Synowa poprosiła mnie o pomoc przy wnuku. Ale to, co odkryłam w jej telefonie, nie dawało mi spać po nocach

– Mamo, czy możesz zostać dziś z Antosiem? – głos Marty drżał lekko, choć starała się brzmieć zwyczajnie. – Mam ważne spotkanie w pracy, a Michał wróci dopiero wieczorem.

– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałam bez wahania. – Wiesz, że zawsze chętnie zostanę z wnuczkiem.

Nie minęło pół godziny, jak Marta już wychodziła, całując mnie w policzek i rzucając ostatnie spojrzenie na śpiącego Antosia. Zawsze była trochę nerwowa, ale dziś wydawała się szczególnie spięta. Może to przez to spotkanie? – pomyślałam, układając Antosia do snu w jego pokoiku.

Kiedy wróciłam do salonu, zobaczyłam na stole jej telefon. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie rzeczy – nie jestem osobą, która grzebie w cudzej prywatności. Ale ekran nagle się zaświecił. Przez ułamek sekundy zobaczyłam wiadomość: „Tęsknię. Kiedy znowu się zobaczymy?”

Serce mi zamarło. Nadawcą był ktoś podpisany jako „K.”. Przez chwilę walczyłam ze sobą – powinnam odwrócić wzrok, udawać, że nic nie widziałam? Ale palce same mi zadrżały. Przypomniałam sobie, jak Marta i Michał poznali się na studiach, jak bardzo byli szczęśliwi na swoim ślubie. Czy to możliwe, że ona…?

Usiadłam ciężko na kanapie. W głowie kłębiły mi się myśli. Przecież nie mam prawa oceniać. Może to tylko koleżanka? Może to nieporozumienie? Ale potem telefon zawibrował ponownie. Tym razem wiadomość była bardziej jednoznaczna: „Nie mogę bez ciebie wytrzymać. Twój K.”

Czułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przypomniałam sobie wszystkie te chwile, kiedy Marta wydawała się zamyślona, kiedy Michał narzekał, że żona jest ostatnio nieobecna duchem. Czy to możliwe, że zdradza mojego syna?

Antoś zaczął płakać przez sen. Pobiegłam do niego, tuliłam go mocno do siebie i czułam, jak łzy same napływają mi do oczu. Co mam zrobić? Powiedzieć Michałowi? Porozmawiać z Martą? A może udawać, że nic nie wiem?

Wieczorem Marta wróciła jak zwykle uśmiechnięta. – Dziękuję ci, mamo – powiedziała cicho. – Jesteś niezastąpiona.

Patrzyłam na nią uważnie. Czy widzę w niej winę? Skruchę? A może tylko zmęczenie?

Następnego dnia zadzwonił do mnie Michał.
– Mamo, czy wszystko było w porządku z Antosiem? Marta mówiła, że był trochę marudny.
– Tak, wszystko dobrze – odpowiedziałam automatycznie.
Ale w środku czułam się rozdarta. Michał zawsze był moim oczkiem w głowie. Po rozwodzie z jego ojcem starałam się być dla niego i matką, i ojcem. Byliśmy sobie bardzo bliscy. Czy powinnam go chronić przed prawdą?

Przez kolejne dni nie mogłam spać. W głowie słyszałam tylko te słowa: „Nie mogę bez ciebie wytrzymać”. Zaczęłam obserwować Martę uważniej. Była bardziej nerwowa niż zwykle, często wychodziła na długie spacery z telefonem przy uchu.

W końcu zebrałam się na odwagę.
– Marta, musimy porozmawiać – powiedziałam pewnego popołudnia, kiedy przyszła po Antosia.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
– O co chodzi?
– Wiem, że to nie moja sprawa… ale widziałam wiadomość na twoim telefonie.
Zbladła momentalnie.
– Mamo…
– Nie chcę cię osądzać. Ale musisz wiedzieć, że Michał bardzo ci ufa. I kocha cię nad życie.
Marta spuściła głowę.
– To nie tak… Ja… Ja już nie wiem, co robić – wyszeptała.
– Kochasz go jeszcze?
Zamilkła na dłuższą chwilę.
– Chciałabym… Ale czuję się taka samotna. Michał ciągle pracuje, wraca późno… Ja też pracuję, zajmuję się domem i Antosiem… Czasem mam wrażenie, że jestem przezroczysta.

Poczułam ukłucie żalu i współczucia. Przypomniałam sobie własne małżeństwo – jak bardzo bolało mnie poczucie bycia niewidzialną dla męża.

– To nie jest powód…
– Wiem! – przerwała mi gwałtownie Marta. – Wiem… Ale Kamil… On mnie słucha. Pyta, jak się czuję…
Zamilkła i zaczęła płakać cicho.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony chciałam ją przytulić i pocieszyć jak córkę. Z drugiej – czułam gniew i rozczarowanie.

– Musisz podjąć decyzję – powiedziałam w końcu cicho. – Nie możesz żyć w kłamstwie. Dla siebie i dla Antosia.
Marta kiwnęła głową i wyszła bez słowa.

Wieczorem zadzwonił Michał.
– Mamo… Coś się dzieje z Martą? Jest jakaś inna ostatnio…
Zawahałam się.
– Może powinniście porozmawiać szczerze? – powiedziałam wymijająco.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta jak struna. Marta unikała mojego wzroku, Michał coraz częściej zostawał dłużej w pracy.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Marta.
– Mamo… Mogę przyjechać?
Przyjechała wieczorem z walizką i zapuchniętymi oczami.
– Powiedziałam Michałowi prawdę – wyszeptała drżącym głosem. – O wszystkim.
Objęłam ją bez słowa. Płakałyśmy razem długo.

Michał zadzwonił następnego dnia.
– Mamo… Nie wiem, co robić…
Siedziałam przy stole z kubkiem zimnej herbaty i słuchałam jego łamiącego się głosu.
– Kocham ją… Ale nie wiem, czy potrafię jej wybaczyć…
Nie miałam odpowiedzi na jego pytania.

Przez kolejne tygodnie próbowałam być wsparciem dla obojga. Marta zamieszkała u mnie z Antosiem na jakiś czas. Michał odwiedzał syna codziennie po pracy. Rozmawiali coraz więcej – czasem spokojnie, czasem przez łzy i krzyki.

Widziałam ich ból i zagubienie. Widziałam też nadzieję – drobne gesty czułości między nimi podczas wspólnych odwiedzin u mnie w domu.

Któregoś wieczoru Marta usiadła obok mnie na kanapie.
– Mamo… Dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty… Nie wiem, co by było z nami.
Uśmiechnęłam się smutno.
– Każda rodzina ma swoje tajemnice i kryzysy… Najważniejsze to rozmawiać i próbować zrozumieć siebie nawzajem.

Dziś minęły już trzy miesiące od tamtej rozmowy przy stole. Marta i Michał chodzą razem na terapię małżeńską. Nadal jest między nimi wiele bólu i niepewności, ale próbują odbudować swoje małżeństwo dla siebie i dla Antosia.

Często zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była milczeć? Czy lepiej czasem nie wiedzieć wszystkiego o bliskich?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy prawda zawsze jest najlepszym rozwiązaniem?