„Tylko Ty Możesz Ich Upilnować”: Błaganie Córki do Matki
Czasami czuję, że jestem na skraju wytrzymałości. Moje dzieci, Antek i Zosia, to prawdziwe żywioły. Każdy dzień z nimi to jak próba przetrwania w środku burzy. Biegają, skaczą, krzyczą, a ja nie mam ani chwili wytchnienia.
Pewnego dnia, kiedy byliśmy na placu zabaw, sytuacja wymknęła się spod kontroli. Antek zepchnął inne dziecko z huśtawki, a Zosia zaczęła rzucać piaskiem w oczy innych maluchów. Czułam, jak wszyscy rodzice patrzą na mnie z dezaprobatą. Chciałam zapaść się pod ziemię.
-
Mamo, dlaczego oni są tacy niegrzeczni? – zapytała mnie jedna z matek, patrząc na mnie z wyrzutem.
-
Przepraszam, naprawdę przepraszam – odpowiedziałam, próbując złapać Antka, który już biegł w stronę zjeżdżalni.
Nie miałam czasu na wyjaśnienia ani na przeprosiny. Moje dzieci były wszędzie i nigdzie jednocześnie. Czułam się bezradna i samotna w tym chaosie.
Wieczorem, kiedy dzieci w końcu zasnęły, zadzwoniłam do mojej mamy. Potrzebowałam wsparcia, kogoś, kto pomoże mi zrozumieć, co robię źle.
-
Mamo, ja już nie daję rady – powiedziałam przez łzy. – Oni są nie do opanowania.
-
Kochanie, musisz być silna – odpowiedziała mama spokojnym głosem. – Tylko ty możesz ich upilnować.
-
Ale ja już nie mam siły – westchnęłam. – Potrzebuję pomocy.
-
Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała mama. – Ale musisz też nauczyć się stawiać granice.
Jej słowa były jak plaster na moje zranione serce, ale wiedziałam, że to nie wystarczy. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Tym razem Antek uderzył inne dziecko łopatką, a Zosia przewróciła się na rowerku i zaczęła płakać.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam – powtarzałam jak mantrę do innych rodziców.
Czułam się jak najgorsza matka na świecie. Nie potrafiłam zapanować nad własnymi dziećmi. Każdy dzień był dla mnie walką o przetrwanie.
Wieczorem znów zadzwoniłam do mamy.
-
Mamo, ja już naprawdę nie wiem, co robić – powiedziałam zrezygnowana.
-
Kochanie, czasami trzeba po prostu przetrwać – odpowiedziała mama. – Nie zawsze będzie łatwo.
Jej słowa były pocieszeniem, ale wiedziałam, że to nie rozwiąże moich problemów. Moje dzieci nadal były huraganem chaosu, a ja nadal czułam się bezradna.
Każdy dzień był dla mnie wyzwaniem, a spokoju nie było widać na horyzoncie. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by poradzić sobie z tą sytuacją, ale nie wiedziałam jak. Moje serce było pełne miłości do moich dzieci, ale jednocześnie czułam się przytłoczona ich energią i chaosem, który wnosili do mojego życia.