Jedna noc, która zmieniła wszystko: Gdy odkryłam, że Michał kocha inną

— Co to za wiadomość? — zapytałam drżącym głosem, patrząc na ekran jego telefonu, który przypadkiem zostawił na stole w kuchni. Słowa, które zobaczyłam, paliły mnie jak żywy ogień: „Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Kiedy się znów zobaczymy?”

Michał zamarł w progu. Przez chwilę miałam nadzieję, że to głupi żart, pomyłka, może nawet spam. Ale on tylko spuścił głowę i westchnął ciężko.

— To nie tak jak myślisz… — zaczął, ale przerwałam mu gwałtownie.

— To dokładnie tak, jak myślę! — krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Zakochałeś się w innej!

Deszcz bębnił o parapet, a ja czułam się jakby cały świat walił mi się na głowę. Michał był moim narzeczonym od trzech lat. Poznaliśmy się na studiach w Warszawie, razem wynajmowaliśmy małe mieszkanie na Pradze. Przez długi czas byliśmy nierozłączni — wspólne śniadania, wieczory z planszówkami, wyjazdy nad morze. Ale od kilku miesięcy coś zaczęło się psuć. On coraz częściej zostawał dłużej w pracy, ja coraz częściej płakałam po nocach, czując się samotna nawet wtedy, gdy był obok.

— Kim ona jest? — spytałam cicho, ledwo słyszalnie.

— To koleżanka z pracy… Aneta. Nie planowałem tego. Po prostu… zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak wyszło — odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.

W tamtej chwili poczułam się jak bohaterka taniego melodramatu. Przecież to nie mogło dziać się naprawdę! Jeszcze rano planowałam nasz wspólny weekend u jego rodziców w Lublinie. Teraz wszystko straciło sens.

Przez kolejne dni chodziłam jak cień po mieszkaniu. Michał próbował ze mną rozmawiać, tłumaczyć się, przepraszać. Ale każde jego słowo bolało mnie coraz bardziej. Mama dzwoniła codziennie, wyczuwając w moim głosie coś niepokojącego.

— Kasiu, co się dzieje? — pytała z troską.

— Nic, mamo. Po prostu jestem zmęczona — kłamałam.

Nie miałam siły mówić jej prawdy. Bałam się jej rozczarowania i współczucia. Zawsze powtarzała mi: „Mężczyźni są różni, ale jeśli cię kocha, nigdy cię nie zdradzi”. A jednak zdradził.

W pracy byłam jak automat. Wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak. Moja przyjaciółka Ola próbowała mnie wyciągnąć na kawę.

— Kasia, musisz z kimś pogadać. Nie możesz tego dusić w sobie — mówiła stanowczo.

Ale ja nie chciałam rozmawiać. Wstydziłam się tego, co się stało. Czułam się winna — może to moja wina? Może za mało go kochałam? Może powinnam była bardziej się starać?

Pewnej nocy Michał wrócił późno i usiadł obok mnie na kanapie.

— Kasia… Ja już nie potrafię udawać. Kocham Anetę. Chcę być z nią — powiedział cicho.

To była ostatnia kropla. Wybiegłam z mieszkania na deszcz, nie zabierając nawet kurtki. Stałam pod blokiem i płakałam jak dziecko. Ludzie mijali mnie obojętnie, nikt nie zapytał czy potrzebuję pomocy. Warszawa była zimna i obca jak nigdy wcześniej.

Następnego dnia Michał spakował swoje rzeczy i wyprowadził się do niej. Zostałam sama w naszym mieszkaniu pełnym wspomnień: kubek z jego ulubionym napisem „Najlepszy facet”, zdjęcia z wakacji na lodówce, jego stara koszulka pod moją poduszką.

Mama przyjechała do mnie po tygodniu.

— Kasiu, musisz żyć dalej — powiedziała stanowczo. — On nie był ciebie wart.

Ale ja nie potrafiłam jej uwierzyć. Każda piosenka w radiu przypominała mi o nim. Każda para trzymająca się za ręce bolała mnie jak sztylet wbity prosto w serce.

Ola zabrała mnie na weekend do Krakowa.

— Musisz zmienić otoczenie — przekonywała.

Spacerowałyśmy po Plantach, piłyśmy grzane wino na Rynku i śmiałyśmy się z głupot. Przez chwilę poczułam się wolna i szczęśliwa. Ale wieczorem znów wracały wspomnienia i pytania bez odpowiedzi: „Dlaczego? Co zrobiłam źle?”

Po powrocie do Warszawy postanowiłam pójść do psychologa. Bałam się tego kroku, ale wiedziałam, że sama sobie nie poradzę.

— Zdrada zawsze boli — powiedziała pani psycholog podczas pierwszej wizyty. — Ale to nie twoja wina. To on podjął decyzję.

Zaczęłam powoli odbudowywać siebie kawałek po kawałku. Zapisałam się na jogę, zaczęłam malować obrazy akwarelą. Poznałam nowych ludzi na warsztatach artystycznych. Z czasem ból stał się mniej dotkliwy.

Minął rok od tamtej nocy. Michał odezwał się raz — napisał krótką wiadomość: „Przepraszam za wszystko”. Nie odpisałam.

Dziś wiem, że życie toczy się dalej mimo złamanego serca. Ale czasem nadal budzę się w środku nocy i pytam siebie: czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać drugiemu człowiekowi? Czy można naprawdę zacząć od nowa po takim upadku?

A Wy? Czy kiedykolwiek musieliście odbudowywać siebie po zdradzie? Jak znaleźliście siłę, by znów zaufać?