Kucanie do drzwi: Łzy teściowej i zdrada, której nie da się zapomnieć – Moja historia walki o rodzinę

— Aniu, otwórz, proszę… — głos Nady, mojej teściowej, drżał jakby miała zaraz się rozpaść. Była już prawie północ, a ja stałam w korytarzu, ściskając szlafrok pod brodą. Damir spał na kanapie w salonie, jak od kilku tygodni. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ją — zapuchnięte oczy, rozmazany makijaż, w dłoniach zgnieciona chusteczka.

— Co się stało? — zapytałam szeptem, bo dzieci spały w pokoju obok. Bliźniaki — nasze cudo po latach walki z niepłodnością. Przez chwilę myślałam, że wszystko się ułożyło, że los w końcu się do nas uśmiechnął. Ale wtedy przyszła ta noc.

Nada weszła do środka, usiadła na krześle w kuchni i zaczęła płakać jeszcze mocniej. — Aniu… ja już nie mogę… — wykrztusiła. — On… on was okłamał.

Zamarłam. Wiedziałam, o kim mówi. Damir od miesięcy był nieobecny, zamknięty w sobie. Myślałam, że to zmęczenie, stres związany z dziećmi i pracą. Ale coś wisiało w powietrzu.

— O czym ty mówisz? — spytałam ostrożnie.

Nada spojrzała na mnie z rozpaczą. — On… on ma dziecko z inną kobietą. Z tamtego czasu, kiedy byliście w separacji.

Poczułam, jak świat mi się wali. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Przypomniałam sobie tamten okres — nasze kłótnie, łzy, bezsilność wobec kolejnych nieudanych prób zajścia w ciążę. Damir wyprowadził się wtedy na dwa miesiące do matki. Wrócił skruszony, obiecał, że wszystko naprawimy. I rzeczywiście — po in vitro pojawiły się nasze bliźniaki.

— Skąd o tym wiesz? — zapytałam cicho.

— Ta kobieta przyszła dziś do mnie. Przyniosła zdjęcia chłopca… On jest taki podobny do Damira… — Nada zakryła twarz dłońmi.

Wstałam i zaczęłam chodzić po kuchni jak zwierzę w klatce. W głowie miałam mętlik: złość, żal, niedowierzanie. Przez tyle lat walczyliśmy o dziecko, a on… on miał dziecko z inną kobietą?

Wtedy usłyszałam kroki za sobą. Damir stał w drzwiach kuchni, blady jak ściana.

— Słyszałem wszystko — powiedział cicho. — Aniu… chciałem ci powiedzieć. Próbowałem tyle razy…

Spojrzałam na niego z nienawiścią i bólem. — Kiedy miałeś mi to powiedzieć? Kiedy ten chłopiec skończy osiemnaście lat?

Damir spuścił głowę. — Bałem się cię stracić. Bałem się, że odejdziesz…

— A teraz? Myślisz, że zostało coś do uratowania? — mój głos drżał ze złości.

Nada próbowała nas pogodzić, ale jej łzy tylko pogłębiały mój gniew. Wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Siedziałam na zimnych kafelkach i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.

Przez kolejne dni żyliśmy jak duchy pod jednym dachem. Damir próbował rozmawiać, tłumaczyć się, ale ja nie chciałam go słuchać. Każde spojrzenie na niego bolało jak rana rozdrapywana na nowo.

Teściowa dzwoniła codziennie, błagała mnie o rozmowę. — Aniu, on cię kocha… To był błąd… Ty też byłaś wtedy na skraju…

Ale ja nie potrafiłam wybaczyć. Czułam się zdradzona podwójnie: przez męża i przez los. Przez lata czułam się gorsza jako kobieta, bo nie mogłam dać mu dziecka. A on… on miał syna z inną kobietą.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie ta kobieta — Marta.

— Aniu, wiem, że to dla ciebie koszmar… Ale ja też nie chciałam tego wszystkiego. Damir powiedział mi wtedy, że jesteście po rozwodzie…

Nie odpowiedziałam jej nic. Po prostu się rozłączyłam.

Wieczorem usiadłam przy łóżeczku bliźniaków i patrzyłam na ich spokojne twarze. Zastanawiałam się, czy będę potrafiła wychować je sama. Czy powinnam walczyć o ten związek dla nich? Czy może lepiej odejść i zacząć wszystko od nowa?

Damir przyszedł do mnie jeszcze raz.

— Aniu… Proszę cię… Daj mi szansę to naprawić. Kocham cię i nasze dzieci ponad wszystko…

Spojrzałam mu prosto w oczy.

— A jego? Swojego syna z Martą? Też kochasz?

Zamilkł na chwilę.

— Nie wiem… Nigdy go nie widziałem. Bałem się…

Wtedy poczułam tylko pustkę. Jak można bać się własnego dziecka?

Minęły tygodnie pełne ciszy i łez. Nada próbowała nas godzić, ale ja coraz bardziej oddalałam się od Damira. W końcu podjęłam decyzję: wyprowadziłam się z dziećmi do rodziców.

Dziś mija pół roku od tamtej nocy. Damir odwiedza bliźniaki co drugi weekend, a ja uczę się żyć na nowo. Czasem myślę o tej drugiej rodzinie — o chłopcu, który nigdy nie pozna swojego ojca tak naprawdę.

Czy można wybaczyć zdradę? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy lepiej żyć z prawdą bolesną, czy słodkim kłamstwem? Co wy byście zrobili na moim miejscu?