Test na chciwość: Czy Ola kochała mnie, czy mój portfel?

— Więc postanowiłeś sprawdzić Olę? — głos Pawła był pełen przekąsu, a jego brwi uniosły się w ironicznym geście. Siedzieliśmy w mojej kawalerce na Pradze, a ja już od kilku minut kręciłem w dłoniach szklankę z zimną herbatą, nie mogąc zebrać się na odwagę, by powiedzieć mu o moim planie.

— Słusznie! — dodał Paweł, zanim zdążyłem odpowiedzieć. — Niech cię kolejna złotówka nie omami, co ciebie nie widzi, tylko stan konta.

Skrzywiłem się. — Nie przypominaj — mruknąłem. Ostatnia dziewczyna była właśnie taka! Wyssała ze mnie fortunę! Na szczęście opadły mi w porę łuski z oczu i pozbyłem się jej zanim zostałem z długami.

Paweł pokiwał głową. — Ale Ola to inna bajka, Marek. Przecież znasz ją od liceum. — Wiem, ale… — zawahałem się. — Po tym wszystkim nie potrafię już nikomu zaufać. Każdy gest, każde pytanie o pieniądze brzmi dla mnie jak sygnał alarmowy.

Wtedy zadzwonił mój telefon. Ola. Zignorowałem połączenie. Paweł spojrzał na mnie z troską. — Może przesadzasz? — Może — odpowiedziałem cicho, ale w głębi duszy wiedziałem, że muszę się upewnić.

Plan był prosty: udawać, że straciłem pracę i mam poważne problemy finansowe. Chciałem zobaczyć, jak Ola zareaguje. Czy zostanie przy mnie, czy odejdzie jak tamta poprzednia?

Wieczorem spotkaliśmy się w jej mieszkaniu na Ochocie. Ola była jak zwykle uśmiechnięta, z tym swoim roztrzepanym kokiem i ciepłym spojrzeniem. — Coś się stało? — zapytała od razu, widząc moją minę.

— Muszę ci coś powiedzieć — zacząłem niepewnie. — Dostałem dziś wypowiedzenie. Firma tnie etaty… Nie wiem, co dalej.

Ola przez chwilę milczała. Widziałem, jak jej twarz blednie, a potem marszczy brwi. — Ojej… To straszne! Ale przecież coś wymyślisz. Jesteś zdolny, Marek.

— Nie wiem… Może będę musiał sprzedać samochód. I chyba wrócę do rodziców na jakiś czas.

Ola przytuliła mnie mocno. — Przecież damy radę! Ja też mogę więcej pracować w kawiarni. Jakoś to będzie.

Poczułem ulgę… i wstyd. Ale postanowiłem ciągnąć tę grę dalej.

Przez kolejne dni udawałem coraz większe kłopoty: odwoływałem wyjścia do restauracji, narzekałem na rachunki, mówiłem o konieczności oszczędzania na wszystkim. Ola ani razu nie zaproponowała rozstania. Przeciwnie — przynosiła mi domowe obiady i zostawiała w lodówce kanapki na rano.

Ale wtedy zaczęły się pojawiać drobne rysy. Pewnego wieczoru Ola przyszła zamyślona i wyraźnie spięta.

— Marek… a co z naszym wyjazdem do Zakopanego? Mieliśmy jechać za dwa tygodnie…

— Chyba nie dam rady — westchnąłem teatralnie. — Muszę oszczędzać.

Ola przygryzła wargę. — Rozumiem…

Zaczęła coraz częściej wspominać o tym, że jej koleżanki mają chłopaków, którzy zabierają je na weekendy do spa albo kupują im prezenty bez okazji. Czułem narastające napięcie.

W końcu przyszedł dzień próby. Zaprosiłem Olę do siebie i powiedziałem jej całą prawdę:

— Ola… Muszę ci coś wyznać. Skłamałem ci przez ostatni tydzień. Nie straciłem pracy. Chciałem sprawdzić, czy jesteś ze mną dla mnie czy dla pieniędzy.

Ola patrzyła na mnie przez długą chwilę bez słowa. W jej oczach pojawiły się łzy.

— Myślisz, że jestem taka jak twoja była? Że liczą się dla mnie tylko pieniądze?

Zamilkłem, nie wiedząc co powiedzieć.

— Marek… Ja ci ufałam! A ty zrobiłeś ze mnie idiotkę! — Jej głos drżał ze złości i bólu.

— Przepraszam… Po prostu bałem się…

Ola zerwała się z miejsca i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

— Wiesz co? Może rzeczywiście powinnam odejść! Skoro nie potrafisz mi zaufać po tylu latach znajomości…

Wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zatrzęsły się szyby.

Siedziałem długo w ciszy, patrząc na jej kubek z niedopitą herbatą. Paweł zadzwonił później:

— I co? Jak poszło?

— Straciłem ją — odpowiedziałem cicho.

Przez kolejne dni próbowałem się z nią skontaktować, ale nie odbierała telefonu ani nie odpisywała na wiadomości. Jej przyjaciółka napisała mi tylko krótkiego SMS-a: „Daj jej spokój”.

W pracy byłem jak cień samego siebie. Nawet szef zauważył moją apatię i zaproponował urlop na żądanie.

Wieczorami wracałem do pustego mieszkania i zastanawiałem się nad wszystkim od początku. Czy naprawdę musiałem ją testować? Czy nie wystarczyło po prostu zaufać?

Po tygodniu Ola zgodziła się spotkać w parku pod starym dębem, gdzie kiedyś pierwszy raz ją pocałowałem.

Przyszła ubrana w szary płaszcz i wyglądała na zmęczoną.

— Marek… Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — powiedziała cicho. — Zraniłeś mnie bardziej niż myślisz.

— Wiem… Przepraszam cię za wszystko. Byłem głupi i tchórzliwy.

Ola spojrzała mi prosto w oczy:

— Jeśli chcesz być ze mną, musisz nauczyć się ufać ludziom. Inaczej zawsze będziesz sam.

Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu, aż w końcu odeszła bez słowa.

Dziś minął miesiąc od tamtego dnia. Ola nie wróciła. Czasem widuję ją z daleka na ulicy albo w kawiarni, gdzie pracuje po godzinach studiów. Wygląda na szczęśliwą bez mojego ciężaru podejrzeń.

A ja? Wciąż zadaję sobie pytanie: czy można kochać bez zaufania? Czy strach przed zdradą usprawiedliwia kłamstwo? Może czasem lepiej po prostu uwierzyć drugiej osobie… zanim będzie za późno.