Kiedy Mąż Wyjechał w Delegację, Teściowa Wyrzuciła Mnie z Domu: Historia o Zdradzie i Odwadze
– Nie będziesz mi tu rządzić, rozumiesz? – głos teściowej, pani Haliny, odbił się echem po kuchni. Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć talerze po śniadaniu. Moje serce waliło jak oszalałe.
To był trzeci dzień odkąd Tomek, mój mąż, wyjechał na delegację do Poznania. Zawsze bałam się tych wyjazdów – nie dlatego, że nie ufałam Tomkowi, ale dlatego, że zostawałam sama z jego matką pod jednym dachem. Od początku naszego małżeństwa wiedziałam, że nie jestem jej wymarzoną synową. Ale nigdy nie sądziłam, że dojdzie do czegoś takiego.
– Proszę pani… – zaczęłam cicho, próbując nie płakać. – Ja tylko…
– Nie będziesz mi tu mówić, co mam robić! To jest mój dom! – przerwała mi ostro. – Tomek może sobie ciebie przygarnąć, ale ja nie muszę cię tu znosić! Zbieraj swoje rzeczy i wynoś się!
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. W głowie miałam mętlik. Przecież to był też dom Tomka, mój dom od trzech lat. Tu świętowaliśmy nasze pierwsze wspólne święta, tu płakałam po poronieniu, tu planowaliśmy przyszłość. A teraz miałam to wszystko zostawić?
– Ale… gdzie ja pójdę? – wyszeptałam. – Przecież Tomek wraca za tydzień…
– To twój problem! – syknęła teściowa. – Może do swoich rodziców? Albo na ulicę? Mnie to nie obchodzi!
Wyszłam z kuchni na miękkich nogach. W pokoju dziecięcym leżały jeszcze pluszaki, które kiedyś kupiliśmy z Tomkiem na wszelki wypadek – gdyby jednak się udało… Przeszłam przez korytarz do naszej sypialni i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Ręce mi się trzęsły. Zadzwoniłam do mamy.
– Mamo… mogę przyjechać? – zapytałam łamiącym się głosem.
– Co się stało, Martusia? – usłyszałam jej ciepły głos i już nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak dziecko.
Mama przyjechała po mnie po godzinie. Teściowa nawet nie wyszła z pokoju, gdy wynosiłam torbę. Czułam się jak intruz we własnym życiu.
Pierwsze dni u rodziców były jak sen. Mama tuliła mnie do snu, tata próbował rozśmieszyć żartami z czasów mojego dzieciństwa. Ale ja czułam tylko pustkę i upokorzenie. Bałam się zadzwonić do Tomka. Co mu powiem? Że jego matka wyrzuciła mnie z domu? Że nie miałam odwagi się postawić?
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam.
– Cześć, kochanie… – zaczęłam niepewnie.
– Hej! Jak tam u was? Mama nie dokucza za bardzo? – zapytał beztrosko.
Zacisnęłam powieki.
– Tomek… ja… musiałam wyjechać do rodziców. Twoja mama… wyrzuciła mnie z domu.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Co ty mówisz? – spytał w końcu cicho.
Opowiedziałam mu wszystko, łamiącym się głosem. Słyszałam w jego głosie narastającą złość i bezradność.
– Martyna… przepraszam cię… Ja… porozmawiam z nią zaraz po powrocie.
Ale czy to coś zmieni? Czy Tomek stanie po mojej stronie?
Czekałam na jego powrót jak na wyrok. Każdego dnia analizowałam w głowie wszystkie nasze rozmowy z teściową: jej kąśliwe uwagi o moim gotowaniu, o tym, że nie pracuję zawodowo („Siedzi w domu jak księżniczka!”), o tym, że „lepiej by było, gdyby Tomek znalazł sobie kogoś z porządnej rodziny”.
Gdy Tomek wrócił, zadzwonił do mnie natychmiast.
– Spotkajmy się w parku – poprosił.
Siedzieliśmy na ławce pod kasztanem. Patrzył na mnie długo, w milczeniu.
– Rozmawiałem z mamą – powiedział w końcu. – Ona… ona twierdzi, że ją prowokowałaś. Że byłaś bezczelna.
Poczułam ukłucie w sercu.
– Tomek… naprawdę myślisz, że mogłabym ją prowokować? Przecież ja się jej boję!
Westchnął ciężko.
– Martyna… ja już nie wiem, co robić. To jest mój dom rodzinny… ale ty jesteś moją żoną. Nie chcę wybierać między wami.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Ale ona już wybrała za ciebie – wyszeptałam. – Wyrzuciła mnie jak śmiecia.
Tomek milczał długo.
– Może powinniśmy wynająć coś swojego – powiedział w końcu cicho.
To była pierwsza iskierka nadziei od wielu dni. Ale też początek nowego lęku: czy damy radę finansowo? Czy Tomek naprawdę stanie po mojej stronie?
Przez kolejne tygodnie szukaliśmy mieszkania. Teściowa dzwoniła do Tomka codziennie, próbując go przekonać, żeby „wrócił do siebie” i „nie dał się omotać tej dziewczynie”. Ja żyłam w ciągłym napięciu: czy Tomek się złamie? Czy wybierze matkę?
W końcu znaleźliśmy małe dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta. Wprowadziliśmy się z jednym materacem i dwoma kubkami na herbatę. Było skromnie, ale nasze.
Pierwszej nocy leżałam obok Tomka i słuchałam jego oddechu. W końcu odezwał się cicho:
– Przepraszam cię za wszystko… Za to, że cię nie ochroniłem.
Przytuliłam go mocno.
– Najważniejsze, że jesteśmy razem – wyszeptałam.
Ale w środku czułam żal i strach przed przyszłością. Wiedziałam już jedno: rodzina nie zawsze stoi za nami bezwarunkowo. Czasem trzeba samemu zawalczyć o swoje miejsce na świecie.
Czy można wybaczyć taką zdradę ze strony najbliższych? Czy odwaga to tylko pójście pod prąd, czy też umiejętność budowania wszystkiego od nowa mimo bólu?