Nieznajomy numer, który zmienił moje życie – historia o tym, jak przypadkowa wiadomość stała się początkiem czegoś niezwykłego

– Znowu ta sama wiadomość… – westchnęłam, patrząc na ekran telefonu. „Dzień dobry, mam nadzieję, że dziś będzie dla Ciebie dobry dzień. – K.” Przez ostatnie trzy miesiące dostawałam takie SMS-y niemal codziennie. Zawsze podpisane tylko literą „K”. Najpierw je ignorowałam, potem zaczęłam się niepokoić. W końcu, po kolejnej nieprzespanej nocy, napisałam: „Kim jesteś? Dlaczego do mnie piszesz?”

Odpowiedź przyszła po chwili: „Przepraszam, jeśli przeszkadzam. Chciałem tylko, żeby ktoś wiedział, że o nim myślę.”

Mój mąż, Tomek, odwrócił się do mnie w łóżku i spojrzał z niepokojem. – Znowu ten numer? Może powinnaś go zablokować? – zapytał. W jego głosie słyszałam zmęczenie i cień zazdrości. Ostatnio i tak było między nami napięcie. Po śmierci mojej mamy wszystko się posypało – nie potrafiłam się pozbierać, a Tomek zamknął się w sobie.

– Nie wiem… To chyba ktoś samotny – odpowiedziałam cicho.

W pracy nie mogłam się skupić. Siedziałam przy komputerze w biurze rachunkowym na warszawskim Mokotowie i co chwilę zerkałam na telefon. Kolejna wiadomość: „Czasem wystarczy jedno dobre słowo, żeby dzień był lepszy.”

Zaczęłam odpowiadać. Najpierw ostrożnie, potem coraz śmielej. Pytałam: „Dlaczego piszesz akurat do mnie?” Odpowiedź: „Twój numer był w starym zeszycie mojej mamy. Chciałem spróbować.”

Serce mi zamarło. Przypomniałam sobie dzieciństwo na warszawskiej Pradze i sąsiadkę, panią Krystynę, która zawsze częstowała mnie domowym ciastem. Czy to możliwe? Zaczęłam wypytywać o szczegóły.

„Moja mama miała na imię Krystyna. Zmarła w zeszłym roku. Znalazłem Twój numer w jej rzeczach.”

Łzy napłynęły mi do oczu. Pamiętałam ją – była dla mnie jak druga babcia. Po śmierci mojej mamy czułam się zupełnie sama, a teraz ktoś z przeszłości próbował nawiązać kontakt.

Wieczorem powiedziałam Tomkowi o wszystkim. – Może powinniśmy się spotkać? – zaproponował niechętnie. Widziałam, że jest rozdarty między troską a zazdrością.

Napisałam do „K”: „Chciałabym Cię poznać.”

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Grochowie. Przyszedł młody mężczyzna, może trzydzieści lat, z nieśmiałym uśmiechem i oczami tak podobnymi do pani Krystyny.

– Mam na imię Kuba – powiedział cicho. – Wiem, że to dziwne… Po śmierci mamy czułem się strasznie samotny. Znalazłem Twój numer i… po prostu musiałem napisać.

Rozmawialiśmy godzinami. O dzieciństwie, o mamie, o tym, jak bardzo brakuje nam bliskich. Poczułam coś, czego nie czułam od dawna – zrozumienie i ciepło.

Z czasem Kuba stał się częścią mojego życia. Spotykaliśmy się regularnie – czasem z Tomkiem, czasem sami. Mój mąż początkowo był nieufny, ale z czasem zaakceptował Kubę jako przyjaciela rodziny.

Pewnego dnia Kuba przyniósł mi stary zeszyt swojej mamy. Na jednej ze stron było moje imię i numer telefonu sprzed lat. Obok notatka: „Ania – dobra dziewczyna z sąsiedztwa.”

Patrzyłam na te słowa i czułam wdzięczność za przypadek, który połączył nasze losy. Dzięki tym wiadomościom odzyskałam wiarę w ludzi i poczułam się mniej samotna.

Czasem zastanawiam się: ile takich przypadkowych wiadomości ignorujemy każdego dnia? Może za każdą z nich kryje się czyjaś historia, czyjaś potrzeba bliskości? Czy warto zamykać się na świat tylko dlatego, że boimy się nieznanego?

A Ty… czy odpowiedziałbyś na taką wiadomość?