Relacja Aleksandry z jej matką zawsze była skomplikowana. Elżbieta, kobieta o silnych przekonaniach i jeszcze silniejszej woli, jasno dawała do zrozumienia, że wierzy w surową miłość. Często przypominała Aleksandrze i jej bratu, Janowi, że nie mają prawa do niczego tylko dlatego, że są jej dziećmi. Ta filozofia rozciągała się na wszystkie aspekty życia Aleksandry, w tym kiedy została matką dla Mateusza, jej energicznego czteroletniego syna
„Rodzice nie są dłużni swoim dzieciom niczego”, mówi trzydziestoczteroletnia Aleksandra, powtarzając uczucie, które wielu słyszało. Ciężko pracując, aby zapewnić sobie własny dom za pomocą kredytu hipotecznego, Aleksandra wierzyła, że w pewnym sensie zrozumiała swoje życie. Ale kiedy jej matka, Elżbieta, zaczyna domagać się, aby Aleksandra przejęła opiekę nad jej mężem, ojczymem Aleksandry, już napięta dynamika rodzinna zmierza w gorszym kierunku.