Dramat na Weselu: Brat Odszedł, Bo Teściowa Podarowała Nam Dom!
— Naprawdę to zrobiłaś? — głos mojego brata, Michała, drżał z niedowierzania i gniewu. Stał naprzeciwko mnie, jeszcze w garniturze, z rozpiętą muchą i czerwonymi policzkami. Wokół nas gwar weselnej sali powoli cichł, jakby wszyscy wyczuwali nadchodzącą burzę.
Jeszcze godzinę temu byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Wyszłam za mąż za człowieka, którego kocham — Pawła. Goście śmiali się, tańczyli, a ja czułam się jak w bajce. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy moja teściowa, pani Halina, podeszła do mikrofonu i z szerokim uśmiechem ogłosiła: — Dla mojej ukochanej synowej i syna mam prezent — klucze do nowego domu!
Wszyscy zamarli. Przez chwilę nie wiedziałam, czy to żart. Ale Halina wyciągnęła kopertę z dokumentami i klucze, które wręczyła nam na oczach całej rodziny. Goście bili brawo, niektórzy nawet płakali ze wzruszenia. Ja stałam jak sparaliżowana, a Paweł ściskał moją dłoń tak mocno, że aż zabolało.
Nie zdążyłam nawet podziękować, gdy zobaczyłam twarz Michała. Był blady jak ściana. Jego żona, Aneta, patrzyła na mnie z pogardą i czymś jeszcze — może zazdrością? Podeszli do nas bez słowa. Michał spojrzał mi prosto w oczy i wysyczał: — Gratulacje, siostrzyczko. Zawsze musisz być tą lepszą.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, odwrócili się i wyszli z sali. Mama próbowała ich zatrzymać, ale Michał wyrwał się jej i pociągnął Anetę za sobą. Goście szeptali między sobą, atmosfera zrobiła się ciężka jak przed burzą.
Przez resztę wieczoru czułam się jak intruz na własnym weselu. Paweł próbował mnie pocieszyć: — Nie przejmuj się nimi, to nasz dzień. Ale ja nie mogłam przestać myśleć o Michale. Zawsze byliśmy blisko — dzieliło nas tylko dwa lata różnicy. W dzieciństwie dzieliliśmy pokój, sekrety i marzenia. Po śmierci taty to on był moim wsparciem.
Po weselu wróciłam do pustego mieszkania z uczuciem goryczy zamiast radości. Mama zadzwoniła rano zapłakana: — Nie wiem, co robić. Michał nie odbiera telefonu. Aneta napisała mi tylko, że nie zamierzają utrzymywać kontaktu z „pazerną rodziną”.
Przez kolejne dni próbowałam dzwonić do brata, pisałam wiadomości — bez odpowiedzi. Mama była załamana. — Może powinnaś oddać ten dom? — zapytała któregoś wieczoru. — Przecież nie chciałaś nikogo zranić.
Ale jak mogłam oddać coś, co było prezentem? Przecież nie prosiłam o taki gest! Z drugiej strony rozumiałam Michała — on od lat wynajmuje mieszkanie, ledwo wiąże koniec z końcem. Aneta zawsze narzekała na brak pieniędzy i porównywała naszą rodzinę do rodziny Pawła.
W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do Michała. Otworzył mi drzwi bez słowa. W środku panował bałagan; Aneta siedziała na kanapie z naburmuszoną miną.
— Przyszłam porozmawiać — zaczęłam niepewnie.
— O czym? O tym, jak dobrze ci się teraz powodzi? — przerwał mi brat.
— Michał, przecież nie miałam wpływu na ten prezent! — głos mi się załamał.
— Ale przyjęłaś go bez mrugnięcia okiem! Nawet nie pomyślałaś o nas!
— To nieprawda! Nie wiedziałam nawet, że Halina coś takiego planuje!
Aneta prychnęła: — Jasne. Wszystko zawsze spada ci z nieba.
Poczułam łzy pod powiekami. — Chciałabym tylko, żebyśmy byli rodziną jak dawniej…
Michał spojrzał na mnie długo i ciężko westchnął:
— Może kiedyś… Ale teraz nie potrafię ci wybaczyć.
Wróciłam do domu rozbita. Paweł próbował mnie pocieszać, ale czułam się coraz bardziej winna i zagubiona. Dom stał pusty; nie potrafiłam się nim cieszyć.
Minęły tygodnie. Mama próbowała mediować, ale Michał był nieugięty. W końcu dostałam od niego krótką wiadomość: „Nie chcę mieć z tobą kontaktu”.
Czasem zastanawiam się, czy powinnam była odmówić tego prezentu publicznie — czy to by coś zmieniło? Czy rodzina jest ważniejsza niż materialne rzeczy? Czy można naprawić coś, co pękło tak nagle i boleśnie?
Może ktoś z was miał podobną sytuację? Jak poradzić sobie z takim konfliktem? Czy czas naprawdę leczy rany?