Czy można kochać dwie matki? Moja walka o rodzinę i własne sumienie

– Naprawdę nie widzisz, co robisz? – głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały gniewem. Stałyśmy naprzeciwko siebie w mojej kuchni, między stertą naczyń a zapachem niedopitej kawy. – Zamiast zajmować się własną matką, biegasz do tej swojej teściowej!

Zamarłam z łyżką w ręku. Właśnie wróciłam od pani Zofii, mamy mojego męża, która od kilku tygodni leżała przykuta do łóżka po udarze. Przyniosłam jej obiad, zmieniłam pościel, porozmawiałam chwilę, bo wiem, jak bardzo samotność ją boli. Mój mąż, Tomek, pracuje po dwanaście godzin dziennie, a jego siostra mieszka w Niemczech. Zostałam tylko ja.

– Mamo, przecież ty jesteś zdrowa – próbowałam tłumaczyć spokojnie. – Zofii nikt nie pomoże, jeśli nie ja.

– A ja? Ja się nie liczę? – jej głos przeszedł w szept. – Odkąd wyszłaś za Tomka, zapomniałaś o mnie. Zawsze ona jest ważniejsza!

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przecież codziennie dzwonię do mamy, robię jej zakupy, pomagam w ogrodzie. Ale to nigdy nie wystarczało. Mama zawsze była wymagająca, chciała być w centrum mojego świata. Gdy byłam dzieckiem, czułam się przez nią kochana i bezpieczna, ale też przytłoczona jej oczekiwaniami.

Wyszłam na balkon, żeby złapać oddech. Wiosenne powietrze pachniało deszczem i ziemią. Przypomniałam sobie pierwszy raz, kiedy odwiedziłam panią Zofię w szpitalu – była taka krucha, a jednocześnie dumna. „Nie chcę być ciężarem”, powtarzała. Ale ja wiedziałam, że nie mogę jej zostawić samej.

Tomek wrócił późnym wieczorem. Siedziałam przy stole z kubkiem herbaty i czerwonymi oczami.

– Znowu się pokłóciłyście? – zapytał cicho.

– Tak. Twoja mama potrzebuje mnie coraz bardziej, a moja… moja ma pretensje o wszystko.

Tomek usiadł obok mnie i ujął moją dłoń.

– Wiem, że to trudne. Ale nie możesz się rozdwoić.

Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że ma rację. Ale jak wybrać między matką a teściową? Czy miłość do jednej wyklucza troskę o drugą?

Następnego dnia zadzwoniła mama.

– Nie przychodź dziś – powiedziała chłodno. – Muszę sobie wszystko przemyśleć.

Zostałam sama z poczuciem winy i bezsilności. Próbowałam zająć się pracą zdalną, ale myśli krążyły wokół naszej rozmowy. Czy naprawdę zaniedbuję mamę? Czy jestem złą córką?

Wieczorem pojechałam do pani Zofii. Leżała cicho, patrząc w sufit.

– Dziękuję ci, Aniu – szepnęła słabo. – Jesteś dla mnie jak córka.

Te słowa zabolały bardziej niż wszystkie wyrzuty mojej mamy. Bo przecież mam tylko jedną mamę…

Wróciłam do domu i długo nie mogłam zasnąć. W głowie słyszałam głosy obu kobiet: jednej proszącej o uwagę i drugiej błagającej o pomoc.

Kilka dni później spotkałam się z przyjaciółką, Magdą.

– Anka, musisz postawić granice – powiedziała stanowczo. – Twoja mama zawsze była zaborcza. Teraz boi się, że ją stracisz na rzecz teściowej.

– Ale ja nie chcę nikogo ranić…

– Czasem trzeba wybrać siebie. Inaczej zwariujesz.

Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę jestem odpowiedzialna za szczęście obu matek? Czy mogę być dobrą córką i dobrą synową jednocześnie?

W sobotę zadzwoniła mama.

– Możemy porozmawiać?

Spotkałyśmy się w jej mieszkaniu na Pradze. Była blada i zmęczona.

– Wiem, że przesadziłam – zaczęła cicho. – Po prostu boję się zostać sama.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem.

– Mamo, nigdy cię nie zostawię. Ale Zofia naprawdę mnie potrzebuje…

Mama rozpłakała się po raz pierwszy od lat.

– Przepraszam cię, Aniu… Po prostu tak bardzo cię kocham.

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Wiedziałam, że ta rozmowa niczego nie rozwiąże na zawsze. Ale może to początek nowego etapu?

Od tamtej pory staram się dzielić czas sprawiedliwie: raz jestem u mamy, raz u teściowej. Czasem czuję się rozdarta na pół i mam ochotę uciec gdzieś daleko, gdzie nikt niczego ode mnie nie chce.

Ale wiem jedno: nie można kochać wszystkich jednakowo i zawsze spełniać oczekiwań innych. Czasem trzeba wybrać siebie i swoje sumienie.

Czy wy też mieliście kiedyś wrażenie, że musicie wybierać między bliskimi? Jak pogodzić lojalność wobec rodziny z własnym spokojem?