Ślub mojej siostry wywrócił nasze życie do góry nogami: Babcia wprowadza się do nas i czuje się ciężarem

– Znowu nie zamknęłaś okna w kuchni! – Babcia krzyczy z końca korytarza, a ja czuję, jak narasta we mnie irytacja. Przecież to tylko okno, myślę, ale wiem, że dla niej to coś więcej – to symbol tego, że nie panuję nad domem, że nie jestem wystarczająco dobra.

Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie, że będę dzielić pokój z własną babcią. Wszystko zaczęło się od ślubu mojej siostry, Magdy. To miał być najpiękniejszy dzień w jej życiu – i był, przynajmniej dla niej. Dla mnie stał się początkiem końca mojego spokoju.

Mama biegała po domu z bukietem róż, tata szukał spinek do mankietów, a ja prasowałam sukienkę Magdy. Wtedy zadzwonił telefon. Babcia upadła w swoim mieszkaniu na Pradze i złamała biodro. Szpital, operacja, potem rehabilitacja – wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wszyscy byliśmy zgodni: babcia nie może już mieszkać sama.

– U nas będzie jej najlepiej – powiedziała mama, patrząc na mnie znacząco. – Ty masz najwięcej miejsca w pokoju.

Nie protestowałam. Przecież to tylko na chwilę, myślałam. Przecież babcia zawsze była dla mnie dobra. Piekła najlepsze serniki na świecie i opowiadała historie z czasów wojny. Ale już pierwszej nocy zrozumiałam, że nic nie będzie takie samo.

Babcia spała niespokojnie, jęczała przez sen. Rano obudziła mnie o piątej: – Dziecko, zrób mi herbaty. Nie mogę spać.

Od tamtej pory każdy dzień był walką o odrobinę prywatności. Babcia komentowała wszystko: co jem, jak się ubieram, kiedy wracam do domu. – Za dużo pracujesz – mówiła z wyrzutem. – Kiedyś dziewczyny siedziały w domu i pomagały matce.

Mama była wiecznie zmęczona. Tata coraz częściej wychodził do pracy wcześniej i wracał później. Magda wyprowadziła się do męża i dzwoniła tylko raz w tygodniu.

Pewnego wieczoru usiadłam z mamą przy kuchennym stole.
– Mamo, ja już nie daję rady – powiedziałam cicho.
– Wiem, kochanie – westchnęła mama. – Ale co mamy zrobić? Oddać ją do domu opieki? Przecież ona by tego nie przeżyła.

Patrzyłam na mamę i widziałam w jej oczach ten sam strach i bezradność, które czułam sama. Babcia była coraz bardziej wymagająca. Potrafiła zadzwonić do mnie do pracy tylko po to, żeby zapytać, gdzie jest pilot od telewizora.

Pewnego dnia wróciłam do domu późno. Babcia siedziała w fotelu i płakała.
– Nikt mnie tu nie chce – szlochała. – Jestem ciężarem.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem.
– Babciu, przecież cię kochamy.
– Nieprawda – odpowiedziała gorzko. – Tylko udajecie.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przecież starałam się jak mogłam. Rezygnowałam ze spotkań z przyjaciółmi, żeby być w domu na czas jej leków. Odkładałam własne plany na później.

Z czasem zaczęłam mieć żal do Magdy. Ona miała swoje nowe życie, a ja zostałam z odpowiedzialnością za babcię i rodziców. Pewnego dnia zadzwoniłam do niej:
– Magda, musisz przyjechać. Ja już naprawdę nie daję rady.
– Przesadzasz – odpowiedziała chłodno. – Każdy ma swoje problemy.

Poczułam się zdradzona. Zawsze byłyśmy blisko, dzieliłyśmy się wszystkim. Teraz ona miała męża i nowe mieszkanie na Wilanowie, a ja miałam babcię i poczucie winy.

W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa zaprosiła mnie na rozmowę.
– Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś taka sumienna.
Zawahałam się przez chwilę, ale potem opowiedziałam jej wszystko.
– Moja babcia mieszka teraz z nami… Jest chora…
Szefowa spojrzała na mnie ze zrozumieniem.
– Moja mama też opiekowała się swoją matką – powiedziała cicho. – To bardzo trudne.

Wróciłam do domu z poczuciem ulgi, ale też jeszcze większego zmęczenia. Wieczorem usiadłam przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Czułam się jak w pułapce.

Babcia coraz częściej mówiła o śmierci.
– Po co ja wam jeszcze żyję? Tylko wam przeszkadzam.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Pewnej nocy obudził mnie hałas w łazience. Pobiegłam tam i zobaczyłam babcię leżącą na podłodze.
– Pomóż mi…
Podniosłam ją z trudem i posadziłam na krześle.
– Babciu, musisz wołać o pomoc!
– Nie chciałam cię budzić…

Rano mama powiedziała:
– Musimy coś wymyślić. Może opiekunka?
Tata pokiwał głową:
– Ale skąd weźmiemy na to pieniądze?

Zaczęliśmy szukać rozwiązań: opiekunka na kilka godzin dziennie, rehabilitacja domowa, wsparcie psychologa dla babci… Wszystko kosztowało więcej niż mogliśmy sobie pozwolić.

Babcia była coraz bardziej zamknięta w sobie. Czasem patrzyła przez okno godzinami i milczała.
– Kiedyś miałam dom pełen ludzi – powiedziała pewnego dnia cicho. – Teraz jestem tylko problemem.

Próbowałam ją pocieszać, ale sama czułam się coraz bardziej wyczerpana psychicznie i fizycznie. Zaczęły mi wypadać włosy ze stresu, miałam problemy ze snem.

Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam mamę płaczącą w kuchni.
– Nie dam już rady…
Objęłyśmy się i płakałyśmy razem.

Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Magda z mężem.
– Przyjechaliśmy pomóc – powiedziała bez słowa wyjaśnienia.
Przez kilka dni byli u nas, gotowali obiady, robili zakupy, rozmawiali z babcią.

Wieczorem usiadłyśmy z Magdą w moim pokoju.
– Przepraszam cię – powiedziała cicho. – Nie rozumiałam, jak ci ciężko.
Popłakałyśmy się obie jak dzieci.

Po kilku tygodniach udało nam się znaleźć opiekunkę na kilka godzin dziennie dzięki pomocy sąsiadki i wsparciu z MOPS-u. Babcia zaczęła trochę lepiej się czuć, a my odzyskałyśmy odrobinę normalności.

Czasem jednak budzę się w nocy i myślę: czy można być dobrym wnukiem, nie tracąc przy tym siebie? Czy rodzina zawsze musi oznaczać poświęcenie? A może jest jakiś sposób, by znaleźć równowagę między troską o innych a troską o siebie?

Czy wy też czuliście kiedyś taki ciężar? Jak sobie z tym radziliście?