Moja mama wybrała swoją siostrę zamiast mnie – historia zdrady, która rozdarła naszą rodzinę
– Nie wierzę, że to robisz, mamo! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałyśmy naprzeciwko siebie w kuchni, a za oknem szarzał listopadowy wieczór. Mama patrzyła na mnie z tą swoją chłodną determinacją, którą znałam od dziecka.
– Marto, nie przesadzaj. Halina naprawdę potrzebuje tej pomocy – odpowiedziała cicho, ale stanowczo. Jej głos był jak stal: nie do przebicia.
Wiedziałam, że to nie pierwszy raz, kiedy moja mama wybiera ciotkę Halinę nade mnie. Ale tym razem chodziło o coś więcej niż zwykłe przysługi czy pożyczanie pieniędzy. Tym razem chodziło o moje mieszkanie – jedyne miejsce, które mogłam nazwać domem.
Zacznijmy jednak od początku. Mam na imię Marta i mam trzydzieści dwa lata. Od zawsze mieszkałyśmy z mamą w małym bloku na warszawskim Bródnie. Ojca nie pamiętam – odszedł, gdy byłam mała. Mama była dla mnie wszystkim: opiekunką, nauczycielką, czasem nawet przyjaciółką. Ale zawsze była też starsza siostra – Halina. Kobieta o ostrych rysach twarzy i spojrzeniu, które potrafiło przeszyć na wskroś. Zawsze miała jakieś kłopoty: a to z pracą, a to z mężem, a to z pieniędzmi.
Kiedy dostałam pracę w szkole i zaczęłam zarabiać na siebie, mama zaproponowała, żebym zamieszkała w kawalerce po babci. Byłam szczęśliwa – wreszcie własny kąt! Przez dwa lata remontowałam mieszkanie po godzinach pracy, oszczędzając każdy grosz. W końcu mogłam powiedzieć: to moje miejsce na ziemi.
Aż pewnego dnia zadzwoniła ciotka Halina. Płakała do słuchawki:
– Martusia… ja już nie mam gdzie pójść. Zbyszek wyrzucił mnie z domu! – łkała tak głośno, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha.
Nie chciałam się wtrącać. Wiedziałam, że Halina zawsze znajdzie sposób, żeby wyjść na swoje. Ale mama była innego zdania.
– Marta, ona nie ma nikogo poza nami – zaczęła pewnego wieczoru rozmowę, której się obawiałam.
– Mamo, ja nie mogę jej przyjąć do siebie! To moje mieszkanie…
– Ale ona tylko na chwilę…
– Halina nigdy nie robi niczego „na chwilę”! – przerwałam jej z goryczą.
Mama milczała przez dłuższą chwilę. Potem spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem pełnym wyrzutu.
– Myślałam, że jesteś lepszym człowiekiem…
Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Mama chodziła obrażona, a ja czułam się jak intruz we własnym życiu.
W końcu pewnego dnia wróciłam z pracy i zobaczyłam Halinę siedzącą w moim salonie z walizką.
– Cześć Martusia! – powiedziała z wymuszonym uśmiechem. – Mamusia powiedziała, że mogę się tu zatrzymać.
Poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.
– Przepraszam bardzo…? – spojrzałam na mamę.
– To tylko na kilka tygodni – powiedziała szybko. – Halina potrzebuje czasu, żeby stanąć na nogi.
Ale kilka tygodni zamieniło się w miesiące. Halina rozgościła się na dobre: przestawiała meble, gotowała swoje ulubione dania (których nikt poza nią nie lubił), zapraszała znajomych bez pytania. Czułam się jak gość we własnym domu.
Próbowałam rozmawiać z mamą:
– Mamo, ja tak dłużej nie wytrzymam! To jest mój dom!
– Przesadzasz. Halina jest twoją rodziną.
– A ja? Ja też jestem twoją rodziną!
Ale dla mamy to nie miało znaczenia. Zawsze była lojalna wobec siostry – nawet kosztem własnej córki.
Pewnego dnia wróciłam do mieszkania i zobaczyłam kartkę na stole:
„Marta,
Musiałam wyjechać z Haliną do jej znajomej pod Radom. Wrócimy za kilka dni.
Mama”
Zostawiły mnie samą w moim własnym mieszkaniu! Poczułam się zdradzona jak nigdy dotąd.
Zadzwoniłam do przyjaciółki:
– Anka, ja już nie mogę… Moja matka wybrała Halinę zamiast mnie…
Anka milczała przez chwilę.
– Może czas postawić granice? Może czas pomyśleć o sobie?
Te słowa długo brzmiały mi w głowie. Zaczęłam szukać nowego mieszkania na wynajem. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej walczyć o coś, co nigdy naprawdę nie było moje.
Kiedy powiedziałam mamie o swojej decyzji, spojrzała na mnie z niedowierzaniem:
– Naprawdę chcesz mnie zostawić?
– Nie zostawiam cię, mamo. Po prostu wybieram siebie.
Wyprowadziłam się miesiąc później. Halina została w moim mieszkaniu jeszcze przez rok – aż w końcu znalazła nowego partnera i przeniosła się do niego. Mama próbowała się ze mną kontaktować, ale nasza relacja już nigdy nie była taka sama.
Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy matczyna miłość powinna mieć granice? A może czasem trzeba po prostu wybrać siebie?