Między matką a córką: Gorzka rozmowa o pieniądzach i miłości

– Mamo, dlaczego nie możesz mi pomóc tak, jak robią to rodzice Tomka? – Ela patrzyła na mnie z wyrzutem, a ja czułam, jak coś we mnie pęka. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, na którym parowała herbata, ale atmosfera była lodowata.

Zawsze myślałam, że jestem dobrą matką. Może nie idealną, ale starałam się jak mogłam. Odkąd przeszłam na emeryturę, liczę każdy grosz. Mój świat skurczył się do małego mieszkania na warszawskim Bródnie, do spacerów po parku i do rozmów z sąsiadkami o cenach w sklepach. Ela ma trzydzieści pięć lat, męża, dwójkę dzieci i dom pod Warszawą. Jej życie wydaje się poukładane, a jednak od jakiegoś czasu coraz częściej dzwoni z prośbami o pieniądze.

– Ela, przecież wiesz, że mam tylko emeryturę. Nie mogę ci dawać tyle, co twoi teściowie. Oni mają firmę, a ja ledwo wiążę koniec z końcem – próbowałam tłumaczyć spokojnie, choć w środku gotowało się we mnie od emocji.

– Ale mamo, oni pomagają nam co miesiąc! Opłacają przedszkole dzieciom, kupili nam nową pralkę. Ty nawet nie zapytałaś, czy czegoś nam nie potrzeba – jej głos drżał od złości i rozczarowania.

Poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył. Przecież zawsze pytałam! Może nie o pieniądze, ale o zdrowie dzieci, o jej samopoczucie, o to, czy nie jest zmęczona. Czy to naprawdę nic nie znaczy? Czy wszystko sprowadza się do pieniędzy?

Przypomniałam sobie czasy, kiedy Ela była mała. Sama ją wychowywałam po tym, jak jej ojciec odszedł. Pracowałam na dwa etaty, żeby miała wszystko, czego potrzebuje. Nie było nas stać na wakacje za granicą, ale zawsze miała czyste ubrania i ciepły obiad. Czasem myślę, że to właśnie wtedy nauczyła się prosić o więcej, bo widziała, jak bardzo się staram.

– Ela, pamiętasz, jak byłaś mała i marzyłaś o rowerze? Kupiłam ci go na raty, choć potem przez pół roku jadłam tylko zupę z ziemniaków – powiedziałam cicho. – Zawsze dawałam ci wszystko, co mogłam.

– Ale teraz nie chodzi o rower! Teraz chodzi o życie! – krzyknęła. – Wszyscy wokół mają wsparcie od rodziców. My też tego potrzebujemy.

Zrobiło mi się słabo. Czy naprawdę jestem gorszą matką tylko dlatego, że nie mam pieniędzy? Czy miłość matki mierzy się przelewami na konto?

– Ela, nie rozumiesz… Ja nie mam już siły pracować. Ledwo starcza mi na leki i rachunki. Chciałabym ci pomóc, ale nie mogę. To nie znaczy, że cię nie kocham – głos mi się załamał.

Ela spojrzała na mnie z mieszaniną gniewu i żalu. Przez chwilę milczałyśmy. W kuchni słychać było tylko tykanie zegara i szum ulicy za oknem.

– Może gdybyś lepiej zarządzała pieniędzmi… – zaczęła, ale przerwałam jej gwałtownie.

– Nie mów tak! Całe życie oszczędzałam. Nie miałam luksusów. Wszystko szło na ciebie. Myślisz, że nie chciałabym mieć więcej? Ale los nie był dla mnie łaskawy. Twój ojciec zostawił nas bez grosza. Sama musiałam sobie radzić.

Ela spuściła wzrok. Widziałam, że walczy ze sobą. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.

– Przepraszam, mamo… Może jestem niesprawiedliwa – wyszeptała w końcu. – Po prostu czasem czuję się gorsza od innych. Tomek ciągle porównuje mnie do swojej siostry. Ona dostaje od rodziców wszystko. A ja…

Zrozumiałam wtedy, że to nie tylko kwestia pieniędzy. To kwestia poczucia własnej wartości, porównań i presji. Ela chciała być doceniona, chciała czuć się ważna. A ja… ja nie potrafiłam jej tego dać w taki sposób, w jaki oczekiwała.

– Ela, wiem, że ci ciężko. Ale uwierz mi, robię wszystko, co mogę. Może nie mam pieniędzy, ale zawsze możesz na mnie liczyć. Mogę odebrać dzieci z przedszkola, ugotować obiad, posiedzieć z nimi, gdy będziesz musiała odpocząć. To wszystko, co mam.

Ela otarła łzę. – Wiem, mamo. Przepraszam. Po prostu czasem mam wrażenie, że wszyscy mają lepiej. Że ja zawsze muszę walczyć o wszystko sama.

– Ja też musiałam walczyć – powiedziałam cicho. – Może dlatego jesteś taka silna.

Przytuliłyśmy się. Poczułam jej drżące ramiona i własne łzy spływające po policzkach. Było w tym coś oczyszczającego, choć wiedziałam, że nie rozwiąże to wszystkich problemów.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o naszej rozmowie, o tym, jak bardzo pieniądze potrafią podzielić ludzi. Czy naprawdę wszystko musi się wokół nich kręcić? Czy miłość matki jest mniej warta, jeśli nie można jej przeliczyć na złotówki?

Czasem zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy gdybym była bogatsza, Ela byłaby szczęśliwsza? A może to wcale nie o pieniądze chodzi… Może najważniejsze jest to, by umieć rozmawiać i słuchać siebie nawzajem?

Czy tylko ja czuję się winna, że nie mogę dać dziecku wszystkiego? Czy inne matki też mają takie rozmowy ze swoimi dorosłymi dziećmi?