Czekając na powrót: Historia o rodzinie, zdradzie i przebaczeniu
Drzwi trzasnęły tak głośno, że aż echo odbiło się po klatce schodowej. Stałam w progu naszego mieszkania na warszawskim Ursynowie, z kluczami w dłoni i sercem walącym jak oszalałe. W środku czekała na mnie cisza – ta sama, która od miesięcy była moim jedynym towarzyszem. Ale dziś wiedziałam, że coś się zmieniło. Dziś miałam dowiedzieć się prawdy.
– Mamo! – zawołała Zosia z pokoju, a jej głos był jak cienka nić, która jeszcze łączyła mnie z normalnością. – Tata wrócił?
– Nie, kochanie – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie. – Tata dziś późno wraca.
Zosia miała siedem lat i od kilku tygodni coraz częściej pytała o ojca. Michał tłumaczył się nadgodzinami w pracy, a ja udawałam, że wierzę. Ale przecież widziałam te spojrzenia, czułam zapach obcych perfum na jego koszulach i słyszałam szepty przez telefon.
W kuchni czekała na mnie kartka: „Nie czekaj z kolacją. Michał”.
Zgnietłam ją w dłoni tak mocno, że aż zabolało. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystkim i wybiec z domu. Ale Zosia… Ona nie zasłużyła na to, by jej świat rozpadł się tak nagle.
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
– Aniu, wszystko w porządku? – zapytała swoim zwykłym tonem, jakby przeczuwała burzę.
– Tak, mamo – skłamałam. – Wszystko dobrze.
– Michał znów w pracy?
– Tak.
– Wiesz… Może przesadzasz? On ciężko pracuje na wasz dom. Może powinnaś być bardziej wyrozumiała?
Poczułam, jak narasta we mnie gniew. Mama zawsze stawała po stronie Michała. Dla niej był idealnym zięciem – przystojnym, pracowitym, z dobrą pracą w banku. Dla niej moje podejrzenia były tylko wymysłem znudzonej żony.
– Mamo, nie rozumiesz…
– Aniu! Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Zajmij się dzieckiem i domem. Michał cię kocha.
Rozłączyłam się bez słowa. Łzy napłynęły mi do oczu. Nawet własna matka nie chciała mnie wysłuchać.
Następnego dnia postanowiłam działać. Po pracy pojechałam pod biurowiec Michała. Stałam w samochodzie i patrzyłam, jak wychodzi z budynku – nie sam. U jego boku szła młoda kobieta o długich rudych włosach. Śmiali się do siebie, a potem… pocałowali się tuż przy przejściu dla pieszych.
Serce mi pękło. Przez chwilę miałam ochotę wysiąść i zrobić awanturę na środku ulicy. Ale nie mogłam – nie dla siebie, tylko dla Zosi.
Wieczorem Michał wrócił późno. Pachniał innymi perfumami niż zwykle.
– Gdzie byłeś? – zapytałam cicho.
– W pracy – odpowiedział bez mrugnięcia okiem.
– Widziałam cię dzisiaj pod biurem.
Zamarł. Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem.
– To nie tak…
– To dokładnie tak! – krzyknęłam pierwszy raz od lat. – Zdradzasz mnie!
Zosia wybiegła z pokoju przestraszona.
– Mamo? Tato?
Michał spojrzał na mnie błagalnie.
– Nie teraz – syknął przez zaciśnięte zęby. – Porozmawiamy później.
Ale później już nie było rozmowy. Michał spakował torbę i wyszedł bez słowa.
Przez kolejne dni żyłam jak w amoku. Mama dzwoniła codziennie:
– Aniu, co ty wyprawiasz? Michał mówił mi, że go wyrzuciłaś! Jak możesz być taka niewdzięczna?
– Mamo! On mnie zdradził!
– Na pewno przesadzasz! Każdy facet czasem spojrzy na inną! Ale rodzina jest najważniejsza!
Czułam się coraz bardziej samotna. Nawet siostra przestała się odzywać – „Nie chcę się mieszać”, powiedziała krótko przez telefon.
W pracy też nie było lepiej. Szefowa patrzyła na mnie podejrzliwie:
– Pani Anno, ostatnio jest pani rozkojarzona…
Jak miałam być skupiona, gdy moje życie rozsypywało się na kawałki?
Najgorzej było wieczorami. Zosia płakała po cichu w swoim pokoju.
– Mamusiu… Tata wróci?
– Nie wiem, kochanie…
Próbowałam być silna dla niej, ale sama czułam się jak dziecko zagubione we mgle.
Po tygodniu Michał zadzwonił:
– Musimy porozmawiać.
Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko domu. Przyszedł z nową kobietą – Magdą.
– To jest Magda – powiedział bez cienia wstydu. – Kocham ją. Chcę rozwodu.
Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka.
– A Zosia? – zapytałam drżącym głosem.
Magda uśmiechnęła się sztucznie:
– Zosia może nas odwiedzać kiedy tylko chce…
Poczułam mdłości.
Po powrocie do domu zadzwoniłam do mamy:
– Mamo, Michał chce rozwodu!
– Sama go do tego doprowadziłaś! Jesteś za dumna! Powinnaś walczyć o rodzinę!
Wtedy coś we mnie pękło.
– Mamo… Jeśli nie potrafisz mnie wesprzeć, proszę cię… Nie dzwoń więcej.
Przez kolejne tygodnie walczyłam o każdy dzień. O uśmiech Zosi, o własną godność. Michał płacił alimenty, ale coraz rzadziej dzwonił do córki. Magda była coraz bardziej obecna w jego życiu – i w życiu mojej córki.
Najgorsze przyszło przed świętami Bożego Narodzenia. Mama zadzwoniła:
– Aniu… Może przyjedziecie na Wigilię? Michał też będzie z Magdą…
Zamarłam.
– Chcesz żebym siedziała przy jednym stole z kobietą, przez którą rozpadło się moje małżeństwo?
– Aniu… Rodzina jest najważniejsza…
Rozłączyłam się bez słowa i pierwszy raz od dawna poczułam ulgę.
Święta spędziłyśmy z Zosią same – pierwszy raz upiekłyśmy pierniki tylko we dwie, pierwszy raz śmiałyśmy się do łez przy Kevinie samym w domu i pierwszy raz poczułam, że dam radę.
Dziś mija rok od tamtego wieczoru. Michał mieszka z Magdą na drugim końcu miasta. Zosia widuje go rzadko, ale już nie płacze po nocach. Ja nauczyłam się żyć sama – znalazłam nową pracę i powoli odbudowuję relacje z siostrą.
Mama? Nadal nie potrafi zaakceptować mojego wyboru. Ale ja wiem jedno: lepiej być samą niż żyć w kłamstwie.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy naprawdę musimy tak bardzo cierpieć, żeby nauczyć się kochać siebie? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między rodziną a własnym szczęściem?