się dzieje? — zapytałam cicho. — Zostaw mnie w spokoju! — wrzasnął i rzucił pilotem o ścianę. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego.
Paweł próbował mnie wspierać, ale sam był cieniem dawnego siebie. — Magda, musisz być silna — powtarzał. — Dla dzieci. Dla siebie. Ale jak być silną, kiedy wszystko się wali?
Najgorsze przyszło tydzień później. Była niedziela, dzieci bawiły się w pokoju, a ja gotowałam rosół. Nagle zadzwonił telefon. To była ciocia Irena, siostra mamy. — Magda, musisz natychmiast przyjechać do szpitala — powiedziała drżącym głosem. — Mama chce z tobą rozmawiać.
Wpadłam do sali jak burza. Mama była blada, wycieńczona, ale jej oczy błyszczały dziwnym ogniem. — Usiądź — wyszeptała. — Muszę ci coś powiedzieć.
— Mamo, nie mów teraz… Odpocznij — próbowałam ją uciszyć.
— Nie! — przerwała mi ostro. — To nie może czekać. Twój ojciec… on ma inną kobietę. Od lat. Wiedziałam o tym, ale milczałam. Myślałam, że dla ciebie… dla rodziny… Ale już nie mogę.
Poczułam, jak świat wiruje. — Co ty mówisz? — wyszeptałam.
— On nie wraca na noc do kolegi. On mieszka u niej. U tej swojej Haliny z pracy. Wiedziałam od dawna, ale nie miałam siły walczyć.
Łzy spływały mi po policzkach. — Dlaczego mi nie powiedziałaś?
— Bo chciałam cię chronić. Ale nie da się żyć w kłamstwie wiecznie.
Wyszłam ze szpitala jak otępiała. Paweł czekał na parkingu. — Co się stało? — zapytał zaniepokojony.
— Tata ma kochankę — wykrztusiłam.
Paweł objął mnie mocno. — Przykro mi… Ale musisz być silna.
Nie byłam silna. Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Tata próbował się tłumaczyć, ale nie chciałam go słuchać. Mama zmarła dwa tygodnie później. Na pogrzebie tata stał z boku, a ja czułam do niego tylko żal i gniew.
Po pogrzebie zaczęły się rodzinne awantury o mieszkanie. Ciocia Irena chciała, żebym sprzedała mieszkanie po mamie i podzieliła się pieniędzmi z tatą. Tata chciał je zatrzymać dla siebie i tej swojej Haliny. Paweł próbował mediować, ale wszyscy byliśmy zbyt poranieni.
— Magda, musisz podjąć decyzję — mówiła ciocia Irena. — Nie możesz pozwolić ojcu wszystkiego roztrwonić.
— To mój ojciec! — krzyczałam przez łzy.
— Twój ojciec cię zdradził! Zdradził twoją matkę! — wybuchła ciocia.
W domu było coraz gorzej. Paweł zamknął się w sobie. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi: o rachunki, o dzieci, o to, kto ma iść na wywiadówkę. Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno i powiedział: — Magda, musimy pogadać.
— O czym?
— O nas. O tym wszystkim. Ja już nie daję rady.
— Myślisz, że ja daję? — wybuchłam.
— Nie wiem… Może powinniśmy zrobić sobie przerwę?
To był cios prosto w serce. — Chcesz mnie zostawić?
— Nie wiem… Może to wszystko nas przerasta.
Zostawił mnie samą z dziećmi na dwa tygodnie. Pojechał do matki do Opola. Czułam się zdradzona przez wszystkich mężczyzn mojego życia.
W tym czasie tata zadzwonił i powiedział: — Magda, Halina jest w ciąży. Będziemy mieli dziecko.
— Ty chyba żartujesz! — wrzasnęłam do słuchawki.
— Proszę cię… spróbuj to zrozumieć.
— Nigdy ci tego nie wybaczę!
Zamknęłam się w sobie. Przestałam odbierać telefony od rodziny. Dzieci pytały: — Mamo, kiedy wróci tata? — a ja nie umiałam odpowiedzieć.
Po miesiącu Paweł wrócił. — Przepraszam — powiedział cicho. — Nie umiem bez was żyć.
Przytuliłam go i płakałam długo. Wiedziałam, że muszę wybaczyć — jemu i sobie. Ale czy potrafię wybaczyć ojcu?
Minął rok. Tata mieszka z Haliną i ich synkiem. Ja odbudowuję swoje życie z Pawłem i dziećmi. Czasem spotykamy się na rodzinnych uroczystościach, ale to już nie jest ta sama rodzina.
Często patrzę w lustro i pytam siebie: czy można odbudować siebie po takim upadku? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej? Co wy myślicie — czy można wybaczyć zdradę rodzica? Czy warto próbować odbudować relacje po takim wszystkim?