Jeszcze tu do mnie wrócisz! – Historia Przemka i Basi, których życie rozpadło się w jednej chwili
– Jeszcze tu do mnie wrócisz! – krzyknąłem za Basią, kiedy trzaskała drzwiami, niosąc na rękach Zosię, a za nią biegł mały Kuba z plecakiem w kształcie misia. Wtedy jeszcze byłem pewien, że to tylko chwilowa burza. Przecież zawsze wracała. Nawet kiedy się kłóciliśmy, nawet kiedy rzucała we mnie talerzem, a ja wychodziłem trzaskając drzwiami. Ale tym razem było inaczej.
Nie mogłem się nadziwić, że Basia w ogóle wyrzuciła mnie z domu. Zdradziłem ją, no i co z tego? Przecież to się zdarza. Każdy facet czasem potrzebuje oddechu. Tak sobie tłumaczyłem, patrząc na puste mieszkanie, gdzie jeszcze niedawno rozbrzmiewał śmiech dzieci i zapach świeżo upieczonego chleba. Teraz cisza była jak wyrok.
Wszystko zaczęło się, gdy drugi raz zostałem ojcem. Córka, Zosia, miała wtedy zaledwie trzy miesiące. Basia była zmęczona, rozdrażniona, ciągle płakała. Ja wracałem z pracy coraz później, bo nie chciałem słuchać jej narzekań. W pracy pojawiła się ona – Magda z księgowości. Młoda, uśmiechnięta, zawsze miała dla mnie dobre słowo. Zaczęliśmy wychodzić na kawę, potem na piwo po pracy. Kiedy pierwszy raz ją pocałowałem, poczułem się znowu młody. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar codzienności.
Basia szybko się domyśliła. Kobiety mają szósty zmysł. Pewnego wieczoru, kiedy wróciłem do domu później niż zwykle, czekała na mnie w kuchni. Siedziała przy stole, a jej oczy były czerwone od płaczu.
– Przemek, powiedz mi prawdę. Masz kogoś? – zapytała cicho.
Zamarłem. Przez chwilę chciałem zaprzeczyć, ale coś we mnie pękło.
– Tak – powiedziałem tylko.
Wtedy zobaczyłem w jej oczach coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem – pustkę i rozczarowanie. Nie krzyczała. Nie płakała już więcej. Po prostu wstała i zaczęła pakować rzeczy dzieci.
– Co ty robisz? – spytałem z niedowierzaniem.
– Odchodzę. Nie będę żyć z kimś, kto mnie zdradza – odpowiedziała spokojnie.
Próbowałem ją zatrzymać, tłumaczyć się, obiecywać poprawę. Ale ona była nieugięta. Wyszła tej samej nocy.
Przez pierwsze dni byłem wściekły. Jak ona mogła mi to zrobić? Przecież to ja byłem głową rodziny! Kto ją teraz zechce? Kobieta z dwójką dzieci? Przecież takich jak ona nikt nie chce! Tak sobie powtarzałem, żeby zagłuszyć poczucie winy.
Magda była zachwycona – myślała, że teraz będziemy razem na poważnie. Ale szybko okazało się, że nie jestem gotowy na nowy związek. Brakowało mi dzieci, ich śmiechu, nawet tych nocnych pobudek Zosi. Magda zaczęła mnie irytować swoim gadaniem o przyszłości i wspólnych wakacjach.
Pewnego dnia zadzwonił Kuba.
– Tato, kiedy przyjedziesz? – zapytał cicho.
Serce mi się ścisnęło.
– Niedługo, synku – odpowiedziałem drżącym głosem.
Ale Basia nie chciała mnie widzieć. Odbierała dzieci na weekendy tylko pod blokiem, nie wpuszczała mnie do środka. Zosia płakała za mną, a ja nie umiałem jej uspokoić.
W pracy przestałem się liczyć. Koledzy patrzyli na mnie z politowaniem – wszyscy wiedzieli o mojej zdradzie. Magda odeszła po miesiącu, bo nie mogła znieść mojej huśtawki nastrojów.
Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Wieczorami siedziałem na kanapie i patrzyłem na zdjęcia dzieci w telefonie. Czasem dzwoniłem do Basi pod byle pretekstem – zapytać o zdrowie Zosi albo czy Kuba nie zgubił czapki. Ona odpowiadała krótko i rzeczowo.
Minęły tygodnie. Zacząłem rozumieć, jak bardzo ją zraniłem. Przypomniałem sobie nasze wspólne chwile – pierwszy spacer po parku w Krakowie, narodziny Kuby, nocne rozmowy o przyszłości. Wszystko to straciłem przez własną głupotę i pychę.
Pewnego dnia spotkałem Basię przypadkiem na rynku. Była zmęczona, ale uśmiechnęła się do mnie smutno.
– Jak sobie radzisz? – zapytałem niepewnie.
– Lepiej niż myślałam – odpowiedziała spokojnie.
Chciałem jej powiedzieć tyle rzeczy – przeprosić, błagać o drugą szansę. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Przemek… – zaczęła nagle Basia – …nie wrócę do ciebie. Nie dlatego, że cię nienawidzę. Po prostu już nie potrafię ci zaufać.
Patrzyłem na nią i wiedziałem, że to koniec. Że już nigdy nie będziemy rodziną taką jak dawniej.
Dziś siedzę sam w tym samym mieszkaniu i zastanawiam się: dlaczego musiałem wszystko stracić, żeby zrozumieć, co naprawdę było ważne? Czy człowiek zasługuje na drugą szansę po takim błędzie? A może są rzeczy, których nie da się naprawić?
Czasem myślę: czy gdybym wtedy wybrał inaczej… czy byłbym dziś szczęśliwszy? Ale tego już nigdy się nie dowiem.