Cisza w mieszkaniu Julii: Gdy rodzina staje się nieobecna
Zmywałam naczynia, kiedy usłyszałam stanowcze pukanie do drzwi. Woda jeszcze kapała z moich rąk, gdy otworzyłam i zobaczyłam Ninę Władysławównę – moją teściową, której obecność zawsze zwiastowała kłopoty. — Cześć, Julciu — powiedziała z przesadną czułością, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. — Postanowiłam was odwiedzić. Wpadłam tylko na chwilę!
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, już była w przedpokoju, rozglądając się krytycznie po naszym niewielkim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Zaprosiłam ją do kuchni, nastawiłam czajnik i zawołałam męża: — Krzysiu, twoja mama przyszła!
Oczywiście Krzysztof był jak zwykle zajęty swoją pracą przy komputerze. — Zaraz przyjdę! — rzucił przez uchylone drzwi sypialni, nie odrywając wzroku od ekranu. Poczułam znajome ukłucie żalu. Od miesięcy żyliśmy obok siebie, a nie razem. Każde z nas zamknięte w swoim świecie.
— No i jak ci się tu mieszka? — zapytała Nina, siadając przy stole i poprawiając apaszkę. — Tak cicho…
Cicho. To słowo dźwięczało mi w uszach. Cicho, bo nie było tu dziecięcego śmiechu, bo rodzice mieszkali daleko, bo Krzysztof coraz częściej znikał w pracy albo wychodził z kolegami. Cicho, bo nawet nasze rozmowy były coraz rzadsze.
— Dobrze — odpowiedziałam wymijająco, nalewając herbatę do filiżanek. — Pracy dużo, ale dajemy radę.
Nina spojrzała na mnie przenikliwie. — A dzieci? Myśleliście już o tym? Wiesz, Krzysiu zawsze marzył o dużej rodzinie…
Zacisnęłam dłonie na kubku. To pytanie wracało jak bumerang. Od miesięcy staraliśmy się o dziecko i nic. Każda kolejna miesiączka była dla mnie porażką, a Krzysztof coraz bardziej się oddalał.
— Próbujemy — powiedziałam cicho.
— Może powinnaś mniej pracować? Kobieta powinna dbać o dom i rodzinę — powiedziała Nina tonem nieznoszącym sprzeciwu.
W tym momencie wszedł Krzysztof, rzucił matce szybkie „cześć” i usiadł obok mnie. Nawet nie spojrzał mi w oczy.
— Mamo, nie zaczynaj — powiedział zmęczonym głosem.
— Ja tylko chcę wam pomóc! — oburzyła się Nina. — Może powinniście pomyśleć o przeprowadzce do większego mieszkania? Albo wrócić do nas na wieś? Tam jest świeże powietrze, więcej przestrzeni…
Poczułam, jak narasta we mnie bunt. Przeprowadzka na wieś? Zrezygnować z pracy, z marzeń? Czy to byłby ratunek dla naszego małżeństwa?
— Mamo, zostaw to nam — powiedział Krzysztof stanowczo.
Nina westchnęła ciężko i spojrzała na mnie z wyrzutem. — Ja tylko chcę dla was dobrze…
Po jej wyjściu w mieszkaniu zapadła jeszcze głębsza cisza. Krzysztof wrócił do komputera bez słowa. Usiadłam przy stole i poczułam łzy napływające do oczu. Czy naprawdę jestem tu sama?
Wieczorem próbowałam porozmawiać z Krzysztofem.
— Krzyś… musimy pogadać.
— O czym? — nawet nie spojrzał znad ekranu.
— O nas. O tym, co dalej…
Westchnął ciężko.
— Julia, ja nie wiem… Może rzeczywiście powinniśmy coś zmienić? Może twoja praca jest ważniejsza niż rodzina?
Zabolało. Przecież to nie tak! Pracowałam, bo musiałam – kredyt na mieszkanie, rachunki… Nie chciałam być zależna od nikogo.
— To niesprawiedliwe! — wybuchłam. — Próbuję wszystkiego! Ty zamykasz się w sobie, a ja mam udawać, że nic się nie dzieje?
Krzyś milczał długo.
— Nie wiem już, co robić — powiedział w końcu cicho.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Leżałam w pustym łóżku i słuchałam ciszy mieszkania bez rodziny. Przypomniały mi się święta u moich rodziców – gwar, śmiech dzieci, zapach ciasta drożdżowego… Tutaj było tylko echo wspomnień.
Następnego dnia zadzwoniła mama.
— Córeczko, wszystko w porządku?
Chciałam odpowiedzieć „tak”, ale głos ugrzązł mi w gardle.
— Mamo… chyba nie daję rady.
Mama milczała przez chwilę.
— Julia, czasem trzeba zawalczyć o siebie. Ale pamiętaj – rodzina to nie tylko ci, którzy są obok fizycznie. To ci, którzy cię kochają i wspierają, nawet na odległość.
Te słowa dały mi do myślenia. Może rzeczywiście za bardzo skupiałam się na tym, czego mi brakuje? Może powinnam zacząć od rozmowy – szczerej rozmowy z Krzysztofem?
Wieczorem usiadłam obok niego na kanapie.
— Krzyś… boję się tej ciszy między nami. Boję się, że ją polubimy i już nigdy nie będzie inaczej.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
— Ja też się boję — przyznał cicho.
Objął mnie i po raz pierwszy od dawna poczułam ciepło jego ramion.
Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, czy uda nam się stworzyć rodzinę w tym mieszkaniu pełnym ciszy i niedopowiedzeń. Ale wiem jedno – czasem trzeba zawalczyć o bliskość i nie bać się mówić o swoich lękach.
Czy można być rodziną bez dzieci? Czy dom bez gwaru i śmiechu może być szczęśliwy? A może prawdziwa rodzina zaczyna się tam, gdzie kończy się samotność?