Mój były mąż wrócił po 12 latach – czy można wybaczyć zdradę?
– Anka, proszę, otwórz. Muszę z tobą porozmawiać.
Głos zza drzwi był mi znajomy, choć przez lata próbowałam go wymazać z pamięci. Stałam w korytarzu, ściskając klamkę, a serce waliło mi jak młotem. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że mnie nie ma. Ale potem usłyszałam cichy szloch mojej córki Zosi dobiegający z pokoju – ona też wiedziała, kto stoi po drugiej stronie.
Otworzyłam drzwi. Stał tam Marek – ten sam Marek, który dwanaście lat temu spakował walizki i wyszedł z naszego życia bez słowa wyjaśnienia. Zostawił mnie z pięcioletnią Zosią i kredytem na mieszkanie. Przez lata nie dzwonił, nie pisał, nie płacił alimentów. Słyszałam tylko plotki: że mieszka z jakąś kobietą pod Wrocławiem, że ma nową rodzinę. A teraz stał przede mną – starszy, poszarzały, z oczami pełnymi żalu.
– Anka… wiem, że nie mam prawa tu być. Ale muszę ci coś powiedzieć.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Zosia wybiegła z pokoju. Miała już siedemnaście lat, była prawie dorosła, ale w tej chwili wyglądała jak mała dziewczynka. Stanęła za mną, ściskając moją dłoń.
– Czego chcesz? – zapytałam chłodno.
Marek spuścił głowę.
– Chcę was przeprosić. I… chcę naprawić to, co zepsułem.
Wybuchnęłam śmiechem – gorzkim, pełnym bólu.
– Po dwunastu latach? Myślisz, że możesz po prostu wrócić i wszystko będzie jak dawniej?
Zosia patrzyła na niego z mieszaniną ciekawości i gniewu. Przez lata pytała o ojca, ale nigdy nie miałam odwagi powiedzieć jej prawdy. Mówiłam tylko: „Tata musiał wyjechać”.
Marek próbował wejść do środka, ale zastawiłam mu drogę.
– Nie wiem, czego oczekujesz – powiedziałam cicho. – Że ci wybaczę? Że Zosia rzuci ci się na szyję?
– Nie… Ja… – Marek zawahał się. – Moja żona… zostawiła mnie. Straciłem pracę. Nie mam dokąd pójść.
Poczułam, jak ogarnia mnie fala gniewu. Przyszedł tu tylko dlatego, że nie miał innego wyjścia? Czy naprawdę liczył na litość?
– To nie jest hotel – syknęłam. – Przez dwanaście lat nie interesowałeś się własną córką.
Zosia nagle puściła moją dłoń i podeszła do niego.
– Dlaczego odszedłeś? – zapytała cicho.
Marek spojrzał jej w oczy i zobaczyłam łzy na jego policzkach.
– Byłem głupi. Myślałem, że znajdę szczęście gdzie indziej. Ale nigdy nie przestałem o was myśleć.
Zosia odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Zostałam sama z Markiem na korytarzu.
– Anka… wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale błagam cię… pozwól mi choćby porozmawiać z Zosią. Chcę jej wszystko wyjaśnić.
Patrzyłam na niego długo. Przez te wszystkie lata nauczyłam się być silna – sama wychowywałam córkę, pracowałam na dwa etaty, walczyłam z sądami o alimenty, których nigdy nie dostałam. Były dni, kiedy nie miałam siły wstać z łóżka. Ale zawsze powtarzałam sobie: „Musisz być silna dla Zosi”.
Teraz ten człowiek chciał wrócić do naszego życia jak gdyby nigdy nic.
– Daj mi czas do namysłu – powiedziałam w końcu i zamknęłam drzwi przed jego nosem.
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: pierwsze randki z Markiem na ławce w parku Skaryszewskim, narodziny Zosi, wspólne święta… a potem ta straszna pustka po jego odejściu. Przypomniałam sobie też wszystkie upokorzenia: sąsiadki szepczące za moimi plecami, matkę pytającą: „Co zrobiłaś nie tak?”, samotne wieczory przy zimnej herbacie.
Rano Zosia przyszła do kuchni blada i zapuchnięta od płaczu.
– Mamo… czy on wróci?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– To zależy od ciebie – powiedziałam ostrożnie. – Chcesz go zobaczyć?
Zosia wzruszyła ramionami.
– Nie wiem… Chciałabym go znienawidzić, ale… to mój tata.
Przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że cokolwiek zdecyduję, będzie to miało wpływ na całe nasze życie.
Wieczorem Marek znów zadzwonił do drzwi. Tym razem wpuściłam go do środka. Usiadł przy stole naprzeciwko mnie i Zosi.
– Chcę wam wszystko opowiedzieć – zaczął drżącym głosem. – Wiem, że nie mogę cofnąć czasu… Ale jeśli pozwolicie mi być częścią waszego życia choćby w najmniejszym stopniu…
Zosia patrzyła na niego długo, a potem zapytała:
– Czy naprawdę żałujesz?
Marek skinął głową i rozpłakał się jak dziecko.
Nie wiem jeszcze, co zrobię. Wiem tylko jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe. Może czasem trzeba dać komuś drugą szansę… a może lepiej zamknąć drzwi raz na zawsze?
Czy można wybaczyć zdradę po tylu latach? Czy warto otwierać stare rany? Co byście zrobili na moim miejscu?