Nie Kolejny Pokój dla Teściowej: Dom, Który Podzielił Naszą Rodzinę
– Marta, nie przesadzaj, mama tylko chce dobrze – powiedział Bartek, patrząc na mnie z lekkim wyrzutem. Stałam przy oknie w naszej wynajmowanej kawalerce na Pradze, zaciśnięte pięści ukryte w kieszeniach bluzy. Właśnie wróciliśmy z kolejnej wizyty w banku i wiedziałam, że nie stać nas na większe mieszkanie. Ale Halina, jego matka, miała już w głowie plan: „Kupcie trzypokojowe! Przecież kiedyś będę potrzebowała pomocy.”
Nie mogłam uwierzyć, że znowu o tym rozmawiamy. – Bartek, my ledwo mamy na wkład własny. Skąd weźmiemy pieniądze na większe mieszkanie? – spytałam cicho, próbując nie podnieść głosu. On tylko wzruszył ramionami i spojrzał na telefon, jakby szukał tam odpowiedzi.
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy postanowiliśmy kupić coś swojego. Marzyłam o małym mieszkaniu z balkonem, gdzie mogłabym pić kawę o poranku i patrzeć na miasto. Bartek był zachwycony – do czasu, aż Halina zaczęła się wtrącać. Najpierw subtelnie: „A może coś większego? Dla dzieci?” Potem coraz bardziej bezpośrednio: „Wiecie, ja już nie jestem młoda. Może kiedyś zamieszkam z wami?”
Czułam się jak intruz we własnych planach. Każda rozmowa o mieszkaniu kończyła się kłótnią. Bartek był rozdarty – kochał mnie, ale nie potrafił postawić granic matce. Ja czułam się coraz bardziej osamotniona.
Pewnego wieczoru Halina przyszła do nas bez zapowiedzi. Przyniosła ciasto i katalogi z ofertami mieszkań. – Zobaczcie, tu jest piękne trzypokojowe na Ursynowie! Blisko metra, dużo zieleni…
– Mamo, my nie mamy takich pieniędzy – powiedział Bartek zmęczonym głosem.
Halina spojrzała na mnie z uśmiechem, który miał być ciepły, ale czułam w nim ukrytą pretensję. – Marta, przecież ty pracujesz w banku. Może dostaniesz lepszy kredyt? Albo twoi rodzice pomogą?
Poczułam gulę w gardle. Moi rodzice ledwo wiążą koniec z końcem po śmierci taty. Nie miałam odwagi powiedzieć tego głośno przy Halinie. Zamiast tego spojrzałam na Bartka błagalnie. On spuścił wzrok.
Po wyjściu teściowej usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Bartek usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
– Przepraszam cię za to wszystko – wyszeptał. – Po prostu… ona jest sama od śmierci taty i boję się ją zostawić.
– Ale co z nami? – spytałam przez łzy. – Czy zawsze będziemy musieli robić to, czego ona chce?
Następnego dnia w pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura zauważyła moje rozkojarzenie.
– Co się dzieje, Marta? Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc.
Opowiedziałam jej wszystko. Kasia westchnęła i pokręciła głową.
– Teściowe… Zawsze wiedzą lepiej. Ale musisz postawić granicę. Inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Wieczorem wróciłam do domu z mocnym postanowieniem rozmowy z Bartkiem. Zastałam go przy komputerze – przeglądał ogłoszenia mieszkań.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam stanowczo.
Spojrzał na mnie z niepokojem.
– Bartek, ja nie chcę mieszkać z twoją mamą. Chcę mieć dom tylko dla nas. Jeśli tego nie rozumiesz… nie wiem, czy dam radę tak żyć.
Zamilkł na chwilę. Widziałam walkę w jego oczach.
– Marta… Ja cię kocham. Ale ona naprawdę nie ma nikogo poza mną.
– A ja? – spytałam cicho. – Czy ja się liczę?
Przez kolejne dni atmosfera była napięta jak struna. Halina dzwoniła codziennie, pytając o postępy w poszukiwaniach mieszkania. Bartek coraz częściej wychodził z domu pod byle pretekstem. Ja zamykałam się w łazience i płakałam po cichu.
W końcu nadszedł dzień podpisania umowy przedwstępnej na dwupokojowe mieszkanie na Mokotowie. Byliśmy już prawie zdecydowani, kiedy Halina zadzwoniła z dramatyczną wiadomością: „Upadłam w sklepie! Noga spuchła jak balon!”
Bartek natychmiast pojechał do niej. Ja zostałam sama z dokumentami i poczuciem winy. Czy naprawdę byłam taka egoistyczna?
Wieczorem Bartek wrócił zmieniony.
– Marta… Mama naprawdę potrzebuje pomocy. Może powinniśmy jednak kupić większe mieszkanie?
Poczułam jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.
– A co ze mną? Z nami? – spytałam drżącym głosem.
Bartek milczał długo.
– Nie wiem…
Tej nocy nie spałam ani minuty. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim, co poświęciłam dla tej relacji: marzenia o niezależności, o własnym kącie bez wiecznego oceniania i kontroli.
Rano podjęłam decyzję.
– Bartek, jeśli kupimy trzypokojowe mieszkanie dla twojej mamy… ja się wyprowadzam.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Nie rób tego…
– Muszę zadbać o siebie – odpowiedziałam cicho.
Nie wiem, jak potoczy się dalej nasze życie. Może Bartek wybierze matkę, może mnie. Może znajdziemy kompromis – a może każdy pójdzie swoją drogą. Ale jedno wiem na pewno: czasem trzeba postawić granicę nawet tym, których kochamy najbardziej.
Czy naprawdę można być szczęśliwym, jeśli ciągle rezygnuje się z siebie dla innych? Czy miłość przetrwa próbę rodziny? Co wy byście zrobili na moim miejscu?