Dlaczego mam się teraz nią opiekować? Poznajcie Michała, złote dziecko: Walka córki z rodzinną dynamiką
– Dlaczego zawsze muszę być tą odpowiedzialną? – zapytałam, patrząc na matkę, która leżała na kanapie, blada i słaba po kolejnej chemioterapii. W pokoju pachniało lekarstwami i starymi gazetami. Michał, mój brat, jak zwykle się spóźniał. Zawsze miał ważniejsze sprawy – spotkania, wyjazdy służbowe, a może po prostu nie chciał tu być.
Matka spojrzała na mnie tym swoim chłodnym wzrokiem, który pamiętałam z dzieciństwa. – Bo jesteś dziewczyną, Aniu. Dziewczyny są silniejsze. Michał jest zajęty, a ty zawsze byłaś taka… odpowiedzialna.
Zacisnęłam pięści. Odpowiedzialna? Czy to dlatego przez całe życie czułam się niewidzialna? Michał był jej złotym dzieckiem – najlepsze oceny, najładniejsze rysunki na lodówce, najwięcej pochwał przy stole. Ja byłam tą drugą. Tą, która nie sprawiała kłopotów, więc można było o niej zapomnieć.
Pamiętam jedno Boże Narodzenie, kiedy miałam dziesięć lat. Dostałam książkę o zwierzętach, a Michał nowy rower. Mama tłumaczyła: – Ty lubisz czytać, a Michał potrzebuje ruchu. Ale ja też chciałam rower. Chciałam poczuć wiatr we włosach i uciec gdzieś daleko od tego domu.
Teraz miałam trzydzieści cztery lata i znów byłam tą, która zostaje w domu. Michał dzwonił raz w tygodniu z Warszawy, pytał o mamę i obiecywał przyjechać w weekend. Zawsze coś wypadało. Ja codziennie podawałam leki, gotowałam zupy i słuchałam narzekań mamy na świat i ludzi.
– Może zadzwonisz do Michała? – zaproponowałam pewnego wieczoru.
– Po co? On jest zajęty. Ty jesteś tutaj.
W tej jednej chwili poczułam całą gorycz lat dzieciństwa. Przypomniałam sobie, jak mama tuliła Michała po nieudanym meczu piłki nożnej, a mnie mówiła: – Przestań płakać, dziewczynki muszą być dzielne.
Pewnej nocy nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do Michała.
– Michał, musisz przyjechać. Ja już nie daję rady.
– Aniu, przecież wiesz, że mam pracę… Ale postaram się być w przyszłym tygodniu.
– Zawsze jesteś zajęty! – krzyknęłam do słuchawki. – Mama cię potrzebuje! Ja cię potrzebuję!
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie wiedziałem, że to dla ciebie takie trudne.
Nie wiedział? Czy naprawdę był tak ślepy? Czy może ja byłam zbyt cicha przez te wszystkie lata?
Następnego dnia mama poprosiła mnie o herbatę. Kiedy podałam jej kubek, spojrzała na mnie inaczej niż zwykle.
– Wiem, że nie było ci łatwo – powiedziała nagle. – Ale zawsze mogłam na ciebie liczyć.
Łzy napłynęły mi do oczu. Chciałam usłyszeć te słowa przez całe życie, ale teraz brzmiały jak spóźnione przeprosiny.
– A czy ty kiedyś mogłaś liczyć na mnie? – zapytałam cicho.
Mama odwróciła wzrok. – Może nie umiałam tego okazać.
Wtedy zrozumiałam: przez lata czekałam na coś, czego nigdy nie dostanę. Na uznanie, na miłość podzieloną sprawiedliwie między mnie a Michała. Ale czy to znaczyło, że muszę dalej poświęcać siebie?
Kiedy Michał w końcu przyjechał, zobaczyłam w jego oczach zmęczenie i poczucie winy. Usiadł obok mnie w kuchni.
– Aniu… Przepraszam za wszystko. Nie wiedziałem, jak bardzo cię to boli.
– To nie twoja wina – odpowiedziałam. – Ale już nie mogę być tylko tą odpowiedzialną siostrą i córką.
Wieczorem długo patrzyłam w sufit swojego dziecięcego pokoju. Czy jestem złą córką, jeśli chcę żyć własnym życiem? Czy mam prawo powiedzieć „dość” komuś, kto nigdy nie widział we mnie nic więcej niż wygodną opiekunkę?
Może czasem trzeba przestać czekać na uznanie innych i samemu sobie dać prawo do szczęścia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?