Niespodziewana wizyta, która rozdarła moje serce – historia ojca, który musiał wybrać między dumą a rodziną

– Tato, możemy wejść? – głos Michała rozbrzmiał w korytarzu, zanim jeszcze zdążyłem podnieść się z fotela. Przez chwilę myślałem, że to tylko złudzenie, echo dawnych lat, kiedy wracał ze szkoły i rzucał tornister pod ścianę. Ale nie – tym razem stał przede mną dorosły mężczyzna, z twarzą zmęczoną i oczami, w których widziałem cień dawnego chłopca. Obok niego stał mały Kuba, mój wnuk, którego nie widziałem od świąt Bożego Narodzenia.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez gardło przeszło mi tylko ciche: – Wejdźcie.

Michał wszedł pierwszy, Kuba niepewnie za nim. Chłopiec ściskał plecak i patrzył na mnie spod grzywki. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwał Michał:

– Tata… wiem, że nie rozmawialiśmy ostatnio najlepiej. Ale… nie mam wyjścia. Potrzebuję twojej pomocy.

Poczułem, jak coś ściska mnie w środku. Przez ostatnie miesiące żyłem w przekonaniu, że jestem mu obojętny. Odkąd wyprowadził się do Warszawy z tą swoją Anką – której nigdy nie zaakceptowałem – nasze kontakty ograniczały się do krótkich telefonów na święta. Zawsze miałem mu za złe, że wybrał życie po swojemu, a nie tak, jak ja bym chciał. Teraz jednak stał tu przede mną, prosząc o pomoc.

– Co się stało? – zapytałem chłodno.

– Anka musiała pilnie wyjechać do swojej matki, a ja mam delegację do Poznania. Nikt nie może zająć się Kubą…

Spojrzałem na wnuka. Był taki mały, a jednocześnie już tak bardzo podobny do Michała z dzieciństwa. Przypomniałem sobie, jak sam kiedyś zostawiałem Michała u mojej matki, bo praca w fabryce nie pozwalała mi być przy nim tyle, ile bym chciał.

– Na ile dni? – zapytałem.

– Do niedzieli wieczorem. Tylko dwa dni…

Wiedziałem, że powinienem się zgodzić. Ale duma nie pozwalała mi tak łatwo zapomnieć wszystkich słów, które padły między nami przez te lata. Przypomniałem sobie naszą ostatnią kłótnię – o to, że Michał nie chce przejąć rodzinnego warsztatu stolarskiego. O to, że wyjechał do miasta i zostawił mnie samego z domem pełnym wspomnień.

– A co z twoją teściową? – zapytałem z przekąsem.

Michał spuścił wzrok.

– Nie mogę jej prosić… Tata, proszę cię.

Kuba patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Widziałem w nich strach i nadzieję jednocześnie. Wtedy coś we mnie pękło.

– Zostaw plecak w przedpokoju – powiedziałem do Kuby. – Pójdziemy zaraz zrobić kolację.

Michał odetchnął z ulgą. Przytulił Kubę i szepnął mu coś do ucha. Potem spojrzał na mnie:

– Dziękuję, tato. Wiem, że nie zasługuję…

– Nie mów już nic – przerwałem mu ostro. – Jedź już.

Gdy drzwi się zamknęły, poczułem dziwną pustkę. Kuba stał w przedpokoju i patrzył na mnie niepewnie.

– Dziadku… a mogę obejrzeć bajkę? – zapytał cicho.

Uśmiechnąłem się pierwszy raz od dawna.

– Najpierw zjemy kolację. Potem bajka.

Przez cały weekend próbowałem być dla Kuby najlepszym dziadkiem na świecie. Pokazałem mu warsztat stolarski, nauczyłem wbijać gwoździe i opowiadałem historie z dzieciństwa Michała. Kuba słuchał z otwartymi ustami i zadawał mnóstwo pytań:

– A tata też kiedyś bał się ciemności?
– Tak samo jak ty – odpowiedziałem i poczułem ukłucie żalu za każdym razem, gdy przypominałem sobie własne błędy wychowawcze.

W sobotę wieczorem zadzwonił Michał:

– Jak sobie radzicie?

– Dobrze – odpowiedziałem krótko.

– Tata… chciałem ci powiedzieć… Przepraszam za wszystko. Za to, że wyjechałem bez słowa. Za to, że nie słuchałem cię wtedy…

Zamilkłem na chwilę. W gardle miałem gulę.

– Ja też nie byłem idealny – powiedziałem w końcu cicho. – Może czas zacząć od nowa?

Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem cichy płacz Michała.

W niedzielę wieczorem Michał przyjechał po Kubę. Wszedł do domu i spojrzał na mnie inaczej niż zwykle – jakbyśmy obaj zrzucili ciężar lat milczenia.

– Dziękuję ci jeszcze raz – powiedział i objął mnie mocno.

Kuba pomachał mi na pożegnanie:

– Dziadku! Przyjadę za tydzień?

Poczułem łzy pod powiekami.

– Zawsze możesz przyjechać, synku.

Gdy dom znów opustoszał, usiadłem w fotelu i długo patrzyłem w okno. Myślałem o tym wszystkim, co straciłem przez własną dumę i o tym, ile jeszcze mogę odzyskać.

Czy naprawdę warto trzymać się żalu i urazy? Czy rodzina nie jest ważniejsza niż duma? Może czas nauczyć się przebaczać – sobie i innym?