„Wiesz co, skoro zdecydowałeś się odejść, to idź – Przyzwyczailiśmy się do życia bez ciebie”
Minęły trzy lata, odkąd Andrzej opuścił Barbarę i ich dwoje dzieci, Izabelę i Wiktora. Te lata były trudne, pełne wyzwań i chwil rozpaczy, ale jakoś Barbarze udało się przetrwać. Pracowała na dwóch etatach, sama chodziła na zebrania z nauczycielami i stała się zarówno matką, jak i ojcem dla Izabeli i Wiktora. Powoli rany zaczęły się goić, a rodzina znalazła nowy rytm swojego życia, życia bez Andrzeja.
Barbara prawie wybaczyła Andrzejowi, że odszedł. Rozumiała, że życie może być przytłaczające i że czasami ludzie muszą znaleźć własną drogę. Jednak nigdy nie spodziewała się, że historia powtórzy się w tak okrutny sposób.
Pewnego zwyczajnego czwartkowego wieczoru, gdy Barbara przygotowywała kolację, zauważyła, że Andrzej pakuje walizki w ich sypialni. Widok był aż nazbyt znajomy, mimo to uderzył ją z taką samą intensywnością jak za pierwszym razem. „Co się dzieje?” zapytała, jej głos był ledwie słyszalny, bała się odpowiedzi, którą już znała.
„Mam już dość tego życia, zdecydowałem się,” odpowiedział Andrzej, nie patrząc na nią. Jego słowa były chłodne, odległe, jakby mówił o życiu kogoś innego, a nie swoim własnym.
Barbara poczuła mieszankę gniewu, smutku i niedowierzania. Jak mógł to zrobić znowu? Czy nie cierpieli już wystarczająco za pierwszym razem? Myślała o Izabeli i Wiktorze, jak powoli zaczęli odbudowywać relację ze swoim ojcem, a teraz mieli być znowu opuszczeni.
Dni, które nastąpiły, były jak we mgle. Andrzej odszedł bez kolejnego słowa, zostawiając Barbarę, aby ponownie składała kawałki ich życia. Musiała wyjaśnić Izabeli i Wiktorowi, że ich ojciec zdecydował się odejść, znowu. Zamieszanie i ból w ich oczach były prawie zbyt wiele dla Barbary, by to znieść.
Jak tygodnie przechodziły w miesiące, Barbara starała się utrzymać swoją rodzinę na powierzchni. Nieobecność Andrzeja była stałym przypomnieniem zdrady, którą wszyscy czuli. Starała się być silna dla swoich dzieci, ale były noce, kiedy nie mogła pomóc, ale płakała do snu, zastanawiając się, dlaczego ich rodzina musi znowu przechodzić przez tę ból.
Ostatecznie Barbara zdała sobie sprawę, że niektóre rany nigdy całkowicie się nie zagoją. Ona i jej dzieci przyzwyczaili się do życia bez Andrzeja, i może tak było lepiej. Krótka nadzieja na pojednanie tylko ponownie otworzyła stare rany, a teraz musieli znaleźć sposób, by iść dalej, znowu bez niego.