„Moja Synowa Chce, Żebym Oddała Dom Dzieciom i Zamieszkała w Przyczepie”

Kiedy mój syn, Tomek, ogłosił, że się żeni, byłam szczęśliwa. Zawsze marzyłam o tym, żeby zobaczyć go szczęśliwego i spełnionego. Jednak kiedy poznałam jego narzeczoną, Martę, zaczęłam mieć wątpliwości. Była wymagająca i często niezadowolona. Ale myślałam sobie: „To jego wybór, jego życie.”

Tydzień przed ślubem Marta przyszła do mnie z dokumentami. „Mamo,” zaczęła niepewnie, „musimy porozmawiać.” Zaskoczona jej formalnym tonem, zaprosiłam ją do salonu.

„Chodzi o dom,” powiedziała, kładąc papiery na stole. „Myśleliśmy z Tomkiem, że mogłabyś oddać nam dom, a sama zamieszkać w przyczepie. To byłoby dla nas ogromne ułatwienie.”

Zaniemówiłam. „Marta, czy ty siebie słyszysz? To jest mój dom, całe moje życie tutaj spędziłam.”

„Rozumiem,” odpowiedziała chłodno, „ale my potrzebujemy przestrzeni dla naszej przyszłej rodziny.”

„Przyszłej rodziny?” zapytałam z niedowierzaniem. „A co z moimi potrzebami? Co z moim życiem?”

Marta wzruszyła ramionami. „To tylko propozycja. Myśleliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla wszystkich.”

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mój własny syn i jego narzeczona chcieli mnie wyrzucić z domu. „Porozmawiam z Tomkiem,” powiedziałam stanowczo.

Kiedy Tomek wrócił z pracy, od razu zaczęłam rozmowę. „Tomek, czy ty naprawdę chcesz, żebym oddała wam dom?”

„Mamo,” westchnął, „to tylko pomysł Marty. Myśleliśmy, że to będzie dla ciebie wygodniejsze.”

„Wygodniejsze? Dla kogo? Dla mnie czy dla was?” zapytałam z goryczą.

Tomek spuścił wzrok. „Nie chcemy cię zmuszać do niczego.”

„To dlaczego czuję się jakbym była zmuszana?” odpowiedziałam ze łzami w oczach.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Ślub się zbliżał, a ja czułam się coraz bardziej odsunięta na bok. W dniu ceremonii starałam się uśmiechać i udawać, że wszystko jest w porządku, ale w środku czułam się zdradzona.

Po ślubie Tomek i Marta zamieszkali w moim domu. Ja przeniosłam się do małego mieszkania na obrzeżach miasta. Czułam się samotna i opuszczona. Mój syn rzadko mnie odwiedzał, a Marta unikała kontaktu.

Czas mijał, a ja coraz bardziej żałowałam swojej decyzji. Moje relacje z Tomkiem były coraz chłodniejsze. Czułam się jak obca we własnej rodzinie.

Pewnego dnia postanowiłam odwiedzić ich bez zapowiedzi. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam Martę siedzącą na kanapie z dzieckiem na rękach. „Mamo,” powiedziała zaskoczona moją wizytą.

„Chciałam tylko zobaczyć wnuka,” odpowiedziałam cicho.

Marta podała mi dziecko bez słowa. Trzymając wnuka w ramionach, poczułam mieszankę radości i smutku. Wiedziałam, że nigdy nie odzyskam tego, co straciłam.