„Nie chcę, żeby czuł się jak włóczęga i powinien mieć takie same prawa do mieszkania jak ja,” mówi córka
„Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje,” powiedziałam do siebie, patrząc na Penelope, która stała przede mną z determinacją w oczach. „Mamo, to nie jest sprawiedliwe. On nie powinien czuć się jak włóczęga w naszym domu. Powinien mieć takie same prawa do mieszkania jak ja.” Jej słowa były jak uderzenie młotem. Jak mogła tego nie rozumieć?
Penelope zawsze była moją dumą i radością. Od najmłodszych lat wykazywała się inteligencją i ambicją, które napawały mnie dumą. Kiedy skończyła szkołę i dostała się na wymarzone studia, byłam pewna, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy poznała Marka.
Mark był miłym chłopakiem, ale od początku miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Może to jego zbyt swobodne podejście do życia, może to fakt, że nie miał stałej pracy i często zmieniał kierunki swoich zainteresowań. Penelope była nim zauroczona i nie widziała jego wad.
„Mamo, Mark potrzebuje miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać na dłużej,” mówiła Penelope z przekonaniem. „Nie możemy go wyrzucić na ulicę.” Wiedziałam, że miała dobre serce, ale czy to wystarczyło? Czy naprawdę powinnam pozwolić, by ktoś, kogo ledwo znamy, zamieszkał z nami na stałe?
„Penelope, to nie jest takie proste,” próbowałam tłumaczyć. „To nasz dom i musimy myśleć o tym, co jest dla nas najlepsze.” Ale ona była nieugięta.
Wkrótce Mark zaczął pojawiać się coraz częściej. Z początku przychodził tylko na weekendy, potem zostawał na całe tygodnie. Zaczęłam zauważać drobne zmiany w naszym domu – jego rzeczy zaczęły pojawiać się w łazience, a jego ubrania zajmowały coraz więcej miejsca w szafie Penelope.
Zaczęłam czuć się nieswojo we własnym domu. Każdego dnia zastanawiałam się, czy to ja jestem zbyt surowa i nieufna, czy może rzeczywiście coś jest nie tak. Mark był uprzejmy i starał się pomagać w domu, ale nie mogłam pozbyć się uczucia, że coś ukrywa.
Pewnego wieczoru usiadłam z mężem przy kuchennym stole. „Victoria,” zaczął spokojnie Mark senior, „może powinniśmy dać mu szansę? Penelope go kocha i może rzeczywiście potrzebuje naszej pomocy.” Jego słowa były jak balsam dla mojej duszy, ale wciąż miałam wątpliwości.
„A co jeśli się mylimy?” zapytałam z niepokojem. „Co jeśli on tylko wykorzystuje naszą dobroć?”
Mark senior spojrzał na mnie z troską. „Musimy zaufać naszej córce. Ona jest dorosła i musi nauczyć się podejmować własne decyzje.” Wiedziałam, że miał rację, ale serce matki nie dawało mi spokoju.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Penelope jeszcze raz. „Kochanie,” zaczęłam delikatnie, „chcę tylko twojego szczęścia. Ale musisz zrozumieć nasze obawy.” Penelope spojrzała na mnie z wdzięcznością.
„Wiem mamo,” odpowiedziała cicho. „Ale Mark naprawdę mnie kocha i wiem, że chce dla nas jak najlepiej.” Jej słowa były pełne nadziei i miłości.
Z czasem zaczęłam dostrzegać zmiany w Marku. Zaczął szukać pracy i angażować się w życie naszej rodziny. Może rzeczywiście potrzebował tylko szansy?
Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Otrzymałam telefon od znajomej, która widziała Marka w towarzystwie innej kobiety. Moje serce zamarło. Czy to możliwe, że moje obawy były uzasadnione?
Wieczorem postanowiłam skonfrontować się z Markiem. „Musimy porozmawiać,” powiedziałam stanowczo, kiedy wszedł do domu.
„O co chodzi?” zapytał zaskoczony.
„Czy jest coś, o czym powinieneś nam powiedzieć?” zapytałam bez ogródek.
Mark spojrzał na mnie zdezorientowany. „Nie wiem, o czym mówisz,” odpowiedział spokojnie.
„Ktoś widział cię z inną kobietą,” powiedziałam bezpośrednio.
Mark westchnął ciężko. „To była moja kuzynka,” wyjaśnił. „Przyjechała do miasta i chciałem jej pokazać okolicę.” Jego wyjaśnienie było logiczne, ale czy mogłam mu zaufać?
Penelope stanęła po jego stronie. „Mamo, musisz mu zaufać,” powiedziała błagalnie.
Czy naprawdę powinnam była zaufać? Czy moje obawy były tylko wynikiem nadopiekuńczości? A może intuicja matki nigdy się nie myli? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – miłość do dziecka potrafi być największym wyzwaniem w życiu.