„Biologiczny Ojciec Powraca po Dekadzie, Domaga się Kontaktu z Synem: Jestem w Kropce”

Ariadna siedziała przy kuchennym stole, jej ręce drżały, gdy trzymała list. Był od Eugeniusza, mężczyzny, którego nie widziała od ponad dziesięciu lat. Mężczyzny, który był biologicznym ojcem jej syna, Natana. Nigdy nie myślała, że usłyszy od niego ponownie, a tym bardziej, że otrzyma list, w którym domaga się kontaktu z dzieckiem, które porzucił.

Wszystko zaczęło się ponad dekadę temu. Ariadna i Eugeniusz mieli burzliwy romans, który zakończył się nagle, gdy Eugeniusz opuścił miasto bez słowa. Ariadna była zdruzgotana, ale wkrótce znalazła pocieszenie w swoim nowo narodzonym synu, Natanie. Postanowiła wychować go sama, z pomocą swojej najlepszej przyjaciółki, Eli.

„Podpisali akt urodzenia w szpitalu, a potem wróciliśmy do domu, aby świętować. Tydzień później, Ela urodziła pięknego chłopca!” – wspomina Ariadna, jej głos przepełniony nostalgią. „Byliśmy tak szczęśliwi, mimo wszystko.”

Przez lata, Ariadna i Natan prowadzili spokojne, szczęśliwe życie. Natan wyrósł na bystrego, ciekawskiego chłopca, zawsze zadającego pytania o swojego ojca. Ariadna powiedziała mu prawdę, że Eugeniusz odszedł i nigdy nie wrócił. Natan wydawał się to akceptować, ale Ariadna widziała tęsknotę w jego oczach, gdy widział inne dzieci z ich ojcami.

Potem, nagle, Eugeniusz pojawił się ponownie. List był krótki, ale jasny: chciał spotkać się ze swoim synem. W głowie Ariadny kłębiły się pytania. Dlaczego teraz? Czego chciał? Czy mogła mu zaufać?

Postanowiła najpierw spotkać się z Eugeniuszem, bez Natana. Umówili się na spotkanie w lokalnej kawiarni. Gdy go zobaczyła, jej serce zabiło mocniej. Wyglądał na starszego, bardziej zmęczonego, ale w jego oczach była iskra, którą dobrze pamiętała.

„Ariadna,” powiedział, jego głos był cichy, ale stanowczy. „Wiem, że nie mam prawa prosić, ale chcę być częścią życia Natana.”

Ariadna poczuła falę gniewu. „Opuściłeś nas, Eugeniuszu. Nawet się nie pożegnałeś. Dlaczego miałabym ci teraz zaufać?”

Eugeniusz spuścił głowę, jego twarz wyrażała żal. „Popełniłem wiele błędów, Ariadno. Byłem młody i przestraszony. Ale zmieniłem się. Chcę to naprawić.”

Ariadna nie wiedziała, co powiedzieć. Chciała mu uwierzyć, ale ból po jego porzuceniu był wciąż świeży. Postanowiła dać sobie czas na przemyślenie.

Dni zamieniły się w tygodnie, a Ariadna była rozdarta między pragnieniem ochrony Natana a możliwością dania mu ojca, którego zawsze pragnął. Zwierzyła się Eli, która była jej opoką przez cały ten czas.

„Myślisz, że zasługuje na drugą szansę?” zapytała Ariadna, jej głos drżał.

Ela westchnęła. „Nie wiem, Ariadno. Ludzie mogą się zmienić, ale to ryzyko. Musisz zrobić to, co jest najlepsze dla Natana.”

Ariadna postanowiła pozwolić Eugeniuszowi spotkać się z Natanem, ale pod ścisłymi warunkami. Spotkali się w parku, neutralnym miejscu, gdzie Natan mógł czuć się bezpiecznie. Gdy Natan zobaczył Eugeniusza, jego oczy rozszerzyły się z ciekawości.

„Cześć, Natan,” powiedział Eugeniusz, klękając na jego poziomie. „Jestem twoim tatą.”

Natan spojrzał na Ariadnę, która zachęcająco kiwnęła głową. „Cześć,” powiedział nieśmiało.

Spotkanie było niezręczne, ale pełne nadziei. Eugeniusz wydawał się naprawdę zainteresowany poznaniem Natana, a Natan był ostrożnie optymistyczny. Zgodzili się spotkać ponownie, i przez jakiś czas wydawało się, że wszystko może się udać.

Ale z biegiem tygodni, wizyty Eugeniusza stawały się coraz rzadsze. Zaczynał opuszczać spotkania, wymyślać wymówki. Najgorsze obawy Ariadny zaczęły się spełniać. Eugeniusz wracał do swoich starych nawyków.

Pewnego dnia, Eugeniusz w ogóle się nie pojawił. Natan czekał w parku przez godziny, jego oczy przeszukiwały horyzont w poszukiwaniu ojca, który nigdy nie przyszedł. Serce Ariadny pękło, gdy patrzyła, jak jej syn uświadamia sobie bolesną prawdę.

„Przepraszam, Natan,” powiedziała, tuląc go mocno. „Bardzo mi przykro.”

Natan spojrzał na nią, łzy spływały po jego twarzy. „Dlaczego on mnie nie chce, mamo?”

Ariadna nie miała odpowiedzi. Mogła tylko trzymać swojego syna i obiecać, że nigdy go nie opuści.