Dlaczego musiałam zerwać kontakt z własną matką: Opowieść o zdradzie, przebaczeniu i poszukiwaniu własnej wartości

– Iwona, przestań już robić z siebie ofiarę! – głos mamy odbijał się echem od ścian kuchni, w której jeszcze pachniało niedzielnym rosołem. Stałam przy zlewie, ściskając w dłoni kubek z herbatą, który nagle wydał mi się zbyt ciężki.

– Mamo, proszę cię… – zaczęłam cicho, ale ona już była rozpędzona.

– To ty wszystko zepsułaś! Michał był dobrym mężem, a ty… Ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo! – jej twarz była czerwona, a oczy błyszczały gniewem.

Wtedy po raz pierwszy poczułam, że coś we mnie pęka. Jakby ktoś rozciągał cienką nitkę mojego serca i nagle ją przeciął. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Czy naprawdę to ja byłam winna wszystkiemu? Czy naprawdę moja własna matka nie widziała, jak bardzo cierpiałam przez Michała?

Michała poznałam na studiach w Krakowie. Był czarujący, dowcipny, wszyscy go lubili. Mama była nim zachwycona od pierwszego spotkania. „Wreszcie ktoś normalny, nie taki jak twoi poprzedni chłopcy” – powtarzała z uśmiechem. Przez pierwsze lata naszego małżeństwa wszystko wydawało się idealne. Ale potem zaczęły się drobne kłamstwa, coraz częstsze wyjazdy służbowe Michała, a ja coraz częściej czułam się samotna.

Pewnego wieczoru, kiedy wrócił późno do domu, poczułam na sobie zapach damskich perfum. Zapytałam go o to – wyśmiał mnie. „Znowu wymyślasz!” – krzyknął. Następnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomości do jakiejś Kasi. „Tęsknię za tobą” – pisał. Serce mi stanęło.

Kiedy powiedziałam o tym mamie, spojrzała na mnie z politowaniem:

– Może przesadzasz? Może to tylko koleżanka? Nie rób scen.

Z każdym kolejnym miesiącem czułam się coraz bardziej niewidzialna. Michał coraz częściej znikał z domu, a ja zostawałam sama z naszym synkiem, Antkiem. Mama przychodziła czasem pomóc, ale zawsze powtarzała: „Musisz być silna dla dziecka”. Nie rozumiała, że ja już nie mam siły.

Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Michałowi, że chcę rozwodu, wybuchł śmiechem:

– Ty? Ty sobie beze mnie nie poradzisz! Zobaczysz, jeszcze będziesz błagać, żebym wrócił!

Mama była wściekła. „Rozwód to wstyd! Co ludzie powiedzą?” – powtarzała mi przez telefon. Próbowałam jej tłumaczyć, że nie mogę dłużej żyć w kłamstwie i samotności, ale ona tylko wzdychała ciężko i mówiła: „Zawsze musisz wszystko komplikować”.

Po rozwodzie zostałam sama z Antkiem w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Michał płacił alimenty nieregularnie, a ja musiałam dorabiać wieczorami jako korepetytorka matematyki. Były dni, kiedy nie miałam siły wstać z łóżka. Antek pytał: „Mamo, dlaczego tata już z nami nie mieszka?” – a ja nie umiałam mu odpowiedzieć.

Mama przestała do mnie dzwonić. Kiedy próbowałam się z nią skontaktować, odbierała chłodno:

– Nie mam teraz czasu. Może innym razem.

Dowiedziałam się od sąsiadki, że spotyka się z Michałem na kawie. „On też cierpi” – tłumaczyła mi potem przez telefon. „Może powinnaś mu wybaczyć? Dla dobra dziecka”.

Czułam się zdradzona przez wszystkich. Nawet własna matka nie potrafiła stanąć po mojej stronie. W święta Bożego Narodzenia zaprosiła do siebie Michała i jego nową partnerkę – Kasię. Mnie nie zaprosiła wcale.

Siedziałam wtedy sama przy stole z Antkiem i patrzyłam na pusty talerz dla niespodziewanego gościa. W tamtym momencie poczułam taką samotność, jakiej nigdy wcześniej nie znałam.

Przez kolejne miesiące próbowałam odbudować swoje życie. Zapisałam się na terapię. Poznałam kilka kobiet w podobnej sytuacji – wszystkie miały swoje historie o zdradzie i niezrozumieniu ze strony najbliższych. Zaczęłam powoli odzyskiwać pewność siebie.

Któregoś dnia mama zadzwoniła niespodziewanie:

– Iwona, musimy porozmawiać.

Spotkałyśmy się w tej samej kuchni, gdzie wszystko się zaczęło. Siedziała naprzeciwko mnie, bawiąc się obrączką na palcu.

– Wiesz… Może rzeczywiście powinnam była cię bardziej wspierać – powiedziała cicho.

Poczułam łzy napływające do oczu.

– Mamo… Ja tak bardzo chciałam tylko twojego wsparcia…

– Ale ty zawsze byłaś taka silna… Myślałam, że sobie poradzisz…

Nie potrafiłam już tego słuchać. Wstałam od stołu.

– Mamo, ja już nie chcę walczyć o twoją uwagę. Przez całe życie próbowałam być taka, jaką chciałaś mnie widzieć. Ale teraz muszę być sobą.

Wyszłam z domu mamy po raz ostatni. Od tamtej pory nie odezwałyśmy się do siebie ani razu.

Czasem patrzę na zdjęcia z dzieciństwa i zastanawiam się, gdzie popełniłyśmy błąd. Czy można kochać kogoś i jednocześnie go ranić? Czy można wybaczyć zdradę najbliższej osoby?

Dziś żyję dla siebie i dla Antka. Uczę się każdego dnia stawiać granice i ufać sobie. Ale czasem nocą pytam samą siebie: czy naprawdę musiałam wybrać między sobą a własną matką? Czy ktoś z was też musiał podjąć tak trudną decyzję?