„Nie jesteśmy twoim bankomatem” – historia o rodzinie, której zabrakło serca
– Do osiemnastki ci pomogę, potem radź sobie sama, Zuzanna. Nie jesteśmy twoim bankomatem – powiedziała mama, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni rozprute buty sportowe, i czułam, jak coś we mnie pęka. To nie był pierwszy raz, kiedy słyszałam podobne słowa, ale tym razem zabrzmiały jak wyrok.
Mam siedemnaście lat i od zawsze wiedziałam, że w naszym domu nie ma miejsca na sentymenty. Mama, Elżbieta Kaczmarek, pracuje na dwa etaty – rano w sklepie spożywczym, wieczorami dorabia sprzątaniem u sąsiadów. Tata, Andrzej, odkąd zamknęli mu warsztat samochodowy, głównie siedzi w domu i narzeka na politykę albo gra w karty z wujkiem Staszkiem. Mam jeszcze młodszego brata, Kubę, który jest oczkiem w głowie mamy – jemu zawsze się coś należy. Ja? Od podstawówki słyszę: „Zuzka, musisz być samodzielna”.
Tego dnia poprosiłam tylko o nowe buty na zawody lekkoatletyczne. Moje stare rozpadły się po ostatnim treningu, a nauczycielka groziła, że bez odpowiedniego obuwia nie dopuści mnie do startu. – Może byś poszła do pracy na weekendy? – rzuciła mama. – W twoim wieku już się zarabiało na swoje zachcianki. – To nie zachcianka! – wybuchłam. – Chcę tylko buty do biegania! – Nie dramatyzuj – ucięła krótko i wróciła do przeglądania Facebooka.
Wyszłam z kuchni i zatrzasnęłam drzwi swojego pokoju. Zawsze byłam „ta silna”, „ta rozsądna”, „ta, która sobie poradzi”. Ale tej nocy płakałam w poduszkę jak dziecko. Próbowałam zrozumieć: czy naprawdę jestem dla nich tylko kolejnym rachunkiem do opłacenia? Czy rodzina powinna być miejscem, gdzie miłość ma termin ważności?
Następnego dnia wróciłam ze szkoły później niż zwykle. W szatni podsłuchałam rozmowę koleżanek o tym, jak ich rodzice kibicują im na zawodach, kupują stroje sportowe i robią kanapki na drogę. Poczułam ukłucie zazdrości i wstydu. W domu panowała cisza – mama była w pracy, tata spał na kanapie przed telewizorem. Kuba grał na konsoli i nawet nie spojrzał w moją stronę.
Wieczorem zebrałam się na odwagę i spróbowałam jeszcze raz porozmawiać z mamą:
– Mamo, naprawdę nie możesz mi pomóc? To dla mnie ważne.
– Zuzanna, ja nie drukuję pieniędzy! – wybuchła. – Kuba też potrzebuje nowych rzeczy do szkoły! Może powinnaś przestać myśleć tylko o sobie?
– Ale ja nigdy niczego nie chcę… – zaczęłam.
– Dość! – przerwała mi ostro. – Po maturze idziesz do pracy albo na studia zaoczne i sama się utrzymujesz. Ja już swoje zrobiłam.
Tata tylko wzruszył ramionami:
– Takie czasy są teraz. Każdy musi sobie radzić.
Wtedy poczułam się naprawdę sama. Zaczęłam rozglądać się za dorywczą pracą – roznosiłam ulotki po osiedlu, pomagałam sąsiadce w ogrodzie za parę groszy. Każdą złotówkę odkładałam do słoika ukrytego pod łóżkiem. Czasem miałam ochotę rzucić wszystko i wyprowadzić się z domu, ale wiedziałam, że bez matury nigdzie nie zajdę.
W szkole coraz trudniej było mi się skupić. Nauczyciele pytali, czy wszystko u mnie w porządku. Przyjaciółka Julia próbowała mnie pocieszać:
– Może twoi rodzice po prostu nie potrafią inaczej? Moja mama też czasem mówi głupoty, ale potem przeprasza…
– U mnie nikt nie przeprasza – odpowiedziałam gorzko.
Zbliżały się zawody sportowe. W końcu kupiłam najtańsze buty na promocji w Biedronce. Nie były idealne, ale lepsze niż dziurawe trampki. Na stadionie czułam się niewidzialna – nikt z rodziny nie przyszedł mnie dopingować. Po biegu usiadłam na trybunach i patrzyłam, jak inne dziewczyny przytulają się do rodziców.
Po zawodach wróciłam do pustego mieszkania. Na stole leżała kartka:
„Zuzka, zostawiłam ci 20 zł na obiad dla siebie i Kuby. Mama”.
Kuba nawet nie podziękował za makaron z serem, który ugotowałam.
Kilka dni później doszło do awantury o pieniądze. Mama znalazła mój słoik z oszczędnościami.
– Skąd masz tyle kasy? – zapytała podejrzliwie.
– Pracuję po szkole.
– I nie możesz się podzielić z bratem? On też by chciał nową grę!
– To są moje pieniądze! Na studia!
– Nie pyskuj! W tym domu wszyscy muszą się dzielić!
Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Julia znalazła mnie płaczącą na ławce pod blokiem.
– Może powinnaś pogadać z pedagogiem? Albo z kimś dorosłym…
– Po co? I tak nikt niczego nie zmieni.
Wkrótce zaczęły się przygotowania do matury. Mama coraz częściej powtarzała:
– Jak nie zdasz matury za pierwszym razem, to idziesz do pracy! Nie będę cię utrzymywać wiecznie!
Czułam presję z każdej strony. Nawet tata zaczął dogadywać:
– Ja w twoim wieku już miałem własne pieniądze.
Coraz częściej myślałam o tym, żeby po prostu zniknąć. Ale wtedy przypominałam sobie słowa mojej wychowawczyni:
– Zuzanna, jesteś bardzo zdolna i ambitna. Nie pozwól nikomu wmówić sobie, że nie zasługujesz na więcej.
Zacisnęłam zęby i uczyłam się jeszcze więcej. Pracowałam po nocach, żeby mieć choć trochę własnych pieniędzy na przyszłość. Marzyłam o studiach w innym mieście – daleko od tego domu bez ciepła.
W dniu moich osiemnastych urodzin mama wręczyła mi kopertę z dwudziestoma złotymi i powiedziała:
– Teraz jesteś dorosła. Liczę na to, że sobie poradzisz.
Tata dodał:
– Powodzenia w życiu.
Nie było tortu ani życzeń. Kuba nawet nie pamiętał o moich urodzinach.
Tego wieczoru długo patrzyłam przez okno na światła miasta i zastanawiałam się: czy naprawdę jestem już dorosła? Czy dorosłość to samotność?
Maturę zdałam bardzo dobrze i dostałam się na wymarzone studia w Poznaniu. Spakowałam walizkę i wyjechałam bez żalu. Mama zadzwoniła tylko raz:
– Pamiętaj, żeby nie prosić nas o pieniądze.
Od tamtej pory kontaktujemy się rzadko – głównie wtedy, gdy chcą wiedzieć, czy wysłać Kubie moje stare ubrania albo zapytać o formalności urzędowe.
Na studiach poznałam ludzi, którzy pokazali mi, czym jest prawdziwa przyjaźń i wsparcie bez warunków wstępnych. Czasem patrzę na rodziny moich znajomych i czuję ukłucie żalu – dlaczego ja tego nie miałam?
Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko wspólne nazwisko czy mieszkanie pod jednym dachem. To przede wszystkim obecność wtedy, gdy jest trudno.
Czy można nauczyć się być dobrym rodzicem bez dobrego wzorca? Czy da się przerwać ten łańcuch chłodu i obojętności? A może każdy z nas musi sam znaleźć swoją definicję rodziny?