Zimny poranek, gorące łzy: Historia Marty i Pawła

Zimny poranek. Siedziałam na podłodze w kuchni, przytulając kolana do piersi, kiedy usłyszałam trzask klucza w zamku. Moja matka, Barbara, weszła bez pukania, jakby czuła, że coś się stało. W powietrzu wisiał zapach kawy i czegoś jeszcze – czegoś ciężkiego, co ściskało gardło.

– Marta! – Jej głos był ostry, zaniepokojony. – Dlaczego nie odbierasz telefonu? Co się dzieje?

Nie odpowiedziałam. Łzy płynęły mi po policzkach, a dłonie drżały tak bardzo, że nie byłam w stanie utrzymać kubka.

– Marta, patrz na mnie! – Barbara uklękła obok mnie i chwyciła moją twarz w dłonie. – Co się stało? Znowu Paweł?

Wskazałam na telefon leżący na stole. Matka podniosła go i przeczytała wiadomość, którą dostałam godzinę wcześniej:

„Nie wracam dziś do domu. Muszę przemyśleć wszystko. Nie dzwoń.”

Barbara zbladła. Przez chwilę milczała, potem jej twarz stwardniała.

– Wiedziałam! Wiedziałam, że ten jego awans w Warszawie to tylko pretekst! On cię zostawił, Marta! Zostawił ciebie i Antosia!

Zacisnęłam powieki. – Mamo, proszę…

– Nie będę milczeć! – wybuchła. – Od miesięcy widzę, jak cierpisz! Praca, dom, dziecko – wszystko na twojej głowie! A on? Ciągle tylko delegacje, spotkania…

– Przestań…

– Nie przestanę! Musisz wreszcie pomyśleć o sobie! O Antosiu! Nie możesz pozwolić, żeby facet cię tak traktował!

Wybiegłam do łazienki i zamknęłam się od środka. Słyszałam jeszcze głos matki:

– Marta! Otwórz! Nie chowaj się przed życiem!

Zsunęłam się na zimne kafelki i pozwoliłam łzom płynąć. W głowie miałam tylko jedno pytanie: gdzie jest Paweł? Czy naprawdę mnie zostawił? Czy to już koniec?

Kiedy wyszłam z łazienki, Barbara siedziała przy stole i rozmawiała przez telefon z moją siostrą, Justyną.

– Tak, Justyna… Ona jest w rozsypce… Tak, Paweł znowu coś wymyślił… Nie wiem, co robić…

Zamknęłam oczy. Czułam się jak dziecko, którym trzeba się opiekować. Ale przecież byłam matką. Miałam syna.

Antoś obudził się chwilę później. Przyszedł do kuchni w piżamie z dinozaurami i przytulił się do mnie.

– Mamusiu, gdzie tata?

Poczułam ukłucie w sercu.

– Tata musiał wyjechać do pracy, kochanie.

Barbara spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Kiedy przestaniesz go usprawiedliwiać? On cię nie szanuje!

Nie odpowiedziałam. Zrobiłam Antosiowi kakao i posadziłam go przed bajką. Sama usiadłam przy oknie i patrzyłam na szare bloki za szybą. Wspominałam nasze początki z Pawłem – studia na Politechnice Gdańskiej, pierwsze randki na plaży w Brzeźnie, ślub w małym kościele na Stogach…

Wtedy wszystko wydawało się możliwe. Paweł był ambitny, zabawny, pełen planów. Ja wierzyłam w naszą przyszłość. Ale potem przyszły kredyty, praca po godzinach, zmęczenie… I coraz więcej kłótni.

Pamiętam jedną z ostatnich rozmów:

– Marta, nie rozumiesz mnie! – krzyczał Paweł. – Ja też mam swoje potrzeby! Chcę coś osiągnąć!

– A ja? Ja nie mam prawa być zmęczona? – odpowiadałam przez łzy.

– Ty zawsze tylko narzekasz!

Potem trzaskały drzwi i zostawałam sama z Antosiem.

Tego dnia Paweł nie wrócił do domu. Wieczorem zadzwonił tylko raz.

– Marta… Muszę odpocząć od tego wszystkiego. Od ciebie…

– Od dziecka też? – zapytałam cicho.

Milczał długo.

– Nie wiem…

Rozłączył się pierwszy.

Barbara została u mnie na noc. Rano zrobiła śniadanie i próbowała mnie przekonać do rozwodu.

– On już nie wróci. Musisz zacząć nowe życie.

Ale ja nie chciałam nowego życia. Chciałam mojego starego życia – tego sprzed kłótni i łez.

Przez kolejne tygodnie Paweł dzwonił coraz rzadziej. Przysyłał pieniądze na konto i krótkie wiadomości: „Jak Antoś?”, „Potrzebujesz czegoś?”.

W końcu napisał: „Poznałem kogoś. Chcę być szczery.”

Świat mi się zawalił. Barbara triumfowała:

– Mówiłam! Zawsze miałam rację!

Justyna przyjechała z Krakowa i próbowała mnie pocieszać:

– Siostra, dasz radę! Jesteś silniejsza niż myślisz!

Ale ja czułam się jak cień samej siebie. W pracy ledwo dawałam radę – szefowa patrzyła na mnie z litością.

– Marta, jeśli potrzebujesz wolnego…

– Nie mogę sobie pozwolić na wolne – odpowiadałam mechanicznie.

Wieczorami płakałam do poduszki. Antoś rysował laurki dla taty i pytał:

– Kiedy tata wróci?

Nie miałam odpowiedzi.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie kobieta o imieniu Kinga.

– Dzień dobry… Tu Kinga Nowakowska… Jestem z Pawłem… Chciałam tylko powiedzieć… On bardzo tęskni za Antosiem…

Zamarłam.

– Proszę mu powiedzieć, że Antoś też tęskni – odpowiedziałam chłodno.

Po tej rozmowie coś we mnie pękło. Przestałam czekać na Pawła. Skupiłam się na synu i pracy. Barbara pomagała mi jak mogła – gotowała obiady, odbierała Antosia z przedszkola.

Ale nasze relacje też zaczęły się psuć.

– Mamo, nie chcę już słuchać o Pawle! Daj mi żyć po swojemu!

– Po swojemu? Ty nawet nie wiesz, czego chcesz!

Kłóciłyśmy się coraz częściej. Justyna próbowała nas godzić przez telefon:

– Dziewczyny, przestańcie! Macie siebie!

Ale każda z nas była zamknięta w swoim bólu.

Minął rok. Paweł przestał dzwonić zupełnie. Kinga urodziła mu córkę – dowiedziałam się przypadkiem przez znajomych z Facebooka.

Pewnego dnia Antoś zapytał:

– Mamusiu, czy tata już nas nie kocha?

Objęłam go mocno i płakałam razem z nim.

Dziś jestem silniejsza. Mam własne mieszkanie (małe M2 na Zaspie), nową pracę w bibliotece i kilku przyjaciółek, które rozumieją mój ból bez słów. Barbara już nie wtrąca się tak bardzo – chyba widzi, że daję sobie radę.

Czasem patrzę na stare zdjęcia z Pawłem i zastanawiam się: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy to wszystko było moją winą? Czy można nauczyć się ufać jeszcze raz?

A wy? Czy wybaczylibyście zdradę? Czy można zacząć od nowa po takim bólu?