Zdrada wśród najbliższych: Jak przypadkowe spotkanie w sklepie zmieniło moje życie
– Paweł, nie zapomnij kupić mleka! – krzyknęłam przez telefon, stojąc w korku na Alejach Jerozolimskich. Był piątek, godzina szesnasta, a ja marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu i położyć się na kanapie. Ostatnie tygodnie były dla mnie trudne – kolejne nieudane próby zajścia w ciążę, wizyty u lekarzy, hormony, które sprawiały, że płakałam bez powodu. Paweł zawsze był przy mnie. Przytulał, pocieszał, mówił: „Marta, wszystko się ułoży. Najważniejsze, że jesteśmy razem.”
Właśnie dlatego to, co zobaczyłam tego dnia w sklepie spożywczym na rogu naszej ulicy, rozdarło mnie na pół.
Weszłam tam tylko po chleb i jogurt. Byłam zmęczona i rozkojarzona, ale nagle usłyszałam znajomy śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam Pawła. Stał przy lodówkach z nabiałem. Obok niego była Ania – moja najlepsza przyjaciółka od liceum. Zawsze mówiła, że Paweł to „złoty facet”, że mam szczęście. W tej chwili jej ręka spoczywała na jego ramieniu, a on patrzył na nią z takim czułością, jakiej nie widziałam od miesięcy.
Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko niewinny gest. Może Ania żartowała? Może Paweł po prostu ją pociesza? Ale wtedy zobaczyłam, jak ich dłonie splatają się na chwilę. Jakby świat wokół przestał istnieć.
Nie wiem, jak długo stałam za regałem z makaronami. Serce waliło mi jak oszalałe. W głowie miałam mętlik: „To niemożliwe. Przecież Paweł mnie kocha. Przecież Ania jest moją przyjaciółką!”
Kiedy wyszli ze sklepu razem, nie mogłam się powstrzymać – poszłam za nimi. Szli powoli, rozmawiali szeptem. W pewnym momencie Paweł objął Anię w pasie i pocałował ją w policzek.
Wróciłam do domu jak automat. Ręce mi się trzęsły, nie mogłam złapać oddechu. W głowie słyszałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego?”
Wieczorem Paweł wrócił do domu jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnął się do mnie i zapytał:
– Wszystko w porządku?
Chciałam wykrzyczeć mu w twarz wszystko, co widziałam. Ale nie potrafiłam. Zamiast tego powiedziałam cicho:
– Tak, po prostu jestem zmęczona.
Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. Wspomnienia wracały falami: nasze wspólne wakacje nad morzem, ślub w małym kościele pod Warszawą, pierwsze mieszkanie… I Ania – zawsze obok mnie, zawsze gotowa wysłuchać moich zwierzeń.
Następnego dnia zadzwoniłam do Ani.
– Spotkajmy się – powiedziałam drżącym głosem.
Wybrałyśmy kawiarnię na Mokotowie. Siedziała już przy stoliku, uśmiechnięta jak zawsze.
– Co się dzieje? – zapytała.
Nie wytrzymałam.
– Widziałam was wczoraj w sklepie – powiedziałam bez ogródek. – Widziałam wszystko.
Ania pobladła.
– Marta… To nie tak…
– To jak? – przerwałam jej ostro. – Od kiedy?
Zaczęła płakać.
– To był przypadek… Spotkaliśmy się kilka razy… Nie chciałam cię skrzywdzić…
Poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.
– A jednak skrzywdziłaś – wyszeptałam.
Wróciłam do domu i czekałam na Pawła. Kiedy wszedł do mieszkania, spojrzałam mu prosto w oczy.
– Wiem o wszystkim – powiedziałam spokojnie.
Zamarł.
– Marta… Przepraszam… Ja… Nie wiem, co się stało…
– To ja ci powiem – przerwałam mu. – Zdradziłeś mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Wiesz, ile razy płakałam przez te wszystkie miesiące? Ile razy czułam się winna przez to, że nie mogę zajść w ciążę? A ty…
Paweł usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
– To był błąd… Nie chciałem tego… Po prostu… Czułem się bezradny… Ty byłaś taka smutna… Ania mnie rozumiała…
Poczułam gniew.
– Więc zamiast być przy mnie, poszedłeś do niej?
Nie odpowiedział.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Nie mogłam spać ani jeść. Mama dzwoniła codziennie:
– Martuśka, co się dzieje? Jesteś jakaś inna…
Nie miałam siły jej tłumaczyć.
W pracy wszyscy zauważyli zmianę. Szefowa zapytała:
– Marta, czy wszystko u ciebie dobrze?
Chciało mi się krzyczeć: „Nie! Nic nie jest dobrze!” Ale tylko kiwałam głową i udawałam, że wszystko jest w porządku.
Po tygodniu Paweł spakował walizkę i wyprowadził się do matki.
– Potrzebujemy czasu – powiedział cicho.
Zostałam sama w naszym mieszkaniu pełnym wspomnień i niedokończonych rozmów. Każdy kąt przypominał mi o tym, co straciłam: miłość, zaufanie i przyjaźń.
Czasem zastanawiam się: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? Czy można jeszcze komuś zaufać po czymś takim?
Może to właśnie jest najtrudniejsze – nauczyć się żyć od nowa i uwierzyć, że kiedyś znów będę szczęśliwa.