„Czekając na powrót: Samotność Teresy”
Teresa mieszka po drugiej stronie ulicy. Przyjaźnimy się z nią od wielu lat. Ona wie o mnie absolutnie wszystko, podobnie jak ja o niej. Teresa ma trójkę dzieci, które wychowała sama, bez męża. Kobieta poświęciła się wychowaniu dzieci i nigdy nie wyszła ponownie za mąż. Jej dzieci mieszkają w różnych zakątkach kraju i rzadko przyjeżdżają do niej. Teresa ciągle czeka na ich powrót, ale jej nadzieje często kończą się rozczarowaniem.
Pewnego dnia, gdy odwiedziłam Teresę, zauważyłam, że jest wyjątkowo smutna. Siedziała na kanapie, patrząc przez okno na ulicę.
-
„Co się stało, Tereso?” – zapytałam z troską.
-
„Basiu, spodziewałam się innych gości” – odpowiedziała cicho, nie odrywając wzroku od okna.
-
„Kogo?” – zapytałam, chociaż już znałam odpowiedź.
-
„Dzieci” – westchnęła. – „Obiecały, że przyjadą na weekend, ale znowu coś im wypadło.”
Czułam ból w jej głosie. Teresa zawsze była silna i niezależna, ale samotność zaczynała ją przytłaczać. Jej dzieci były dla niej wszystkim, a teraz, gdy dorosły i wyprowadziły się, czuła się opuszczona.
-
„Nie obrażaj się na nich” – próbowałam ją pocieszyć. – „Mają swoje życie, pracę, rodziny…”
-
„Wiem” – przerwała mi. – „Ale czy to tak wiele prosić o trochę czasu? O jeden weekend w miesiącu?”
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wiedziałam, że miała rację. Jej dzieci powinny znaleźć czas dla matki, która poświęciła dla nich wszystko.
-
„Może zadzwonisz do nich?” – zaproponowałam.
-
„Dzwoniłam” – odpowiedziała zrezygnowana. – „Zawsze mają jakieś wymówki.”
Siedziałyśmy w milczeniu przez chwilę. Czułam jej ból i bezradność. Wiedziałam, że nie mogę zrobić nic, by zmienić sytuację.
-
„Tereso, może powinnaś pomyśleć o sobie” – powiedziałam w końcu. – „Znaleźć jakieś hobby, coś co sprawi ci radość.”
-
„Może masz rację” – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – „Ale to nie zmieni faktu, że czuję się samotna.”
Rozmowa z Teresą była dla mnie trudna. Wiedziałam, że jej dzieci kochają ją, ale ich brak obecności był dla niej bolesny. Teresa była silną kobietą, ale nawet najsilniejsi potrzebują wsparcia i miłości.
Kilka tygodni później dowiedziałam się, że Teresa zaczęła chodzić na zajęcia z malarstwa. Byłam z niej dumna, że znalazła coś, co sprawia jej radość. Ale wiedziałam też, że to tylko tymczasowe rozwiązanie. Jej serce wciąż tęskniło za dziećmi.
Czas mijał, a Teresa coraz rzadziej wspominała o swoich dzieciach. Zajęcia z malarstwa stały się jej ucieczką od samotności. Ale wiedziałam, że w głębi duszy wciąż czeka na ich powrót.
Pewnego dnia zobaczyłam ją siedzącą na ławce przed domem. Podeszłam do niej i usiadłam obok.
-
„Jak się czujesz?” – zapytałam.
-
„Lepiej” – odpowiedziała z uśmiechem. – „Ale wiesz co? Czasem marzę o tym, żeby usłyszeć dźwięk klucza w zamku i zobaczyć ich twarze.”
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wiedziałam tylko jedno: Teresa była wyjątkową kobietą, która zasługiwała na miłość i szacunek swoich dzieci.