Podziemne lato: Historia Alicji z ulicy Sienkiewicza

Najpierw był huk. Tak głośny, że aż w uszach zabrzęczało, jakby ciężarówka uderzyła w ścianę domu na rogu ulicy Sienkiewicza. Upuściłam miskę z mięsem, szkło z brzękiem rozbiło się o kafelki, a nasz kot, Bazyl, frunął jak ptak i schował się pod stołem. Potem nastała cisza. Nie zwykła — żywa, z odgłosami ulicy i śmiechem dzieci — ale taka, która wciągała powietrze z pokoju i zostawiała mnie samą z własnym biciem serca.

— Mamo! Co to było?! — krzyknął Kuba, wbiegając do kuchni z rozwianymi włosami i przerażeniem w oczach.

Nie odpowiedziałam od razu. Sama nie wiedziałam. W głowie miałam tylko echo tego huku i dziwne uczucie, że coś się właśnie skończyło albo zaczęło. Spojrzałam na rozbite szkło, potem na Kubę i poczułam, jak ogarnia mnie niepokój. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Na progu stał pan Marian z sąsiedztwa, cały blady, trzymając się za bok.

— Alicjo, coś się stało pod naszym domem. Ziemia się zapadła… — wyszeptał, a jego głos drżał.

Wyszliśmy na ulicę. Ludzie już zbierali się wokół wielkiej dziury w chodniku. Z wnętrza wydobywał się chłód i zapach wilgoci. Ktoś mówił o starych tunelach, inni o bombie z wojny. Ja patrzyłam w głąb tej czarnej otchłani i czułam, jakby coś mnie wołało.

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Kuba przewracał się z boku na bok w swoim pokoju, a ja siedziałam przy oknie i patrzyłam na policyjne taśmy otaczające zapadlisko. Przypomniałam sobie opowieści babci Zofii o podziemiach pod miastem — o tajnych przejściach, które prowadziły do miejsc, gdzie ludzie ukrywali się podczas wojny. Zawsze myślałam, że to tylko bajki.

Następnego dnia Kuba przyszedł do mnie z błyskiem w oku.

— Mamo, musimy tam zejść! Może znajdziemy coś ciekawego?

— Oszalałeś? To niebezpieczne! — odpowiedziałam ostro, ale w środku poczułam dreszcz ekscytacji.

Wieczorem usiedliśmy przy stole z moją mamą. Babcia Zofia patrzyła na mnie uważnie.

— Ty też to czujesz, prawda? — zapytała cicho. — Te podziemia… one są częścią naszej historii.

Zamilkłam. Przez chwilę miałam ochotę wykrzyczeć jej wszystko: żal za dzieciństwo pełne niedopowiedzeń, za ojca, który odszedł bez słowa wyjaśnienia, za matkę, która zawsze była bardziej obecna duchem niż ciałem. Ale tylko skinęłam głową.

— Jeśli tam zejdziesz… znajdziesz więcej niż tylko stare cegły — powiedziała babcia tajemniczo.

Nie spałam tej nocy. O świcie podjęłam decyzję. Muszę tam zejść — dla siebie, dla Kuby, dla wszystkich pytań bez odpowiedzi.

Przez kilka dni obserwowaliśmy dziurę. Strażacy zabezpieczyli teren, ale nocą nikt nie pilnował wejścia. Pewnej nocy Kuba wymknął się z domu. Zorientowałam się dopiero po godzinie — zostawił mi kartkę: „Idę szukać prawdy”.

Serce mi stanęło. Wybiegłam na ulicę w piżamie i starych trampkach. Przeskoczyłam taśmy i weszłam do środka zapadliska. Było ciemno i wilgotno. Wołałam Kubę, ale odpowiadało mi tylko echo.

Szłam tunelem, czując pod stopami błoto i gruz. W pewnym momencie usłyszałam cichy płacz.

— Kuba! — krzyknęłam.

— Mamo… tu jest coś dziwnego…

Znalazłam go skulonego przy ścianie z cegieł. Obok leżała stara skrzynia. Otworzyliśmy ją razem — w środku były listy sprzed kilkudziesięciu lat, fotografie ludzi o znajomych twarzach i medalion z inicjałami „Z.K.”

— To babcia Zofia… — szepnęłam.

Kuba spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

— Dlaczego nigdy nam o tym nie powiedziała?

Wróciliśmy do domu nad ranem, brudni i zmęczeni. Babcia siedziała już w kuchni, jakby wiedziała, że wrócimy właśnie teraz.

— Znalazłaś to? — zapytała spokojnie.

Skinęłam głową i po raz pierwszy od lat poczułam łzy pod powiekami.

— To była moja tajemnica — powiedziała cicho babcia. — Bałam się ją wam pokazać… Bałam się waszej reakcji.

Wtedy wszystko się posypało: pretensje za lata milczenia, żal za utracone chwile i strach przed tym, co jeszcze może kryć się pod powierzchnią naszej rodziny. Ale był też spokój — bo wreszcie mogliśmy rozmawiać szczerze.

To lato spędziliśmy inaczej niż wszystkie poprzednie. Każdego dnia odkrywaliśmy kolejne fragmenty rodzinnej historii: stare zdjęcia, listy pełne miłości i bólu, sekrety ukryte w piwnicach i sercach. Zrozumiałam wtedy, że czasem trzeba zejść bardzo głęboko — dosłownie i w przenośni — żeby odnaleźć siebie i swoich bliskich.

Czasami zastanawiam się: ile jeszcze tajemnic kryje się pod naszymi domami? Ile historii nigdy nie zostanie opowiedzianych? Może warto czasem zejść do własnych podziemi i poszukać prawdy — nawet jeśli boli.