Gotuję codziennie od nowa, bo mój mąż nie je resztek. Czy to jeszcze miłość, czy już poświęcenie bez granic?
Mam na imię Zuzanna i od lat żyję w kuchennym kieracie, bo mój mąż Piotr nie tknie niczego, co nie jest świeżo ugotowane. Każdego dnia wstaję przed świtem, by przygotować mu ciepłe śniadanie, a po pracy biegnę do domu, by zdążyć z obiadem i kolacją. Coraz częściej pytam siebie: czy to jeszcze troska, czy już utrata siebie?