Po odejściu teścia, moja teściowa poprosiła o możliwość zamieszkania razem z nami: Tyle że ma dopiero 50 lat – jeszcze za wcześnie, by myśleć o starości
Kiedy teść zmarł nagle na zawał serca, nasz świat wywrócił się do góry nogami. Mój mąż, Piotr, był zdruzgotany. Jego matka, Halina, wydawała się być w jeszcze gorszym stanie. Przez pierwsze tygodnie po pogrzebie codziennie odwiedzaliśmy ją w jej mieszkaniu na Pradze. Była smutna, ale wydawało się, że radzi sobie z żałobą.
Jednak pewnego dnia, kiedy wróciliśmy do domu po kolejnej wizycie, Piotr powiedział coś, co zmroziło mi krew w żyłach.
-
Aniu, mama chce z nami zamieszkać – oznajmił, patrząc na mnie z powagą.
-
Co? – zapytałam z niedowierzaniem. – Przecież ma dopiero 50 lat! Nie jest staruszką, która potrzebuje opieki.
-
Wiem, ale mówi, że czuje się samotna i nie daje sobie rady sama – odpowiedział Piotr.
-
Piotrze, ona po prostu pragnie uwagi. Przecież widzimy ją codziennie! – próbowałam przekonać męża.
-
Aniu, to moja matka. Nie mogę jej odmówić – powiedział stanowczo.
I tak Halina wprowadziła się do naszego mieszkania. Na początku starałam się być wyrozumiała. Rozumiałam, że straciła męża i potrzebuje wsparcia. Ale z czasem jej zachowanie zaczęło mnie irytować. Zaczęła udawać nieszczęśliwą, samotną kobietę o słabym zdrowiu, której nikt nie kocha.
-
Aniu, mogłabyś mi zrobić herbatę? – pytała codziennie, choć czajnik stał tuż obok niej.
-
Halino, przecież możesz sama sobie zrobić herbatę – odpowiadałam z uśmiechem, starając się ukryć irytację.
-
Ach, moje serce… Nie wiem, czy dam radę – wzdychała teatralnie.
Piotr patrzył na mnie z wyrzutem za każdym razem, gdy próbowałam zwrócić uwagę na jej przesadzone zachowanie. Nasze kłótnie stawały się coraz częstsze.
-
Aniu, dlaczego jesteś taka nieczuła? – pytał mnie pewnego wieczoru.
-
Piotrze, ona manipuluje tobą! Przecież widzisz, że nic jej nie dolega! – krzyczałam ze łzami w oczach.
-
To moja matka! Nie mogę jej zostawić samej! – odkrzyknął Piotr.
Nasze małżeństwo zaczęło się rozpadać. Halina zdawała się czerpać satysfakcję z naszej kłótni. Każdego dnia znajdowała nowy sposób na to, by wzbudzić litość u Piotra i wywołać konflikt między nami.
Pewnego dnia wróciłam z pracy i zobaczyłam Halinę siedzącą na kanapie z Piotrem. Trzymała się za serce i udawała, że ledwo oddycha.
-
Co się stało? – zapytałam zaniepokojona.
-
Mama miała atak serca – odpowiedział Piotr.
-
Naprawdę? Czy ktoś wezwał karetkę? – zapytałam sceptycznie.
-
Nie trzeba było. Już jej lepiej – odpowiedział Piotr, patrząc na mnie z wyrzutem.
To był moment, w którym zrozumiałam, że nasze życie nigdy nie będzie takie samo. Halina stała się centrum naszego świata, a ja czułam się jak intruz we własnym domu. Nasze małżeństwo było na skraju rozpadu, a ja nie wiedziałam, jak to naprawić.