Jak moja teściowa zamieniła moje życie w koszmar przez jeden krem do twarzy – historia, której nie zapomnę
– Magda, czy ty naprawdę myślisz, że ja nie wiem, co jest dla mnie dobre? – głos mojej teściowej, pani Haliny, odbił się echem po kuchni. Stała przy stole, trzymając w ręku słoiczek kremu, który przyniosłam z pracy. Jej twarz była czerwona nie tylko od emocji, ale i od dziwnej wysypki.
– Mamo, ja tylko chciałam pomóc… – zaczęłam nieśmiało, ale przerwała mi ruchem ręki.
– Pomóc? Ty mi chcesz pomóc? Ty, która nawet nie potrafisz zadbać o własnego męża! – Jej słowa były jak policzek. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Pracuję w drogerii w centrum Warszawy. Często dostaję próbki kosmetyków – czasem kremy, czasem perfumy, czasem maseczki. Zawsze dzielę się nimi z rodziną. Mój mąż, Tomek, śmieje się, że jestem chodzącą reklamą nowości. Ale tego dnia, kiedy przyniosłam do domu nowy krem przeciwzmarszczkowy, nie spodziewałam się, że stanie się on początkiem rodzinnej wojny.
Teściowa przyszła do nas jak zwykle w niedzielę na obiad. Zawsze przynosi własne ciasto i zawsze komentuje mój rosół. Tym razem jednak jej uwagę przykuł krem stojący na półce w łazience.
– Co to za krem? – zapytała z zaciekawieniem.
– Nowość z pracy. Chcesz spróbować? – zaproponowałam bez zastanowienia.
– A czemu nie! – odpowiedziała z entuzjazmem.
Nie minęło pół godziny od nałożenia kremu, gdy usłyszałam jej krzyk z łazienki.
– Magda! Co ty mi dałaś?!
Wbiegłam do środka i zobaczyłam ją z czerwoną twarzą, pełną swędzących plam. Próbowałam ją uspokoić, tłumacząc, że to pewnie reakcja alergiczna i że powinna natychmiast zmyć krem. Ale ona już wtedy była przekonana, że zrobiłam to specjalnie.
Od tego momentu wszystko zaczęło się sypać. Teściowa zadzwoniła do Tomka jeszcze tego samego wieczoru.
– Tomek, twoja żona mnie otruła! – usłyszałam przez drzwi sypialni.
Tomek próbował ją uspokoić, ale Halina była nieugięta. Następnego dnia zadzwoniła do wszystkich swoich sióstr i kuzynów. Wkrótce cała rodzina wiedziała, że „Magda chciała się pozbyć teściowej”.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanki zauważyły, że jestem rozkojarzona.
– Magda, co się dzieje? – zapytała Ania z działu perfum.
Opowiedziałam jej wszystko. Ania westchnęła:
– Teściowe… Moja też kiedyś zrobiła mi awanturę o proszek do prania.
Ale to nie poprawiło mi humoru. W domu atmosfera była napięta. Tomek próbował być pośrednikiem:
– Magda, mama jest przewrażliwiona. Wiesz jaka ona jest…
Ale ja czułam się zdradzona. Zawsze starałam się być dla niej miła. Pomagałam jej w zakupach, jeździłam z nią do lekarza. A teraz ona rozpowiada wszystkim, że chciałam ją skrzywdzić.
Kilka dni później dostałam SMS-a od szwagierki:
„Magda, słyszałam co zrobiłaś mamie. Jak mogłaś?”
Nie odpowiedziałam. Nie miałam siły tłumaczyć się każdemu z osobna.
W weekend Tomek zaproponował:
– Może pojedziemy do mamy i spróbujemy to wyjaśnić?
Nie chciałam jechać. Bałam się kolejnych oskarżeń. Ale wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, sytuacja będzie się tylko pogarszać.
W niedzielę rano pojechaliśmy do teściowej. Halina przyjęła nas chłodno.
– Przyszliście zobaczyć jak cierpię? – zapytała teatralnie.
– Mamo, Magda nie chciała ci zrobić krzywdy – zaczął Tomek.
– Oczywiście! Przecież ona zawsze wie lepiej! Nawet lekarz powiedział mi w przychodni, że takie kremy to trucizna!
Poczułam jak narasta we mnie złość.
– Mamo, to był zwykły krem! Mam ulotkę, mogę ci pokazać skład!
– Nie chcę twoich ulotek! Chcę spokoju!
Wyszłam na balkon, żeby się uspokoić. Słyszałam przez drzwi jak Halina płacze i mówi Tomkowi:
– Synku, ona cię kiedyś zostawi… Zobaczysz…
Po powrocie do domu długo płakałam. Tomek próbował mnie pocieszać:
– Przejdzie jej…
Ale nie przechodziło. Halina przestała przychodzić na obiady. Przestała odbierać ode mnie telefony. Na rodzinnych spotkaniach unikała mnie wzrokiem.
Zaczęły się plotki. Sąsiadka spotkała mnie na klatce:
– Pani Magdo, słyszałam o tej sytuacji z kremem… Wie pani, ja bym też uważała na takie nowości…
Czułam się jak trędowata. W pracy zaczęłam unikać rozmów o rodzinie. W domu coraz częściej kłóciłam się z Tomkiem.
– Może powinniśmy zamieszkać osobno? – rzucił pewnego wieczoru.
– Chcesz zostawić matkę samą?
– Nie wiem już co robić! – krzyknął bezradnie.
Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią o teściową. Czułam się osamotniona i niezrozumiana.
Pewnego dnia zadzwonił mój tata.
– Magda, musisz być silna. Ludzie zawsze będą gadać. Najważniejsze to być w porządku wobec siebie.
Te słowa dały mi trochę otuchy. Postanowiłam napisać list do teściowej:
„Mamo,
Nie chciałam Ci zrobić krzywdy. Przykro mi, że tak to odebrałaś. Zawsze starałam się być dla Ciebie wsparciem. Jeśli kiedyś będziesz gotowa porozmawiać – czekam.”
Nie odpowiedziała na list. Ale po kilku tygodniach spotkałyśmy się przypadkiem w sklepie spożywczym.
Spojrzała na mnie chłodno:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry…
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.
– Jak tam zdrowie? – zapytałam cicho.
– Już lepiej…
I odeszła bez słowa.
Minęły miesiące zanim relacje zaczęły się powoli odbudowywać. Halina nigdy już nie poprosiła mnie o żaden kosmetyk. Ja też przestałam przynosić próbki do domu.
Z Tomkiem udało nam się przetrwać ten kryzys, ale nasze małżeństwo już nigdy nie było takie samo. Zawsze gdzieś w tle czaił się cień tamtej sytuacji.
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę jeden krem mógł tak bardzo zmienić moje życie? Czy można odbudować zaufanie po takim konflikcie? A może są rzeczy, których nigdy nie da się naprawić?