List z prawej szuflady: Jak jeden sekret zmienił moje życie po śmierci mamy

Siedziałam na podłodze w salonie, wśród zwiędłych już kwiatów po pogrzebie mamy. W powietrzu unosił się zapach lilii i wosku, a cisza była tak gęsta, że aż bolała. Wtedy, jakby prowadzona jakąś siłą, poszłam do jej sypialni. Szuflada z prawej strony toaletki – ta, której nigdy nie wolno mi było otwierać – kusiła mnie od dziecka. Zawsze była zamknięta, a mama powtarzała: „To moje rzeczy, Marto. Kiedyś zrozumiesz.”

Teraz już nie mogła mi zabronić. Drżącymi dłońmi otworzyłam szufladę. W środku leżał tylko jeden przedmiot – koperta zaadresowana do mnie: „Dla Marty. Otworzyć po mojej śmierci.”

Serce waliło mi jak oszalałe. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać.

„Kochana Marto,
Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Wiem, że nie byłam dla Ciebie łatwą matką. Chcę Ci wyjaśnić dlaczego…”

Czytałam dalej, a słowa wbijały się we mnie jak igły. Mama pisała o czymś, o czym nigdy nie mówiła – o moim ojcu. Przez całe życie wierzyłam, że tata, który odszedł, gdy miałam pięć lat, po prostu nas zostawił. Mama zawsze powtarzała: „Nie był gotowy na rodzinę.”

Ale list mówił coś innego. „Twój ojciec nie odszedł sam. To ja go wyrzuciłam. Bałam się, że zabierze Cię ze sobą do Niemiec. Byłam zazdrosna o jego nową partnerkę i nie mogłam znieść myśli, że mogłabyś ją pokochać bardziej niż mnie.”

Zamarłam. Przez całe dzieciństwo czułam się winna – myślałam, że tata mnie nie chciał. Że to przeze mnie odszedł. Teraz okazało się, że to mama podjęła tę decyzję za nas oboje.

W głowie zaczęły mi się przewijać sceny z dzieciństwa: mama płacząca nocami w kuchni, jej wybuchy złości, kiedy pytałam o tatę, jej niechęć do moich przyjaciółek z „pełnych rodzin”. Zawsze czułam się inna, gorsza.

Wtedy do pokoju wszedł mój brat, Tomek.
– Co tam masz? – zapytał podejrzliwie.
– List od mamy… Do mnie – odpowiedziałam cicho.
– I co tam pisze?
– Że to ona wyrzuciła tatę…
Tomek usiadł obok mnie i przez chwilę milczeliśmy.
– Wiedziałem – powiedział w końcu. – Słyszałem ich kłótnie przez drzwi. Ale nigdy nie miałem odwagi zapytać.

Poczułam narastającą złość i żal. Dlaczego mama przez tyle lat karmiła nas kłamstwem? Dlaczego nie pozwoliła mi poznać ojca? Czy naprawdę była aż tak zazdrosna?

Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Każda rozmowa z rodziną była pełna niedopowiedzeń. Ciotka Basia próbowała mnie pocieszać:
– Twoja mama bardzo Cię kochała…
Ale ja już nie byłam tego taka pewna.

W końcu postanowiłam zadzwonić do taty. Numer miałam zapisany na dnie szuflady w starym notesie mamy – nigdy go nie używałam.

– Halo? – odezwał się głos po drugiej stronie.
– Tato? To ja… Marta.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Marta… Boże… Myślałem, że już nigdy nie zadzwonisz.

Rozmawialiśmy długo. Tata opowiedział mi swoją wersję wydarzeń. Potwierdził słowa mamy z listu, ale dodał coś jeszcze:
– Próbowałem się z Tobą kontaktować. Pisałem listy, wysyłałem prezenty… Ale wszystko wracało do mnie albo znikało bez śladu.

Poczułam się zdradzona przez własną matkę. Przez lata żyłam w przekonaniu, że jestem niechciana przez ojca, a tymczasem to ona odcięła mnie od niego.

Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Rozmawiałam z Tomkiem, z ciotką Basią, nawet z sąsiadką panią Heleną, która pamiętała tamte czasy.
– Twoja mama bardzo cierpiała po rozstaniu – powiedziała pani Helena. – Ale była uparta jak osioł. Nie chciała przyznać się do błędu.

Zaczęłam rozumieć mamę – jej lęki, zazdrość, samotność. Ale czy to wystarczyło, żeby jej wybaczyć?

W końcu pojechałam do taty do Poznania. Spotkanie było trudne – pełne łez i wyrzutów sumienia po obu stronach. Tata pokazał mi stare zdjęcia, listy, które pisał do mnie przez lata.
– Chciałem być częścią Twojego życia – powiedział cicho.

Wróciłam do Warszawy z poczuciem pustki i żalu za straconym czasem. Mama już nigdy nie odpowie na moje pytania. Ale jej list sprawił, że zaczęłam inaczej patrzeć na całe dzieciństwo – już nie tylko przez pryzmat bólu i rozczarowania, ale też ludzkich słabości.

Czasem siedzę wieczorami przy jej toaletce i zastanawiam się: czy gdyby powiedziała mi prawdę wcześniej, nasze życie wyglądałoby inaczej? Czy potrafię jej wybaczyć? A może są rzeczy, których nigdy nie da się naprawić?

Może Wy też macie sekrety rodzinne, które zmieniły Wasze życie? Czy warto znać całą prawdę – nawet jeśli boli?