Mój przyjaciel wyrzucił wszystkie burgery na naszym grillu. Czy to już koniec naszej przyjaźni?

— Co ty robisz, Bartek?! — krzyknąłem, widząc jak mój najlepszy przyjaciel zamaszyście wrzuca do śmietnika tackę pełną jeszcze surowych burgerów. Zapach świeżo rozpalonego węgla mieszał się z ostrym dymem i… moją narastającą złością.

Bartek nawet nie spojrzał mi w oczy. — Nie mogłem pozwolić, żebyście to jedli. To jest… to jest okropne! — wykrztusił, a jego głos drżał od emocji.

Wokół nas stali moi rodzice, siostra Kasia z mężem i kilku znajomych z pracy. Wszyscy patrzyli na Bartka jak na szaleńca. Jeszcze przed chwilą śmialiśmy się, żartowaliśmy o tym, kto pierwszy przypali kiełbaski. Teraz cisza była gęsta jak dym unoszący się nad grillem.

— Bartek, przecież wiedziałeś, że będą tu burgery — powiedziałem już ciszej, próbując zapanować nad głosem. — Specjalnie dla ciebie kupiłem wegańskie kiełbaski i warzywa. Wszystko jest na stole.

Bartek odwrócił się do mnie gwałtownie. — To nie chodzi o mnie! Chodzi o to, że nie mogę patrzeć, jak moi bliscy jedzą cierpienie. Nie rozumiesz?

W tamtej chwili poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Przecież znaliśmy się od podstawówki. Razem chodziliśmy na wagary, razem przeżywaliśmy pierwsze miłości i rozczarowania. A teraz staliśmy naprzeciwko siebie jak obcy ludzie.

Moja mama próbowała rozładować atmosferę: — Może usiądziemy i spokojnie porozmawiamy? Bartek, napijesz się kompotu?

Bartek pokręcił głową i spojrzał na mnie z wyrzutem. — Przepraszam, Michał, ale nie mogłem inaczej.

Wszyscy zaczęli szeptać między sobą. Kasia podeszła do mnie i ścisnęła mnie za ramię. — Michał, on chyba naprawdę przeżywa tę zmianę…

Ale ja czułem tylko wściekłość i rozczarowanie. Przez cały tydzień planowałem ten grill. Chciałem, żeby było jak dawniej: śmiechy, muzyka, wspólne jedzenie. Zawsze dbałem o to, żeby każdy czuł się dobrze — nawet teraz zadbałem o wegańskie opcje dla Bartka.

— Bartek, czy ty naprawdę myślisz, że masz prawo decydować za wszystkich? — zapytałem już spokojniej, choć w środku aż kipiałem.

Bartek spuścił wzrok. — Może nie mam… Ale nie mogłem inaczej. Od kiedy przeszedłem na weganizm, wszystko widzę inaczej. To nie jest tylko dieta. To jest… coś więcej.

Wiedziałem, że ostatnio dużo czytał o prawach zwierząt, oglądał filmy dokumentalne i coraz częściej mówił o tym na spotkaniach. Ale nigdy nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko.

— Wiesz co? — powiedziałem przez zaciśnięte zęby. — Może powinieneś był po prostu nie przychodzić.

Bartek spojrzał na mnie z bólem w oczach. — Chciałem być z tobą… Ale nie mogę już udawać.

Wtedy poczułem coś jeszcze gorszego niż złość: żal. Przecież Bartek był moim najbliższym przyjacielem. Wiedziałem o nim wszystko: o jego trudnym dzieciństwie, o tym jak bał się ciemności do czternastego roku życia, o jego pierwszym złamanym sercu. A teraz stał przede mną ktoś obcy.

Goście zaczęli się rozchodzić po ogrodzie. Ktoś próbował ratować sytuację żartem:

— No to chyba dzisiaj wszyscy zostaniemy weganami! — rzucił Tomek z pracy.

Ale nikt się nie zaśmiał.

Wieczorem siedziałem sam na tarasie. Mama przyniosła mi herbatę i usiadła obok.

— Michałku, czasem ludzie się zmieniają…

— Wiem, mamo. Ale dlaczego musiał to zrobić akurat dzisiaj? Dlaczego nie mógł po prostu pogadać?

Mama westchnęła ciężko. — Może dla niego to było ważniejsze niż myślisz.

Przez kolejne dni Bartek nie odpisywał na moje wiadomości. W pracy wszyscy pytali, co się stało na grillu. Kasia zadzwoniła wieczorem:

— Michał, Bartek jest załamany. Mówi, że cię zawiódł.

— To dlaczego nie może po prostu przeprosić?

— Może boi się twojej reakcji?

Zacząłem analizować wszystko od początku: czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy powinienem był bardziej go wysłuchać? A może to on przekroczył granicę?

W końcu napisałem do niego długą wiadomość:

„Bartek, wiem, że dla ciebie to ważne. Ale dla mnie ważna była nasza przyjaźń i wspólne chwile. Chciałem tylko, żebyśmy byli razem jak dawniej. Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć to, co zrobiłeś… Ale chciałbym cię zrozumieć.”

Odpisał dopiero po kilku dniach:

„Michał… Przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Po prostu nie umiem już patrzeć na świat tak jak kiedyś. Jeśli chcesz jeszcze kiedyś pogadać — jestem.”

Nie wiem, co będzie dalej z naszą przyjaźnią. Może już nigdy nie będzie tak jak dawniej? Może musimy nauczyć się żyć obok siebie inaczej? Czasami zastanawiam się: czy można pogodzić własne przekonania z szacunkiem do innych? Czy jedna decyzja może naprawdę przekreślić lata wspólnych wspomnień?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?