Kiedy Tata Odszedł, Mój Brat Pojawił Się Po Sześciu Latach, Ale Nie Po To, By Złożyć Kondolencje
Kiedy tata zmarł, byłem w szoku. Choć jego zdrowie od jakiegoś czasu się pogarszało, nie byłem przygotowany na tę stratę. Nasza rodzina zawsze była mała, tylko ja, mama i tata. Mój brat, Marek, wyjechał sześć lat temu i od tamtej pory nie mieliśmy z nim kontaktu. Nie spodziewałem się, że pojawi się na pogrzebie.
Pamiętam, jak staliśmy przy grobie, a ja próbowałem powstrzymać łzy. Nagle zobaczyłem Marka stojącego z boku. Wyglądał inaczej, starszy, ale wciąż miał ten sam wyraz twarzy, który pamiętałem z dzieciństwa. Podszedł do mnie i powiedział:
- „Cześć, Piotrek.”
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez te wszystkie lata zastanawiałem się, co się z nim stało. Dlaczego nas opuścił? Dlaczego nie odezwał się ani razu?
-
„Marek… Co ty tutaj robisz?” – zapytałem w końcu.
-
„Przyszedłem po to, co mi się należy” – odpowiedział bez emocji.
Zamarłem. W tym momencie zrozumiałem, że nie przyszedł po to, by złożyć kondolencje czy wspierać rodzinę. Przyszedł po spadek.
Nasze dzieciństwo było pełne rywalizacji. Marek zawsze chciał być lepszy we wszystkim – w szkole, w sporcie, nawet w zdobywaniu uwagi rodziców. Ja byłem młodszy i często czułem się w cieniu jego osiągnięć. Kiedy wyjechał, poczułem ulgę, ale też pustkę.
- „Tata zostawił testament” – powiedziałem chłodno. „Ale to nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy.”
Marek spojrzał na mnie z irytacją.
- „Nie udawaj świętego, Piotrek. Wiem, że zawsze chciałeś wszystko dla siebie.”
Te słowa zabolały. Przez chwilę poczułem się jak dziecko, które znów musi walczyć o uwagę rodziców.
Po pogrzebie Marek nalegał na spotkanie z prawnikiem. Mama była zbyt załamana, by się tym zajmować, więc to ja musiałem stawić czoła tej sytuacji. Spotkaliśmy się w kancelarii kilka dni później.
- „Chcę swoją część i nie zamierzam czekać” – powiedział Marek bez ogródek.
Prawnik przedstawił nam testament. Tata podzielił wszystko równo między nas dwóch. Ale dla Marka to nie było wystarczające.
-
„Zasługuję na więcej” – upierał się.
-
„Dlaczego? Zniknąłeś na sześć lat bez słowa” – odpowiedziałem z goryczą.
Rozmowa przerodziła się w kłótnię. Wyszliśmy z kancelarii jako wrogowie, a nie bracia. Marek wyjechał tego samego dnia i znów zniknął z naszego życia.
Czasami zastanawiam się, czy kiedykolwiek będziemy mogli naprawić nasze relacje. Ale teraz wiem jedno – przeszłość i rywalizacja mogą zniszczyć nawet najbliższe więzi rodzinne.