„Czy jestem złą matką?” – Święta, które podzieliły moją rodzinę

– Mamo, dlaczego ona dostała nowego laptopa, a ja tylko książki? – głos Kuby rozbrzmiał w kuchni, gdy jeszcze nie zdążyłam dobrze odłożyć talerzy po wigilijnej kolacji. Stał w progu, z oczami pełnymi łez i rozczarowania. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zza jego pleców wyłoniła się Lena, moja pasierbica, ściskając nowiutkiego laptopa, którego dostała od nas pod choinkę.

Wiedziałam, że ten moment nadejdzie. Przez cały grudzień próbowałam znaleźć równowagę między tym, co sprawiedliwe, a tym, co możliwe. Kuba jest moim synem z pierwszego małżeństwa. Lena – córką mojego męża z jego poprzedniego związku. Od dwóch lat próbujemy stworzyć rodzinę patchworkową, choć czasem mam wrażenie, że to bardziej pole minowe niż dom.

– Książki są świetne, Kuba. Wybrałam je specjalnie dla ciebie – próbowałam mówić spokojnie, choć serce waliło mi jak młot. – Wiem, że lubisz czytać…

– Ale ona dostała laptopa! – przerwał mi, a w jego głosie było tyle bólu, że aż mnie ścisnęło w gardle. – To niesprawiedliwe!

Mój mąż, Tomek, wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco. Wiedziałam, że zaraz zacznie się kolejna kłótnia. Przez ostatnie tygodnie spieraliśmy się o prezenty. Tomek uważał, że Lena potrzebuje laptopa do szkoły – rzeczywiście, jej stary komputer ledwo zipał. Kuba miał już swój sprzęt, a do tego ostatnio mówił mi, że marzy o nowych książkach i grach planszowych. Myślałam, że to wystarczy.

Ale nie przewidziałam jednego: porównania. Dzieci zawsze porównują.

Po kolacji Lena zamknęła się w swoim pokoju z laptopem, a Kuba rzucił książkami na łóżko i nie chciał ze mną rozmawiać. Tomek próbował mnie pocieszać:

– Daj im czas. Przejdzie im.

Ale nie przeszło. Następnego dnia rano obudziłam się i zobaczyłam dziesiątki wiadomości na Instagramie. Wrzuciłam zdjęcie prezentów pod choinką – chciałam podzielić się radością świąt. Zamiast tego dostałam falę hejtu.

„Jak możesz tak faworyzować pasierbicę?”
„Biedny Kuba! Widać, kto jest ważniejszy!”
„Matka roku… żenada.”

Czytałam te komentarze z rosnącym poczuciem winy i bezsilności. Przecież nie chciałam nikogo skrzywdzić! Próbowałam tłumaczyć: Lena potrzebowała laptopa do szkoły, Kuba ma już komputer… Ale nikt nie chciał słuchać.

Wieczorem usiadłam z Kubą na łóżku.

– Synku…

– Nie rozumiesz – przerwał mi cicho. – Zawsze muszę ustępować. Najpierw tata odszedł, potem musiałem dzielić się tobą z Tomkiem i Leną… Teraz nawet na święta nie jestem ważny.

Zacisnęłam powieki, żeby nie rozpłakać się przy nim.

– Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie – wyszeptałam. – Ale czasem muszę podejmować trudne decyzje. Chciałam dobrze…

Kuba odwrócił się do ściany. Wyszłam z jego pokoju ze ściśniętym sercem.

Tomek wieczorem próbował rozmawiać z Leną.

– Mamo… – przyszła do mnie później Lena. – Ja nie chciałam robić Kubie przykrości. Po prostu bardzo potrzebowałam tego laptopa…

Przytuliłam ją mocno.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Kuba unikał Leny i Tomka, ja czułam się jak najgorsza matka świata. W pracy nie mogłam się skupić, bo cały czas myślałam o tym, co zrobiłam źle.

W końcu napisałam post na Instagramie:

„Nie jestem idealną matką ani macochą. Staram się jak mogę pogodzić potrzeby wszystkich dzieci w naszej rodzinie patchworkowej. Czasem popełniam błędy. Ale kocham ich wszystkich tak samo mocno.”

Komentarze były różne: jedni mnie wspierali, inni dalej krytykowali.

W sylwestra usiedliśmy razem przy stole. Tomek zaproponował grę planszową – tę samą, którą Kuba dostał na święta. Po raz pierwszy od tygodnia wszyscy się śmialiśmy.

Ale wiem, że rany jeszcze długo będą się goić.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można być sprawiedliwym wobec wszystkich dzieci? Czy każda decyzja matki musi być oceniana przez innych? Może nigdy nie będziemy idealną rodziną… Ale czy to znaczy, że nie warto próbować?