Zdrada, tajemnice i przebaczenie: Historia Elżbiety z warszawskiego Mokotowa

— Ela, musimy porozmawiać — usłyszałam przez telefon głos Marka. Był zimny, jakby mówił do obcej kobiety. — Wychodzę. Na dobre.

Siedziałam na kanapie w naszym mieszkaniu na Mokotowie, wpatrując się w walizkę stojącą przy drzwiach. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko zły sen, że zaraz Marek wróci, rzuci walizkę w kąt i powie: „Przepraszam, kocham cię”. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Czułam to od miesięcy — dystans, chłód, coraz rzadsze rozmowy. Ale nie sądziłam, że odejdzie. Nie po trzydziestu latach.

— Do kogo idziesz? — zapytałam cicho, choć już znałam odpowiedź.

— Do Ani — odpowiedział bez wahania.

Ania. Moja przyjaciółka z liceum. Znałyśmy się od zawsze, razem przeżywałyśmy pierwsze miłości, wspólne wagary i rozczarowania. Ostatnio kontakt się urwał, nie wiedziałam nawet dlaczego. Teraz już wiedziałam.

— Jak mogłeś? — wyszeptałam. — Po tym wszystkim?

Marek milczał. Po chwili usłyszałam tylko: — Przepraszam.

Telefon zamilkł. Zostałam sama z ciszą, która bolała bardziej niż jakiekolwiek słowa.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Dzieci — Kasia i Michał — dzwonili codziennie, ale nie potrafiłam im powiedzieć prawdy. „Tata wyjechał służbowo”, powtarzałam jak mantrę. Nie chciałam ich martwić. Nie chciałam przyznać się do porażki.

Któregoś wieczoru zadzwoniła mama. Jej głos był ciepły, troskliwy, ale wyczuwałam w nim niepokój.

— Eluś, co się dzieje? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak.

Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak dziecko.

— Mamo, Marek mnie zostawił… Dla Ani.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Potem usłyszałam tylko: — Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie.

Zamarłam.

— Co masz na myśli?

Mama westchnęła ciężko.

— To nie jest pierwszy raz, kiedy Marek cię zdradził. Myślisz, że nie widziałam tych jego spojrzeń na rodzinnych imprezach? Że nie słyszałam plotek? Ale zawsze byłaś taka dumna… Nie chciałaś słuchać.

Poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Przez lata żyłam w iluzji? Czy naprawdę byłam aż tak ślepa?

W nocy nie mogłam spać. Wpatrywałam się w sufit i analizowałam każdą scenę z naszego życia. Każdy uśmiech Marka, każde jego spóźnienie do domu, każdą wymówkę o nadgodzinach. Czy naprawdę nigdy nie zauważyłam?

Rano zadzwoniła Kasia.

— Mamo, musimy pogadać. Tata był u mnie wczoraj…

Zamarłam.

— I?

— Powiedział mi wszystko. Że odchodzi do innej kobiety. Ale nie powiedział kim ona jest. Mamo… czy ty coś wiedziałaś?

Nie potrafiłam kłamać.

— Tak, Kasiu. To Ania.

Po drugiej stronie usłyszałam szloch córki.

— Jak on mógł? Przecież ona była jak ciocia…

Przez kolejne dni żyliśmy wszyscy w zawieszeniu. Michał przestał odbierać telefony od ojca. Kasia przestała rozmawiać z Anią. Ja przestałam wychodzić z domu.

Pewnego dnia pod drzwiami znalazłam kopertę bez nadawcy. W środku był list napisany znajomym pismem:

„Elu,
Wiem, że mnie nienawidzisz i masz do tego prawo. Ale musisz wiedzieć jedno: Marek kochał cię przez te wszystkie lata, ale nigdy nie przestał myśleć o mnie. Przepraszam cię za ból, który ci sprawiłam. Wiem też coś jeszcze… Coś, co powinnaś wiedzieć o swojej rodzinie.”

Serce mi zamarło. Co jeszcze mogło mnie spotkać?

Postanowiłam spotkać się z Anią. Zadzwoniłam do niej po raz pierwszy od miesięcy.

— Ela… — jej głos był drżący.

— Musimy porozmawiać. Twarzą w twarz.

Spotkałyśmy się w kawiarni na Puławskiej, gdzie kiedyś świętowałyśmy nasze urodziny.

— Dlaczego? — zapytałam bez ogródek.

Ania spuściła wzrok.

— Marek był moją pierwszą miłością jeszcze przed tobą… Nigdy o nim nie zapomniałam. Kiedy wrócił do mojego życia po tylu latach… Nie potrafiłam się oprzeć.

Poczułam gniew i żal jednocześnie.

— A list? Co chciałaś mi powiedzieć?

Ania spojrzała mi prosto w oczy.

— Twój ojciec… On miał romans z moją matką przez wiele lat. Byliśmy jak siostry nie tylko z wyboru…

Zatkało mnie.

— Co ty mówisz?

— Jest szansa, że jesteśmy przyrodnimi siostrami, Ela…

Świat zawirował mi przed oczami. Przez chwilę myślałam, że zemdleję.

Wyszłam z kawiarni bez słowa. Przez kolejne dni nie odbierałam telefonów od nikogo. Czułam się zdradzona przez wszystkich: przez męża, przyjaciółkę i własną rodzinę.

Po tygodniu zadzwoniła mama.

— Eluś… musimy porozmawiać o twoim ojcu.

Spotkałyśmy się na ławce w parku Morskie Oko.

— To prawda — powiedziała mama cicho. — Twój ojciec miał romans z matką Ani przez wiele lat. Wiedziałam o tym… Ale bałam się ci powiedzieć.

Poczułam łzy na policzkach.

— Dlaczego wszyscy mnie okłamywaliście?

Mama spojrzała na mnie ze smutkiem.

— Bo chciałam cię chronić przed bólem…

Wróciłam do pustego mieszkania i długo patrzyłam na stare zdjęcia rodzinne. Zobaczyłam na nich coś nowego: ukradkowe spojrzenia ojca na matkę Ani, uśmiechy pełne tajemnic.

Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać swoje życie na nowo. Kasia i Michał wspierali mnie jak mogli, choć sami byli pogubieni w tej sytuacji. Marek próbował dzwonić — raz nawet przyszedł pod drzwi i błagał o rozmowę:

— Ela… Przepraszam za wszystko. Popełniłem błąd…

Spojrzałam na niego z chłodem.

— To już nie ma znaczenia, Marku. Zbyt wiele rzeczy zostało powiedzianych i zrobionych.

Z czasem zaczęłam wychodzić z domu coraz częściej. Zapisałam się na zajęcia jogi, zaczęłam chodzić na spacery po Łazienkach Królewskich. Poznałam nowych ludzi — sąsiadkę Zofię, która zaprosiła mnie na herbatę i opowiedziała swoją historię o zdradzie męża sprzed lat.

Zrozumiałam wtedy jedno: nie jestem sama w swoim bólu. Każda z nas niesie swój krzyż, każda ma swoje tajemnice i rany.

Dziś patrzę na swoje życie inaczej. Wiem już, że nie można budować szczęścia na kłamstwie i przemilczeniach. Ale wiem też, że nawet po największym ciosie można się podnieść i zacząć od nowa.

Czasem pytam siebie: czy gdybym wiedziała wcześniej o zdradach Marka albo o romansie mojego ojca — czy moje życie wyglądałoby inaczej? Czy lepiej jest znać całą prawdę, nawet jeśli boli?

A wy? Czy chcielibyście znać wszystkie rodzinne sekrety — czy czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości?