Obcy Maluch w Życiu Fiodora: Historia o Stracie, Nowym Początku i Cieniu Tajemnicy
– Nie musisz go lubić, Iga, ale postaraj się być dla niego miła – powiedziała mama, zamykając za sobą drzwi mojego pokoju. Siedziałam na łóżku, ściskając w dłoniach poduszkę, jakby mogła mnie ochronić przed tym wszystkim, co działo się za ścianą. Słyszałam cichy płacz Fiodora – tego obcego malucha, który od tygodnia mieszkał z nami.
Nie tyle nie lubiłam kuzyna, co go ignorowałam. Kim on był dla mnie? Tata? Nigdy nie miałam taty, a ten „tata, co ugotował sokoła” też by nie pasował. Dla mamy walczyłam, by ukryć niechęć od pierwszego dnia. Miała już jedenasty rok, wiedziała, że Ewa potrzebuje rodziny. I Jan Kowalski, choć milczący, był niezłym facetem. Ale Fiodor… Fiodor był jak cień przeszłości, którego nikt nie chciał dotykać.
Pierwszy raz zobaczyłam go w kuchni. Siedział przy stole, nogi zwisały mu z krzesła, a oczy miał wielkie i ciemne jak studnia. Mama postawiła przed nim talerz zupy pomidorowej i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. – Iga, może pokażesz Fiodorowi swój pokój? – zaproponowała. Przewróciłam oczami i wyszłam na korytarz, udając, że nie słyszę.
Wieczorem podsłuchałam rozmowę mamy z Janem. Szeptali o czymś za zamkniętymi drzwiami. – On musi się przyzwyczaić – mówiła mama. – To dla niego szok. Stracił wszystko w jeden dzień…
Nie rozumiałam wtedy jeszcze wszystkiego. Wiedziałam tylko tyle, że Fiodor przyjechał do nas z Białegostoku po tym, jak jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Był synem siostry Jana – tej, której nigdy nie poznałam. Mama mówiła, że teraz jesteśmy rodziną. Ale ja czułam się tak, jakby ktoś obcy wszedł do mojego świata i rozrzucił wszystkie moje rzeczy.
Z czasem zaczęły się drobne konflikty. Fiodor płakał nocami i budził mnie swoim szlochem. Rano mama była zmęczona i rozdrażniona. Jan coraz częściej wychodził z domu pod pretekstem pracy w warsztacie samochodowym. Ja zamykałam się w sobie i coraz bardziej oddalałam się od wszystkich.
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły wcześniej niż zwykle. W kuchni zastałam Fiodora siedzącego na podłodze i układającego puzzle. Spojrzał na mnie niepewnie.
– Chcesz się pobawić? – zapytał cicho.
– Nie mam ochoty – odpowiedziałam chłodno i przeszłam obok niego do swojego pokoju.
Wieczorem mama przyszła do mnie z kubkiem herbaty.
– Iga… wiem, że to dla ciebie trudne. Ale Fiodor naprawdę cię potrzebuje. On nie ma nikogo…
– A ja? Ja też cię potrzebuję! – wybuchłam nagle. – Odkąd on tu jest, wszystko się zmieniło! Już nie mamy czasu tylko dla siebie!
Mama przytuliła mnie mocno.
– Kochanie… rodzina to nie tylko ci, których wybieramy. Czasem los stawia przed nami wyzwania, których nie rozumiemy od razu.
Nie odpowiedziałam jej wtedy nic. Leżałam w łóżku długo po tym, jak wszyscy zasnęli. Słyszałam przez ścianę cichy głos Fiodora:
– Mamo…
Ale jego mama już nigdy nie odpowie.
Następnego dnia w szkole pani wychowawczyni poprosiła mnie na rozmowę.
– Iga, słyszałam o twojej sytuacji w domu. Jeśli będziesz chciała porozmawiać…
Pokręciłam głową i uciekłam na przerwę. Nie chciałam litości ani współczucia.
W domu atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Mama była rozdarta między mną a Fiodorem. Jan próbował być sprawiedliwy, ale widziałam, że sam nie radzi sobie z nową sytuacją.
Pewnego wieczoru usłyszałam kłótnię rodziców.
– Ewa, ona jest jeszcze dzieckiem! Nie możesz oczekiwać od niej dorosłości!
– A co mam zrobić? Zostawić Fiodora w domu dziecka?
– Ale Iga cierpi! Przestała się uśmiechać!
Zacisnęłam pięści pod kołdrą. Nikt mnie nie pytał o zdanie.
Kilka dni później wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko.
Była sobota. Mama wyszła do sklepu, Jan naprawiał samochód przed domem. Zostałam sama z Fiodorem. Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę, gdy usłyszałam krzyk.
Wybiegłam na korytarz i zobaczyłam Fiodora leżącego na podłodze przy schodach. Krwawił z kolana i płakał rozpaczliwie.
– Pomóż mi… – szlochał.
Przez chwilę stałam nieruchomo. Potem coś we mnie pękło. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać.
– Chodź do łazienki – powiedziałam cicho.
Umyłam mu ranę i przykleiłam plaster. Patrzył na mnie z wdzięcznością i strachem jednocześnie.
– Dziękuję…
Usiadłam obok niego na podłodze.
– Tęsknisz za mamą? – zapytałam nagle.
Skinął głową i zacisnął usta.
– Ja też czasem tęsknię za moim dawnym życiem – powiedziałam szczerze.
Od tego dnia coś się zmieniło między nami. Zaczęliśmy rozmawiać – najpierw ostrożnie, potem coraz częściej. Pokazałam mu swoje ulubione książki, on nauczył mnie grać w warcaby.
Mama zauważyła zmianę i zaczęła znów częściej się uśmiechać. Jan przynosił nam lody po pracy i opowiadał śmieszne historie z warsztatu.
Ale cień tajemnicy wciąż wisiał nad naszym domem. Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę mamy przez telefon:
– Tak, wiem… Ale on nie może się dowiedzieć… Jeszcze nie teraz…
Zamarłam w progu kuchni. O kim mówiła? O Fiodorze? O mnie?
Od tamtej pory zaczęłam baczniej obserwować dorosłych. Zauważyłam spojrzenia wymieniane między mamą a Janem, niedopowiedziane zdania, ukradkowe rozmowy za zamkniętymi drzwiami.
Czułam narastający niepokój. Czy nasza nowa rodzina była zbudowana na kłamstwie?
Pewnej nocy postanowiłam zapytać mamę wprost.
– Mamo… czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?
Spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.
– Iga… czasem dorośli muszą chronić dzieci przed prawdą. Ale obiecuję ci – kiedy będziesz gotowa, wszystko ci powiem.
Nie spałam tej nocy długo. Patrzyłam na śpiącego Fiodora i zastanawiałam się: czy naprawdę można zacząć wszystko od nowa? Czy rodzina to tylko więzy krwi? A może to coś więcej?
Może czasem trzeba stracić wszystko, żeby zrozumieć, co jest naprawdę ważne?