Czy naprawdę jestem ojcem mojego syna? Moja walka o prawdę i rodzinę
– Michał, musimy porozmawiać – powiedziała Ania, moja żona, z głosem drżącym jakby zaraz miała się rozpłakać. Stała w progu kuchni, a ja właśnie nalewałem sobie kawę, próbując zebrać myśli przed kolejnym dniem w pracy. Spojrzałem na nią i od razu poczułem, że coś jest nie tak.
– Co się stało? – zapytałem, choć już wiedziałem, że to nie będzie zwykła rozmowa.
– To o Kubie… – zaczęła, a ja poczułem, jak serce zaczyna mi walić. – Michał… czy ty nigdy nie miałeś wątpliwości?
Zamarłem. Kuba miał już osiem lat. Od początku był moim oczkiem w głowie. To ja uczyłem go jeździć na rowerze, to ja chodziłem z nim na mecze Legii, to ja tuliłem go do snu, gdy miał koszmary. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby kwestionować swoje ojcostwo. Ale teraz… Ania patrzyła na mnie z takim bólem i strachem, że poczułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
– O czym ty mówisz? – wydusiłem z siebie.
– Michał… Ja… Ja wtedy… – zaczęła jąkać się i nagle wybuchnęła płaczem. – Byłam wtedy z kimś innym. To był tylko jeden raz! Przysięgam! Ale nie mogę już dłużej żyć z tym ciężarem…
Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch. Przez chwilę nie mogłem oddychać. W głowie miałem mętlik: obrazy z naszego wspólnego życia, śmiech Kuby, jego pierwsze słowo „tata”, wspólne wakacje nad morzem… Wszystko zaczęło się rozmywać.
– Chcesz mi powiedzieć, że Kuba może nie być moim synem? – zapytałem cicho.
Ania tylko skinęła głową i zasłoniła twarz dłońmi.
Wyszedłem z domu bez słowa. Szedłem bez celu po szarych ulicach Warszawy, mijając ludzi pogrążonych w swoich sprawach. Czułem się jak duch. W głowie kłębiły mi się pytania: Jak mogła mi to zrobić? Jak mogłem być taki ślepy? Czy naprawdę przez osiem lat żyłem w kłamstwie?
Wieczorem wróciłem do domu. Kuba już spał. Ania siedziała przy stole, czerwona od płaczu.
– Musimy zrobić test DNA – powiedziałem bez emocji.
Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie. Kuba niczego nie rozumiał. Pytał tylko: „Tato, czemu mama płacze?” albo „Tato, czemu jesteś smutny?” Starałem się być dla niego taki jak zawsze, ale czułem, że coś we mnie pękło.
Test DNA zrobiliśmy po cichu. Wyniki miały przyjść za dwa tygodnie. Każdy dzień był dla mnie torturą. W pracy nie mogłem się skupić, w domu unikałem Ani. Moja matka zauważyła, że coś jest nie tak.
– Michał, co się dzieje? – zapytała pewnego dnia przez telefon.
Nie chciałem jej mówić prawdy. Bałem się jej reakcji. Wiedziałem, że zawsze była sceptyczna wobec Ani. Ale nie wytrzymałem.
– Mamo… Może nie jestem ojcem Kuby – powiedziałem i usłyszałem ciszę po drugiej stronie słuchawki.
– Michał… Synku… Cokolwiek się stanie, pamiętaj: to ty go wychowałeś. To ty jesteś jego ojcem – powiedziała cicho.
Te słowa trochę mnie uspokoiły, ale lęk nie znikał.
W końcu nadszedł dzień wyników. Siedzieliśmy z Anią przy stole w milczeniu. Otworzyłem kopertę i przeczytałem: „Brak zgodności genetycznej.”
Poczułem pustkę. Wszystko we mnie krzyczało: „To niemożliwe!”
Ania zaczęła płakać jeszcze mocniej.
– Przepraszam… Przepraszam… – powtarzała w kółko.
Nie wiedziałem, co robić. Chciałem wybiec z domu i nigdy nie wracać. Ale wtedy usłyszałem cichy głos Kuby:
– Tato? Czemu mama płacze?
Spojrzałem na niego. Miał moje oczy. Przynajmniej tak mi się zawsze wydawało. Podszedł do mnie i przytulił się mocno.
– Kocham cię, tato – powiedział szeptem.
Wtedy coś we mnie pękło po raz drugi. Zrozumiałem, że choć nie jestem jego biologicznym ojcem, jestem jego tatą od pierwszego dnia jego życia. To ja byłem przy nim zawsze. To ja go kochałem bezwarunkowo.
Ale nie potrafiłem wybaczyć Ani tak szybko. Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak współlokatorzy. Rozważałem rozwód, ale bałem się rozstania z Kubą bardziej niż czegokolwiek innego.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem z Anią przy stole.
– Michał… Wiem, że cię zraniłam – zaczęła cicho. – Ale błagam cię… Nie zabieraj Kubie ojca. On cię kocha nad życie.
Spojrzałem na nią długo.
– Nie wiem jeszcze, co zrobię – odpowiedziałem szczerze. – Ale wiem jedno: Kuba zawsze będzie moim synem.
Z czasem nauczyliśmy się żyć z tą prawdą. Nasze małżeństwo już nigdy nie było takie jak dawniej, ale dla Kuby staraliśmy się być rodziną. Czasami myślę o tym drugim mężczyźnie – czy wie o istnieniu Kuby? Czy chciałby go poznać?
Najtrudniejsze były pytania Kuby:
– Tato, dlaczego czasem jesteś smutny?
Zawsze odpowiadałem:
– Bo życie bywa trudne, synku. Ale pamiętaj: kocham cię najbardziej na świecie.
Dziś wiem jedno: ojcostwo to nie tylko geny. To wybór dokonywany każdego dnia.
Czasami patrzę w lustro i pytam sam siebie: czy wybrałbym inaczej, gdybym wiedział od początku? Czy krew naprawdę znaczy więcej niż serce? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?