Dziesięć lat później: Gdy Jakub wrócił znikąd, mój świat znów się zawalił

– Co ty tu robisz? – wykrztusiłam, czując jak serce wali mi w piersi tak mocno, że aż boli. Stał w progu, jakby czas się dla niego zatrzymał. Jakub. Mój mąż. Ten sam, który dziesięć lat temu wyszedł po chleb i nigdy nie wrócił.

W głowie miałam chaos. Przez chwilę myślałam, że śnię. Że to kolejny z tych koszmarów, które przez lata ścigały mnie po nocach. Ale nie – czułam zapach deszczu na jego kurtce, widziałam zmęczenie w oczach i siwe pasma we włosach, których wcześniej nie było.

– Wróciłem – powiedział cicho, spuszczając wzrok. – Przepraszam.

Przepraszam? To wszystko? Dziesięć lat ciszy, dziesięć lat łez, tłumaczenia dzieciom, że tata musiał wyjechać za pracą, że pewnie wróci… Dziesięć lat samotności, gniewu i wstydu przed sąsiadami. I on teraz mówi „przepraszam”?

– Mama, kto to? – usłyszałam za sobą głos Oliwii. Moja córka miała wtedy siedem lat, dziś jest już nastolatką. Wyszła z kuchni z kubkiem herbaty w ręku i zamarła na widok obcego mężczyzny.

Jakub spojrzał na nią i przez chwilę widziałam w jego oczach ból. Może nawet żal. Ale czy można żałować czegoś takiego?

– To… tata – wyszeptałam, sama nie wierząc w to słowo.

Oliwia patrzyła na niego długo. W końcu odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju. Usłyszałam trzask drzwi.

– Nie wiem, czego oczekujesz – powiedziałam zimno. – Że przyjmę cię z powrotem? Że dzieci rzucą ci się na szyję?

Jakub stał bez ruchu. Widziałam, jak drżą mu ręce.

– Chcę tylko porozmawiać. Wyjaśnić…

Zaśmiałam się gorzko.

– Wyjaśnić? Po tylu latach? Myślisz, że to takie proste?

Przez chwilę milczeliśmy. W końcu usiadł przy stole w kuchni – tym samym stole, przy którym kiedyś razem jedliśmy kolacje, śmialiśmy się i planowaliśmy przyszłość.

– Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę – zaczął cicho. – Ale musisz wiedzieć…

Nie chciałam słuchać. Przez tyle lat próbowałam go znienawidzić. Próbowałam ułożyć sobie życie na nowo – dla dzieci, dla siebie. Ale zawsze coś mnie trzymało w miejscu. Strach? Nadzieja? Głupota?

– Mama? – Tym razem to Bartek wszedł do kuchni. Mój syn miał wtedy cztery lata. Dziś jest już prawie dorosły. Spojrzał na Jakuba z nieufnością.

– Kim pan jest? – zapytał chłodno.

Jakub przełknął ślinę.

– Jestem… twoim ojcem.

Bartek spojrzał na mnie pytająco. Widziałam w jego oczach gniew i ból. Przez lata próbował być „mężczyzną domu”, pomagać mi we wszystkim, chronić siostrę. Teraz jego świat też się walił.

– Nie mam ojca – powiedział twardo i wyszedł z kuchni.

Zostaliśmy sami. Ja i Jakub. Dwoje ludzi, których kiedyś łączyła miłość, a dziś dzieliła przepaść.

– Dlaczego? – zapytałam w końcu cicho. – Dlaczego nas zostawiłeś?

Jakub spuścił głowę.

– Bałem się… Zawiodłem was. Straciłem pracę, miałem długi… Myślałem, że jak odejdę, będzie wam łatwiej. Że nie będę was obciążał swoim nieudacznictwem.

Poczułam wściekłość.

– Łatwiej?! Myślisz, że było łatwiej tłumaczyć dzieciom twoją nieobecność? Że łatwiej było płakać po nocach i udawać przed światem, że wszystko jest w porządku?

Jakub milczał. Widziałam łzy w jego oczach.

– Przez te wszystkie lata żyłem jak cień – powiedział cicho. – Pracowałem na budowach za granicą, spałem po melinach… Bałem się wrócić. Ale codziennie myślałem o was.

Nie wiedziałam już, co czuję. Gniew mieszał się z żalem i współczuciem. Chciałam go uderzyć i przytulić jednocześnie.

Następne dni były koszmarem. Dzieci unikały rozmów o Jakubie. Oliwia zamknęła się w sobie jeszcze bardziej niż zwykle, Bartek wychodził z domu na całe dnie. Sąsiedzi zaczęli szeptać za plecami – „Wrócił ten jej mąż… Ciekawe po co…”

Wieczorami Jakub próbował rozmawiać ze mną i dziećmi. Czasem siedzieliśmy razem przy stole w milczeniu, czasem wybuchały kłótnie.

– Dlaczego nie możesz mu wybaczyć? – zapytała mnie pewnego dnia mama przez telefon. – Każdy popełnia błędy.

– To nie jest zwykły błąd! On nas zostawił! – krzyknęłam przez łzy.

Mama westchnęła ciężko.

– Ale wrócił… Może warto spróbować?

Nie wiedziałam już niczego na pewno.

Któregoś wieczoru Jakub przyszedł do mnie do pokoju.

– Wiem, że nie mogę cofnąć czasu – powiedział cicho. – Ale chcę być częścią waszego życia. Choćby jako przyjaciel…

Spojrzałam na niego długo.

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – wyszeptałam.

– Rozumiem… Ale będę próbował każdego dnia.

Minęły tygodnie. Dzieci powoli zaczynały rozmawiać z Jakubem – najpierw nieufnie, potem coraz śmielej. Oliwia poprosiła go o pomoc przy matematyce, Bartek zabrał go na mecz piłki nożnej.

Ale ja wciąż czułam pustkę. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie: czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?

Pewnego wieczoru usiedliśmy wszyscy razem przy stole – pierwszy raz od dziesięciu lat. Było niezręcznie, ale czułam też coś nowego: nadzieję?

Jakub spojrzał na mnie i dzieci.

– Dziękuję wam za to, że pozwalacie mi tu być – powiedział cicho.

Oliwia uśmiechnęła się nieśmiało. Bartek skinął głową.

A ja? Wciąż nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć. Ale wiem jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe. Czasem trzeba znaleźć siłę tam, gdzie wydaje się jej już nie być.

Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy da się odbudować rodzinę po takim bólu? Może to właśnie te pytania sprawiają, że jesteśmy ludźmi…