Po trzydziestu latach razem: kiedy miłość zamienia się w podejrzenie

— Gdzie byłeś wczoraj wieczorem? — Jej głos przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy zlewie, z rękami opartymi o blat, patrząc na mnie z takim chłodem, jakiego nie widziałem przez trzydzieści lat naszego wspólnego życia.

Zamarłem w progu, jeszcze w kurtce, z torbą na ramieniu. — W pracy, Magda. Przecież wiesz, że mamy teraz zamknięcie miesiąca. Wyszedłem po ósmej, wróciłem po dwudziestej drugiej. — Mój głos zabrzmiał sucho, zmęczony. Byłem naprawdę wykończony.

— Tak? — Uniosła brwi. — A może byłeś u niej? U tej swojej sekretarki? — Jej słowa uderzyły mnie jak policzek.

Przez chwilę nie mogłem złapać tchu. — Magda, co ty mówisz? Przecież znasz Martę! Ma męża, dzieci… Ja nawet nie mam jej numeru prywatnego!

— Nie kłam! — krzyknęła. — Ostatnio ciągle siedzisz w pracy, wracasz coraz później, nie patrzysz na mnie… Nawet nie pamiętasz, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy o czymś innym niż rachunki albo dzieci!

Patrzyłem na nią i czułem, jak coś we mnie pęka. Przez trzydzieści lat byliśmy razem. Przetrwaliśmy śmierć mojej matki, jej chorobę, narodziny naszych dzieci, budowę domu, kryzysy finansowe. Zawsze byliśmy drużyną. A teraz stała przede mną kobieta, której nie poznawałem.

— Magda… — zacząłem cicho. — Pracuję tyle, żebyśmy mogli spokojnie żyć. Żeby dzieci miały wszystko, czego potrzebują. Żebyś ty mogła spokojnie spać.

— Ja już nie śpię spokojnie! — przerwała mi. — Od miesięcy budzę się w nocy i czekam na ciebie. Boję się, że któregoś dnia po prostu nie wrócisz.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wyszedłem z kuchni i zamknąłem się w łazience. Oparłem się o zimne kafelki i próbowałem zrozumieć, kiedy to wszystko zaczęło się psuć. Czy to moja wina? Czy naprawdę zaniedbałem Magdę?

Pamiętam nasze początki. Byliśmy młodzi, pełni marzeń. Ona studiowała pedagogikę, ja informatykę. Poznaliśmy się na juwenaliach w Krakowie. Była najpiękniejszą dziewczyną na sali — śmiała się głośno i tańczyła tak, jakby świat należał do niej. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

Potem przyszły dzieci: Ania i Tomek. Noce bez snu, pieluchy, kredyty na mieszkanie. Ale byliśmy szczęśliwi. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem: wyjazdy nad morze, rowery po lesie, wspólne gotowanie niedzielnych obiadów.

A potem… potem życie zaczęło nas gonić. Ja coraz więcej pracowałem — najpierw dla awansu, potem żeby spłacić kredyt na dom pod Krakowem, potem żeby dzieci mogły studiować za granicą. Magda została w domu dłużej niż planowała, potem wróciła do pracy w szkole. Zaczęliśmy żyć obok siebie.

Nie zauważyłem nawet kiedy przestaliśmy rozmawiać o marzeniach. Zamiast tego były tylko listy zakupów i harmonogramy wizyt u lekarza.

Ostatnio Magda stała się nerwowa. Często płakała bez powodu albo zamykała się w sypialni z książką i nie chciała ze mną rozmawiać. Myślałem, że to może menopauza albo stres w pracy. Nie przyszło mi do głowy, że mogłaby mnie podejrzewać o zdradę.

Kilka dni później wróciłem do domu wcześniej niż zwykle. Zastałem ją przy stole z Anią.

— Mamo, przesadzasz — mówiła Ania cicho. — Tata nigdy by cię nie zdradził.

— Skąd możesz wiedzieć? — Magda miała czerwone oczy od płaczu. — Twój ojciec jest inny niż kiedyś.

Wszedłem do pokoju i obie zamilkły.

— Może powinniśmy porozmawiać wszyscy razem? — zaproponowałem.

Magda spojrzała na mnie z bólem i gniewem jednocześnie.

— Nie wiem już, kim jesteś — powiedziała cicho.

To bolało bardziej niż wszystko inne.

Próbowałem ją przekonać: przynosiłem kwiaty bez okazji, proponowałem wspólne wyjścia do kina czy na spacer. Ale ona odsuwała się coraz bardziej.

Pewnego wieczoru znalazłem ją siedzącą przy stole z kieliszkiem wina i starym albumem ze zdjęciami.

— Pamiętasz ten dzień? — zapytała pokazując zdjęcie z naszej pierwszej wspólnej wycieczki w Tatry.

— Oczywiście — uśmiechnąłem się smutno. — Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi…

— Myślisz, że jeszcze możemy być? — zapytała nagle.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Od tamtej pory próbujemy rozmawiać więcej. Chodzimy razem na spacery po lesie za domem, czasem gotujemy razem kolację jak dawniej. Ale między nami jest mur nieufności, którego nie potrafię przebić.

Czasem łapię się na tym, że boję się wracać do domu. Boję się kolejnych pytań, kolejnych oskarżeń. Boję się tego chłodu w jej oczach.

Zastanawiam się: czy to wszystko przez moją pracę? Czy naprawdę można tak bardzo oddalić się od siebie przez lata codzienności?

A może to coś więcej? Może Magda po prostu przestała mnie kochać?

Nie wiem już co robić. Kocham ją nadal tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz zatańczyliśmy razem na juwenaliach. Ale czy to wystarczy?

Czasem patrzę na nią i widzę kobietę zagubioną we własnych lękach i smutkach. Chciałbym jej pomóc… tylko nie wiem jak.

Czy po trzydziestu latach można jeszcze odbudować zaufanie? Czy miłość naprawdę jest silniejsza niż podejrzenie?

Może ktoś z was zna odpowiedź…