Po 40 latach spotkałam swoją pierwszą miłość. Czy można odzyskać przeszłość?

– Naprawdę to ty? – głos Jacka drżał, kiedy stanął przede mną w zatłoczonej kawiarni na Nowym Świecie. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał, a ja znów mam siedemnaście lat i zaraz ucieknę z domu, żeby spotkać się z nim pod starym dębem w parku. Ale teraz miałam już sześćdziesiąt jeden lat, a on – siwe włosy, zmarszczki wokół oczu i spojrzenie, którego nie potrafiłam odczytać.

– To ja, Jacek – odpowiedziałam cicho, czując jak serce wali mi w piersi. – Minęło tyle lat…

Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Przez chwilę milczeliśmy, patrząc na siebie z niedowierzaniem. W powietrzu wisiało napięcie, którego nie potrafiłam rozładować. Próbowałam znaleźć w nim tamtego chłopaka z gitarą, z wiecznie niedopiętym guzikiem i uśmiechem łobuza. Ale widziałam tylko obcego mężczyznę.

– Pamiętasz tamten koncert w liceum? – zapytał nagle. – Jak śpiewałaś ze mną „Dziwny jest ten świat”? Myślałem wtedy, że świat naprawdę jest dziwny…

Uśmiechnęłam się smutno. Oczywiście, że pamiętałam. To wtedy pierwszy raz mnie pocałował. Tamtego wieczoru wróciłam do domu późno, a mama czekała na mnie w kuchni z groźną miną.

– Gdzie byłaś?! – krzyczała wtedy. – Znowu z tym Jackiem?! On cię tylko sprowadzi na złą drogę!

Nie słuchałam jej. Byłam zakochana po uszy. Pisaliśmy do siebie liściki na lekcjach, uciekałam z domu, żeby spotkać się z nim pod pretekstem korepetycji z matematyki. On był moim całym światem.

A potem wszystko się rozpadło. Jacek nie zdał matury za pierwszym razem. Zaczął coraz częściej imprezować, pojawiły się plotki o innych dziewczynach. Ja próbowałam go ratować, przekonywać, że razem damy radę. Ale on odsuwał się coraz bardziej.

Pamiętam tamten wieczór jak dziś. Siedzieliśmy na ławce w parku.

– Muszę wyjechać – powiedział nagle. – Do Wrocławia. Może tam coś się zmieni.

– A ja? – zapytałam cicho.

– Ty… Ty zasługujesz na kogoś lepszego, Aniu.

Zostawił mnie wtedy z rozdartym sercem i poczuciem winy, że nie potrafiłam go zatrzymać.

Przez lata próbowałam o nim zapomnieć. Skończyłam studia, poznałam Andrzeja – spokojnego, poukładanego mężczyznę, który nigdy nie podniósł na mnie głosu. Wyszliśmy za mąż, mieliśmy dwójkę dzieci: Kasię i Michała. Życie płynęło zwyczajnie: praca w szkole, zakupy w Biedronce, wakacje nad Bałtykiem.

Ale gdzieś głęboko we mnie zawsze tkwiła ta rana po Jacku. Czasem śnił mi się jego głos, czasem łapałam się na tym, że szukam go wzrokiem w tłumie.

Aż pewnego dnia dostałam wiadomość na Facebooku: „Aniu, to ja, Jacek. Czy możemy się spotkać?”

Zgodziłam się od razu, choć serce podpowiadało mi, że to niebezpieczne.

Teraz siedzieliśmy naprzeciwko siebie i próbowaliśmy nadrobić czterdzieści lat milczenia.

– Mam żonę – powiedział nagle Jacek. – Ale od dawna nie jesteśmy razem… Dzieci wyjechały za granicę. Samotność potrafi być okrutna.

Poczułam ukłucie żalu. Ja też byłam samotna – Andrzej od lat żył własnym życiem, zamknięty w swoim świecie telewizji i krzyżówek. Dzieci rzadko dzwoniły.

– A ty? – zapytał Jacek cicho.

– Też jestem sama… choć oficjalnie nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Przez kolejne tygodnie spotykaliśmy się coraz częściej. Chodziliśmy na spacery po Łazienkach, piliśmy kawę w tej samej kawiarni. Zaczęliśmy pisać do siebie listy – tak jak kiedyś. Czułam się znów młoda i zakochana.

Ale rzeczywistość szybko upomniała się o swoje prawa.

Pewnego wieczoru Andrzej znalazł jeden z listów Jacka.

– Kto to jest?! – krzyczał z furią niespotykaną u niego nigdy wcześniej. – Po tylu latach małżeństwa robisz mi coś takiego?!

Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Wybiegłam z domu i przez godzinę błąkałam się po mieście.

Wróciłam późno w nocy. Andrzej siedział przy stole z pustym wzrokiem.

– Jeśli chcesz odejść… odejdź teraz – powiedział cicho.

Nie spałam całą noc. Myślałam o dzieciach, o rodzinie, o tym wszystkim, co budowałam przez lata. Czy mogę to wszystko rzucić dla wspomnień? Dla kogoś, kto kiedyś mnie zranił?

Następnego dnia spotkałam się z Jackiem.

– Nie wiem, co robić – powiedziałam mu ze łzami w oczach. – Boję się stracić rodzinę… ale boję się też stracić ciebie drugi raz.

Jacek ujął moją dłoń.

– Może nie da się odzyskać przeszłości… Ale możemy spróbować być szczęśliwi tu i teraz.

Wróciłam do domu i długo patrzyłam w lustro. Widziałam kobietę zmęczoną życiem, ale też gotową na zmiany.

Minęły miesiące. Z Andrzejem zaczęliśmy rozmawiać szczerze jak nigdy dotąd. Powiedziałam mu o wszystkim: o Jacku, o moich uczuciach, o samotności w naszym małżeństwie. Było dużo łez i krzyków, ale też ulga.

Dziś wiem jedno: nie da się cofnąć czasu ani naprawić wszystkiego, co się zepsuło. Ale można próbować żyć prawdziwie – nawet jeśli to boli.

Czasem patrzę na stare zdjęcia z liceum i zastanawiam się: czy gdybym wtedy wybrała inaczej, byłabym szczęśliwsza? Czy można kochać dwóch ludzi naraz? A może najważniejsze to nauczyć się kochać samą siebie?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?