Kiedy teściowa nie miała siły dla naszego dziecka, ale dla córki znalazła energię – historia, która złamała mi serce

– Mamo, czy możesz zostać z Antosiem chociaż na dwie godziny? – zapytałam, czując jak głos mi drży. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Po drugiej stronie słyszałam tylko ciężki oddech teściowej.

– Aniu, ja już nie mam siły. Wiesz, ile mam lat? Kręgosłup mnie boli, a i serce już nie to samo. Przykro mi, ale musicie sobie radzić sami – odpowiedziała chłodno, jakby zamykała drzwi nie tylko przed wnukiem, ale i przede mną.

Odłożyłam słuchawkę i poczułam łzy napływające do oczu. Michał wszedł do kuchni, spojrzał na mnie pytająco. – Znowu odmówiła? – zapytał cicho. Skinęłam głową. – Moja mama pracuje, twoja nie może… Nie wiem już, co robić.

Byliśmy młodym małżeństwem z dwumiesięcznym synkiem. Michał wrócił właśnie z nocnej zmiany w magazynie, ja byłam na urlopie macierzyńskim, ale czułam się coraz bardziej wykończona. Antoś miał kolki, płakał po nocach, a ja marzyłam o chwili snu albo zwykłym prysznicu bez pośpiechu. Wszyscy mówili: „Poproś rodzinę o pomoc”. Ale rodzina była daleko albo… nie miała siły.

Teściowa mieszkała trzy ulice dalej. Gdy byłam w ciąży, obiecywała: „Będę pomagać, jak tylko będziesz potrzebować”. Ale gdy Antoś się urodził, nagle zaczęły się wymówki: „Jestem zmęczona”, „Nie dam rady”, „To już nie te lata”. Próbowałam zrozumieć. Przecież rzeczywiście miała swoje lata, czasem narzekała na zdrowie. Ale bolało mnie to coraz bardziej.

Pewnego dnia Michał wrócił z pracy wyjątkowo wcześnie. – Wiesz co? – powiedział z goryczą w głosie. – Mama była dziś u Magdy. Zostawiła jej obiad i posprzątała mieszkanie.

Zamarłam. Magda to jego siostra, dwa lata młodsza ode mnie. Była w ósmym miesiącu ciąży i mieszkała z mężem w nowym bloku na drugim końcu miasta. – Skąd wiesz? – zapytałam.

– Magda wrzuciła zdjęcia na Facebooka. Mama z mopem w ręku i podpis: „Najlepsza babcia na świecie!”

Coś we mnie pękło. Przez kolejne dni próbowałam tłumaczyć teściową przed samą sobą: może akurat miała lepszy dzień, może Magda bardziej potrzebowała pomocy… Ale potem przyszły kolejne zdjęcia: teściowa z Magdą na spacerze, teściowa gotująca rosół dla wnuczki, teściowa tuląca noworodka Magdy do snu.

– Michał, to niesprawiedliwe – powiedziałam pewnego wieczoru. – Dla nas nie ma czasu ani siły, a dla Magdy wszystko?

Michał wzruszył ramionami. – Może mama po prostu bardziej kocha Magdę? Albo jej dzieci…

To bolało najbardziej. Zaczęłam się zastanawiać: czy to ze mną jest coś nie tak? Czy zrobiłam coś, czym ją uraziłam? Czy Antoś jest gorszy od wnuczki?

Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i poszłam do teściowej. Antoś spał w wózku, a ja stałam pod drzwiami jej mieszkania z bijącym sercem. Otworzyła mi niemal natychmiast.

– Aniu? Co się stało?

– Chciałam porozmawiać – powiedziałam cicho. – O nas… O tym, jak się czuję.

Zaprosiła mnie do środka. W salonie pachniało świeżo pieczonym ciastem. Na stole leżały dziecięce ubranka – różowe body i maleńkie buciki.

– To dla wnuczki Magdy – powiedziała z dumą.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie. Przez chwilę milczałam, zbierając myśli.

– Mamo… Czuję się trochę pominięta. Gdy proszę o pomoc z Antosiem, zawsze słyszę, że nie masz siły. A dla Magdy… jesteś wszędzie. Gotujesz jej obiady, sprzątasz, opiekujesz się wnuczką…

Teściowa spuściła wzrok.

– Aniu… To nie tak… Ja po prostu… Magda jest sama przez większość dnia, jej mąż dużo pracuje…

– Michał też dużo pracuje! Ja też jestem sama! – przerwałam jej z żalem w głosie.

Teściowa westchnęła ciężko.

– Wiem… Ale jakoś… Z tobą zawsze sobie radziłaś. Jesteś taka silna… A Magda… Ona zawsze była delikatna, potrzebowała mnie bardziej.

Poczułam narastający gniew.

– Ale ja też potrzebuję pomocy! Nie jestem robotem!

W oczach teściowej pojawiły się łzy.

– Przepraszam cię, Aniu… Może rzeczywiście nie zauważyłam… Ale ja już naprawdę nie mam tyle siły co kiedyś…

Wyszłam stamtąd z jeszcze większym ciężarem na sercu niż wcześniej. Bo co miałam zrobić? Prosić o pomoc na kolanach? Udawać słabszą niż jestem?

Z czasem przestałam prosić. Zajmowałam się Antosiem sama, czasem pomagała mi sąsiadka albo koleżanka z pracy. Michał coraz częściej milczał podczas rodzinnych spotkań. Gdy spotykaliśmy się u teściowej na święta, czułam się jak powietrze.

Najgorsze przyszło wtedy, gdy Antoś miał pierwsze urodziny. Zaprosiliśmy całą rodzinę. Teściowa przyszła tylko na chwilę i zaraz wyszła „bo musi jechać do Magdy”.

Po tej imprezie Michał wybuchł:

– Mam dość! Zawsze jesteśmy na drugim miejscu! Może powinniśmy po prostu przestać się starać?

Przez kolejne miesiące dystans między nami a teściową rósł. Magda wrzucała kolejne zdjęcia: babcia na placu zabaw z wnuczką, babcia piekąca torty na urodziny…

Czułam zazdrość i żal, ale najbardziej bolało mnie to poczucie odrzucenia. Przecież zawsze wierzyłam, że rodzina powinna być wsparciem – zwłaszcza wtedy, gdy jest najtrudniej.

Dziś Antoś ma już trzy lata. Jest cudownym chłopcem – radosnym i ciekawym świata. Nauczyłam się radzić sobie sama i być dla niego wszystkim: mamą, przyjaciółką i opiekunką.

Ale czasem patrzę na zdjęcia Magdy i jej córki z babcią i pytam siebie: czy naprawdę można kochać jedno dziecko bardziej niż drugie? Czy rodzina to wybór czy obowiązek?

Może ktoś z Was miał podobnie? Jak poradzić sobie z takim bólem odrzucenia?