Sąsiadka ujawnia sekret narzeczonego, a ja się mszczę – historia o zdradzie, wstydzie i sile kobiety

Wszystko zaczęło się od krzyku. Pamiętam, jakby to było wczoraj – stałam przy kuchennym oknie, z kubkiem herbaty w dłoni, gdy przez cienką ścianę usłyszałam głos sąsiadki:

– Pani Marto! Pani Marto! – wołała pani Halina z naprzeciwka, kobieta, która wiedziała o wszystkich wszystko. – Musi pani natychmiast zejść na dół!

Zeszłam, niepewna, czy to kolejna plotka o kimś z osiedla, czy może coś poważniejszego. Halina stała na klatce schodowej z miną, jakby właśnie odkryła tajemnicę wszechświata.

– Pani Marto, ja nie wiem, czy powinnam… Ale nie mogę patrzeć, jak pani żyje w kłamstwie. – Jej głos drżał od emocji.

– O co chodzi? – zapytałam ostrożnie.

– Ten pański narzeczony… ten cały Damian… On nie jest tym, za kogo się podaje. Widziałam go wczoraj wieczorem. Z inną kobietą. I to nie pierwszy raz!

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Damian był moim światłem po latach samotności. Po rozwodzie z pierwszym mężem i dorosłych już dzieciach, które wyfrunęły z domu, myślałam, że los się do mnie uśmiechnął. Damian – przystojny, szarmancki, z własną firmą budowlaną – pojawił się nagle i zawładnął moim sercem.

– Może się pani pomyliła? – próbowałam bronić rzeczywistości, której tak bardzo potrzebowałam.

Halina pokręciła głową.

– Marta, ja wiem, co widziałam. On ją całował pod blokiem! A potem wsiedli razem do jego auta i pojechali. I to nie była żadna kuzynka ani koleżanka z pracy.

Zostawiłam ją na klatce i wbiegłam do mieszkania. Ręce mi drżały. Przez godzinę siedziałam na łóżku wpatrzona w telefon. Damian nie odbierał. W końcu napisałam: „Musimy porozmawiać”.

Przyszedł wieczorem, jakby nigdy nic.

– Hej, kochanie! – uśmiechnął się szeroko i próbował mnie pocałować.

– Nie rób tego – odsunęłam się. – Gdzie byłeś wczoraj wieczorem?

Zamarł na chwilę.

– U Wojtka. Mieliśmy spotkanie w sprawie remontu.

– Nie kłam. Sąsiadka widziała cię z inną kobietą.

Jego twarz stężała. Przez chwilę myślałam, że się przyzna. Ale on tylko wzruszył ramionami.

– Halina? Ta stara plotkara? Przecież ona wymyśla takie rzeczy o wszystkich!

Chciałam mu uwierzyć. Naprawdę chciałam. Ale coś we mnie pękło. Przez następne dni obserwowałam go uważniej. Zaczął znikać częściej niż zwykle. Coraz częściej wracał późno, tłumacząc się korkami albo nagłą robotą.

Pewnego dnia postanowiłam działać. Poprosiłam syna, Bartka, żeby sprawdził Damiana w internecie. Bartek zawsze był sceptyczny wobec mojego narzeczonego.

– Mamo, on ma dwa profile na Facebooku – powiedział po godzinie śledztwa. – Na jednym jest z tobą, na drugim z jakąś blondynką i podpisem „Moja jedyna”.

Serce mi stanęło. Zrobiło mi się niedobrze.

Wieczorem Damian przyszedł jak zwykle z bukietem tulipanów.

– Coś ty taka blada? – zapytał.

– Damian… Kim jest Agata?

Zbladł momentalnie.

– Skąd znasz to imię?

– Lepiej powiedz mi prawdę. Bo jeśli nie ty, to ona mi wszystko opowie.

Wtedy pękł. Przyznał się do wszystkiego: że od pół roku spotyka się z Agatą z Piaseczna, że obiecał jej ślub i wspólne życie. Że nie potrafił wybrać między nami.

– Marta… Ja cię kocham! Ale ona… Ona jest młodsza… I ma dziecko… Ja chciałem tylko pomóc…

Wybuchłam śmiechem przez łzy.

– Pomóc?! Ty kłamco! Ty egoisto!

Wyrzuciłam go za drzwi z hukiem. Ale to nie był koniec tej historii.

Przez kilka dni nie wychodziłam z domu. Telefon dzwonił bez przerwy – Damian błagał o wybaczenie, Halina dopytywała o szczegóły („A mówiłam!”), Bartek chciał mnie zabrać do siebie na weekend.

W końcu postanowiłam się zemścić. Nie mogłam pozwolić, żeby taki człowiek dalej krzywdził kobiety.

Napisałam do Agaty przez Facebooka: „Cześć, jestem Marta. Chyba powinnyśmy porozmawiać o Damianie”.

Spotkałyśmy się w kawiarni na Mokotowie. Agata była młodsza ode mnie o dobre 15 lat, ale miała w oczach ten sam ból i rozczarowanie.

– On ci też obiecywał ślub? – zapytała cicho.

– Tak samo jak tobie – odpowiedziałam gorzko.

Przez dwie godziny układałyśmy plan zemsty. Postanowiłyśmy urządzić Damianowi „zaręczyny” życia – takie, których nigdy nie zapomni.

W sobotę zaprosiłyśmy go do restauracji pod pretekstem wspólnej kolacji we troje (Agata miała być „przyjaciółką” z pracy). Damian przyszedł elegancki jak zawsze, pewny siebie.

Kiedy kelner przyniósł szampana, Agata wyciągnęła pierścionek zaręczynowy i położyła go na stole.

– Damianie – powiedziała głośno – czy powiesz nam obu prawdę?

Ludzie przy stolikach ucichli. Damian zaczął się jąkać:

– To jakieś nieporozumienie…

Wtedy ja wyjęłam telefon i puściłam nagranie jego rozmowy z Agatą (Bartek pomógł mi je zdobyć):
„Marta? To tylko taka znajoma… Z tobą chcę być naprawdę.”

Damian pobladł jak ściana. Wstał i wybiegł z restauracji przy akompaniamencie śmiechu gości.

To był mój moment triumfu. Poczułam ulgę i siłę, jakiej nie czułam od lat.

Po wszystkim wróciłam do domu i zadzwoniłam do Bartka:
– Synu… Chyba pierwszy raz od dawna jestem naprawdę wolna.
– I dumna z ciebie! – odpowiedział bez wahania.

Dziś patrzę na tę historię jak na lekcję życia. Czy warto ufać ludziom bezgranicznie? Czy lepiej słuchać intuicji i ostrzeżeń innych kobiet? A może każda zdrada jest początkiem czegoś nowego?

Czasem trzeba przeżyć upokorzenie i zdradę, żeby odkryć własną siłę. Czy wy też mieliście kiedyś ochotę zemścić się za złamane serce? Jak byście postąpili na moim miejscu?