Moja córka odwróciła się od chorej matki – czy mogę ją jeszcze zrozumieć?
– Nie każ mi tego robić, tato! – głos Eli drżał, a jej oczy były pełne łez i gniewu. Stała w progu kuchni, zaciśnięte pięści wbijała w uda. Za drzwiami słychać było kaszel Penelopy, mojej żony, która od miesięcy walczyła z chorobą.
Wiedziałem, że Ela jest uparta, ale nie spodziewałem się takiego oporu. Wojtek już od rana pomagał matce – podawał leki, gotował rosół, nawet zmieniał pościel. Ela natomiast zamykała się w swoim pokoju, wychodziła tylko po to, by wyjść z domu lub wziąć coś do jedzenia.
– Ela, proszę cię… – zacząłem łagodnie. – Mama cię potrzebuje. Ja też nie daję już rady sam.
– A kto mnie kiedyś potrzebował? – przerwała mi ostro. – Gdzie była mama, kiedy miałam czternaście lat i płakałam po nocach? Gdzie byłaś wtedy, mamo?!
Zamarłem. Wiedziałem, o czym mówi. Tamten czas był dla nas wszystkich trudny – Penelopa pracowała wtedy na dwa etaty, żebyśmy mogli spłacić kredyt na mieszkanie. Ja sam byłem wtedy bardziej zajęty własnymi problemami niż dziećmi. Ela zamknęła się w sobie, a my… chyba nie zauważyliśmy, jak bardzo cierpi.
Teraz jednak sytuacja była inna. Penelopa była słaba, ledwo chodziła. Lekarz mówił jasno: potrzebuje stałej opieki. Wojtek miał dopiero dwadzieścia lat i studiował zaocznie. Ja pracowałem na zmiany w fabryce. Bez Eli nie dawaliśmy rady.
– Ela… – spróbowałem jeszcze raz. – To twoja mama.
– Mama? – prychnęła. – Dla mnie to obca kobieta. Przez całe dzieciństwo słyszałam tylko: „Nie przeszkadzaj”, „Nie mam czasu”, „Zajmij się sobą”. Teraz mam się nią opiekować? Dlaczego? Bo tak wypada?
Wojtek wszedł do kuchni i spojrzał na siostrę z wyrzutem:
– Przeszłość to przeszłość. Teraz mama naprawdę nas potrzebuje.
Ela spojrzała na niego z bólem:
– Ty zawsze byłeś jej ulubieńcem. Tobie wszystko wybaczała. Ja byłam tylko problemem.
Wojtek spuścił wzrok. Ja poczułem się bezradny jak nigdy wcześniej.
Wieczorem długo rozmawiałem z Penelopą. Była blada i zmęczona, ale jej oczy rozjaśniły się na chwilę:
– Może Ela ma rację… Może byłam złą matką…
– Nie mów tak – szepnąłem i pogłaskałem ją po dłoni.
– Zawsze chciałam dla niej dobrze… Ale nie umiałam okazywać uczuć…
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Ela wracała późno, unikała kontaktu wzrokowego. Wojtek coraz częściej wybuchał płaczem ze zmęczenia i frustracji.
Pewnego wieczoru usłyszałem cichy szloch za drzwiami Eli. Zastukałem delikatnie.
– Zostaw mnie! – krzyknęła przez łzy.
Nie posłuchałem. Usiadłem obok niej na łóżku.
– Wiem, że cię zawiedliśmy – powiedziałem cicho. – Ale nie możemy cofnąć czasu. Możemy tylko spróbować naprawić to, co jeszcze zostało.
Ela spojrzała na mnie z rozpaczą:
– Nie rozumiesz… Ja się boję… Boję się, że jeśli zacznę się nią opiekować, znów poczuję się niewidzialna… Że znów będę tylko tą gorszą…
Objąłem ją mocno.
– Jesteś dla nas ważna. Nawet jeśli nie zawsze umieliśmy to pokazać.
Następnego dnia Ela wyszła z domu wcześnie rano i wróciła dopiero wieczorem. Bez słowa przeszła obok nas i zamknęła się w pokoju. Wojtek spojrzał na mnie bezradnie:
– Może powinniśmy dać jej czas?
Ale czasu było coraz mniej. Stan Penelopy pogarszał się z dnia na dzień.
W końcu przyszedł dzień, kiedy Ela stanęła w drzwiach sypialni matki. Stała tam długo, patrząc na bladą twarz Penelopy.
– Mamo… – wyszeptała cicho.
Penelopa otworzyła oczy i uśmiechnęła się słabo:
– Elu…
Ela usiadła przy łóżku i przez chwilę milczały obie, jakby nie wiedziały, co powiedzieć.
– Przepraszam… – szepnęła Ela przez łzy. – Przepraszam za wszystko…
Penelopa pogładziła ją po włosach:
– Ja też przepraszam…
Nie wiem, czy kiedykolwiek będą potrafiły sobie wybaczyć wszystko to, co wydarzyło się przez lata milczenia i bólu. Ale wiem jedno: rodzina to nie tylko obowiązek czy tradycja – to przede wszystkim próba zrozumienia drugiego człowieka.
Czasem pytam siebie: czy można naprawić relacje po tylu latach żalu? Czy wybaczenie jest możliwe nawet wtedy, gdy rany są bardzo głębokie? Co Wy o tym myślicie?